Uljany Aleksandrownej nie dziwiło już, że trzyletnia Masza często samotnie błąkała się po wejściu. Początkowo próbowała przemówić do rozsądku swojej matce, Svetce. Poszła nawet do sąsiadów i próbowała się „przebić”, ale oni jej nie słuchali, a raz nawet prawie ją pobili!
- Wysiadać! I nie wtykaj nosa w cudze sprawy! – krzyknęła Svetka. Była bardzo młoda, nigdzie się nie uczyła i prowadziła niezdrowy tryb życia. Wcześnie zaszła w ciążę i urodziła córkę Maszę. Dlaczego istniały, było dla Ulyany Aleksandrownej tajemnicą.
Svetka codziennie organizowała imprezy z nowymi chłopakami, a Masza była jedyną osobą na tej „celebracji” życia.
I tak tego wieczoru dziewczynka siedziała na brudnej podłodze pod ścianą, ściskając coś w dłoniach.
Dom, w którym mieszkali, był mały, miał tylko pięć mieszkań. Jedno było puste, drugie wynajmował samotny mężczyzna, a w trzecim mieszkała zniedołężniała staruszka. Nikt nie dbał o Maszę z wyjątkiem Ulyany Aleksandrownej.
- Masza… dlaczego tu siedzisz boso? Na zewnątrz jest zima! — kobieta podeszła do dziecka i zauważyła w dłoniach kawałek krakersa. Masza przestraszyła się i ukryła to za plecami, żeby nie zabrać. – Czy twoja matka znowu wpadła w szał? No właśnie, jakie nieszczęście? I co mam z tobą zrobić? Pewnie jest mi zimno w stopy…
Dziewczyna zwinęła się w kłębek i wyglądała jak wróbel. Ulyana Aleksandrowna nie mogła przejść obok. Serce jej pękało z litości dla Maszy. Zwłaszcza sposób, w jaki patrzyła na swoją torbę. Torba była wypełniona zakupami ze sklepu. Kobieta nie żyła dobrze, ale zawsze miała na stole świeże mleko i chleb.
Dziewczyna jeszcze nie umiała mówić, ale bardzo chciała mleka. Przypomniała sobie, jak mama pozwoliła jej wypić całą szklankę! Mama była wtedy miła. Ale potem wszystko się zmieniło. Przyjechali wujkowie innych ludzi i nikt nie potrzebował Maszy. Bała się ludzi, więc uciekła z domu i ukryła się w wejściu. A gdy zrobiło się bardzo zimno, grzała się przy kaloryferze i jadła to, co znalazła przy śmietniku lub to, co zostało po gościach jej matki. A czasami miła kobieta o siwych włosach coś jej dawała. Podobnie jak wtedy.
- Głodny… cóż, chodźmy. Chcesz trochę mleka? Albo owsiankę?
Dziewczyna naprawdę tego chciała. Dlatego nieśmiało podążył za Ulaną Aleksandrowną. Po kilku minutach stała przed nią duża szklanka ciepłego mleka. Zupełnie jak u mamy. A na stole pojawiło się tak wiele rzeczy, że wydawało się, że Masza nigdy nie będzie miała dość. Chciwie zjadała wszystko, co wpadło jej w ręce, a Ulyana Aleksandrowna tylko pokręciła głową i z jakiegoś powodu łzy spłynęły jej po policzkach. Masza nie wiedziała dlaczego. Ale czasami naprawdę chciało jej się płakać. Ale bała się płakać, bo matka zabroniła jej lamentować.
Zabraniała jej wiele. Zwłaszcza, gdy do ich domu przychodzili obcy ludzie. Naprawdę nie podobało im się, że Masza przeszkadzała. Czasem zamykali ją w szafie, czasem sama uciekała. I pewnego dnia zapomniano o niej na ulicy. Było zimno i strasznie, ale następnego ranka przyjechała po nią mama i zabrała ją do domu. Potem mama bardzo skarciła Maszę, ale Masza nadal była szczęśliwa. W końcu kochała swoją matkę i w domu było ciepło.
A mieszkanie Ulyany Aleksandrownej było nie tylko ciepłe, ale także przytulne. Masza nie wiedziała jeszcze, co to wygoda, ale instynktownie rozumiała, że w domu, w którym jest cicho, gdzie jedzenie pachnie smakowicie, gdzie się karmi i daje mleko, zło nie może żyć. Dlatego pomyślała, że gdyby jej matka była tak miła jak ta kobieta, Masza byłaby najszczęśliwsza na całej ziemi!
