W milczeniu wziął bilety, jego palce lekko się trzęsły. Jego spojrzenie przesunęło się po nich, po czym wróciło do mnie. W jego spojrzeniu można było dostrzec dziwną mieszankę wściekłości i tropienia.
„To… to nie to, co myślisz” – zaczął, lecz jego głos załamał się zdradziecko.
„Co mam myśleć, Oleg?” — W końcu odnalazłem swój głos, który nawet dla mnie brzmiał obco – niski, zimny, zduszony bólem. „Że kupiłeś bilety w jedną stronę dla swojej „koleżanki” Leny Smirnovej, z którą „pracowałeś nad projektem” w nocy, i miałeś ją zabrać jutro, podczas gdy ja prawdopodobnie będę spał? I czy planowałeś wrócić później? Gdzie wrócić? „Do tego życia, które właśnie podeptałeś?”
Zrobił krok w moją stronę, wyciągając rękę, jakby chciał mnie uspokoić lub uciszyć. „Słuchaj, możemy wszystko wyjaśnić…”
„Co tu jest do wyjaśniania?” Cofnąłem się, jakbym dotknął czegoś brudnego. „Dlaczego kłamałeś mi każdego dnia? Że całe nasze życie, nasze plany, nasza przyszłość są tylko ekranem, podczas gdy ty budowałeś swoją równoległą rzeczywistość? Że po prostu miałeś zniknąć z nią, zostawiając mnie tutaj jak jakiś stary, bezużyteczny kawałek śmiecia, który ukryłeś na strychu?” Popłynęły łzy, ale nie były to łzy rozpaczy, lecz raczej palącej wściekłości.
Jego twarz znów zbladła, gdy zobaczył moje łzy i usłyszał moje słowa. Uczucie prześladowania ustąpiło miejsca czemuś przypominającemu panikę. Spojrzał na sprawę, na bilety, na mnie, jakby próbował znaleźć furtkę, sposób na wyjście z sytuacji, którą sam stworzył.
“Ty… ty sam jesteś wszystkiemu winien!” – krzyknął nagle, szukając pretekstu. „Zawsze jesteś niezadowolony, nie rozumiesz mnie…”
Zaśmiałem się. To był nerwowy, histeryczny śmiech, który wstrząsał całym moim ciałem. „Czy ja jestem winny?! Że jesteś łajdakiem i kłamcą? Że planowałeś zostawić mnie dla innej kobiety, ukrywając to jak tchórz, chowając bilety na strychu, jak dziecko ukrywa dowody swojego występku?
Śmiech ucichł tak nagle, jak się pojawił. W tym momencie zobaczyłem go naprawdę. Nie mąż, nie ukochana osoba, ale żałosny, przestraszony zdrajca, złapany na gorącym uczynku. Dziesięć lat mojego życia, zainwestowane w tego człowieka, nie rozsypało się w pył, ale w obrzydliwe, lepkie błoto.
Rzuciłem bilety i paszport na podłogę, tuż u jego stóp.
„Odejdź” – powiedziałam cicho, czując, jak opuszcza mnie ostatnia kropla ciepła i czułości, jakie kiedyś do niego czułam. „Wyjdź. I zabierz swoje rzeczy, swoją teczkę, swoje bilety i swoją Lenę Smirnovą. Natychmiast. Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć”.
Stał bez słowa, patrząc na bilety leżące na podłodze. Być może spodziewał się krzyków, błagań, histerii, ale nie tego lodowatego, ostatecznego oderwania. W jego oczach pojawił się błysk żalu, który jednak natychmiast został przyćmiony egoizmem i samozachowawczością.
Odwróciłam się i wyszłam z pokoju, czując, że każdy mój krok wyznacza niewidzialną, ale niezniszczalną granicę między mną a tym, co się właśnie wydarzyło. Zostawiając starą teczkę, ukryte bilety, gorzką prawdę i dziesięć lat złudzeń. Drzwi zamknęły się za mną cicho, lecz w ciszy rozbrzmiewało echo zrujnowanego życia, głośniejsze niż jakikolwiek krzyk.