Z kuchni wyszła Ulyana Aleksandrowna. Postanowiła założyć Maszie ciepłe skarpetki, które zrobiła na drutach dla wnuka. A kiedy wróciła, zobaczyła śpiącą dziewczynę, opartą o stół i opartą głową na małych, brudnych rączkach.
- No cóż, dlaczego miałaby cierpieć? Dlaczego dostała taką bezużyteczną matkę?! — Uljana Aleksandrowna podniosła oczy ku niebu, jakby w nadziei, że usłyszy odpowiedź. Zamiast tego usłyszała dzwonek do drzwi i głośne przekleństwa na klatce schodowej.
Okazało się, że pogrążona w smutku matka pamiętała córkę.
- Masz Maszę?
- Tak.
Treść sponsorowana
Brainberries
Zdjęcia na pomnikach zmarłych: wiele osób popełnia ten błąd!
Dowiedz się więcej
„Przyszedłem żebrać…” Svetka zaklęła. – Przyprowadź ją tutaj, wychowam ją!
- Chciałbym cię uczyć! Tak, jak powinno! – Ulyana Aleksandrowna nie mogła tego znieść. – Dziecko jest głodne, je ze śmietnika! Pod warunkiem, że przyprowadzisz mężczyzn do siebie!
- Nie twoja sprawa! – warknęła Svetka. Masza obudziła się po głosie matki i wyjrzała na korytarz.
„Mamo…” powiedziała cicho Masza, gdy zobaczyła Swietkę. Cieszyła się, że o niej pamiętają, ale bała się matki. I chwyciła dziewczynę za rękę i zaciągnęła do domu.
- Zadzwonię we właściwe miejsce i zdam raport! – krzyknęła Ulyana Aleksandrowna z tyłu.
Svetka chciała dobrze wychować swoją niegrzeczną córkę, ale zasnęła na podłodze. A następnego ranka Ulyana Aleksandrowna dowiedziała się, że z powodu złego stylu życia jej sąsiadowi przydarzył się wypadek.
- A Masza? Dziewczyna? Co jest z nią nie tak?! – Ulyana Aleksandrowna zamarła.
„Znaleźli to w szafie” – westchnął lekarz z ambulansu. – Żywy.
- Szczęść Boże! A gdzie to teraz zabierasz?
- Gdzie przydzielane są sieroty. Żal mi dziewczynki, ale co mogę zrobić… Ale sądząc po tym, co działo się w ich domu, dziecku w sierocińcu byłoby lepiej niż z mamą. Czy wiesz, czy Swietłana miała jeszcze jakichś krewnych?
Ulyana Aleksandrowna pokręciła głową i przypomniała sobie kobietę, która mieszkała w mieszkaniu Svetki. Wydawało się, że Svetka zadzwoniła do swojej babci. A Ulyana Aleksandrowna przypomniała sobie, że ta babcia rozmawiała z sąsiadką od pierwszego wejścia. Opowiedziała o tym kobiecie z opieki społecznej, która zaczęła jej szukać.
Po wielu wysiłkach wspólnie znaleźli numer telefonu babci Swietłany. Okazała się całkowicie rozsądna i zdrowa i zgodziła się przyjechać z innego miasta, aby rozwiązać problem z dzieckiem.
A Ulyana Aleksandrowna namówiła pracownicę pomocy społecznej, aby pozwoliła jej tymczasowo schronić Maszę.
Dziewczyna była przestraszona i blada. Nie rozumiała, dlaczego matka milczała i już nie przeklinała. I nadal nie rozumiała, dlaczego dorosłe ciotki patrzyły na nią i płakały.
„Chodźmy, Maszeńko” – zawołała czule Uljana Aleksandrowna. – Nakarmię cię.
Masza chwilę się zastanowiła, dlatego nieśmiało wyciągnęła rękę i poszła za uprzejmą kobietą. Pamiętała, że w jej domu było ciepło i pachniało pysznym jedzeniem. Tej nocy spała słodko na miękkiej poduszce, a rano karmiono ją do syta kaszą manną.
A dwa dni później przyjechała jej prababcia. Długo jęczała, kiedy zobaczyła swoją prawnuczkę, chociaż Ulyana Aleksandrowna kupiła jej piękną sukienkę, a nawet przed spotkaniem splatała jej włosy.
Masza nie chciała opuszczać przytulnego domu Ulyany Aleksandrownej. Bała się, że znowu ją zbesztają i wyrzucą z budynku. Ale inna babcia podarowała jej piękną lalkę i obiecała, że wszystko będzie dobrze. A potem mocno ją przytuliła i zakładając na nią ciepłą kurtkę, zabrała ją gdzieś dużym pociągiem. Od tego czasu Masza już nie płacze. Nie dlatego, że bała się kary, ale dlatego, że babcia dotrzymała słowa.