Ludmiła Wasiliewna od rana krzątała się przed lustrem w korytarzu, poprawiając włosy i krytycznie przyglądając się swojemu odbiciu. Dziś obchodziła sześćdziesiąte urodziny – ważną rocznicę, którą planowała uczcić w gronie rodziny i bliskich przyjaciół. Stół był już nakryty, mieszkanie lśniło czystością, a w kuchni kończyły się ostatnie przygotowania do uroczystej kolacji.
Ale solenizantka nie była w radosnym nastroju. Od kilku dni dręczyła ją jedna myśl – jak sprawić, by na uroczystości nie było tej… Iriny. Synowej, która przez piętnaście lat swoim istnieniem rujnowała jej życie.
Kiedy Dmitrij, jej jedyny syn, przyprowadził do domu swoją wybrankę, Ludmiła Wasiliewna od razu zrozumiała, że ta dziewczyna nie jest dla niej odpowiednia. Zbyt niezależna, zbyt pewna siebie. I piękna, co gorsza – Dimoczka po prostu straciła głowę z miłości i przestała słuchać matki.
Pierwsze lata ich wspólnego życia były szczególnie trudne. Młoda rodzina mieszkała w jej dwupokojowym mieszkaniu, a Ludmiła Wasiljewna uważała za swój obowiązek pokierować niedoświadczoną synową na właściwą drogę. Udzielała uwag na temat gotowania, sprzątania, ubioru, sposobu komunikowania się – jednym słowem, wszystkiego, co dotyczyło prowadzenia domu.
„Ira, znowu przesoliłeś” – powiedziała, próbując zupę. „A buraki nie są tak jaskrawe, jak powinny. Pokażę ci, jak je prawidłowo ugotować”.
– Ludmiła Wasiliewna – odpowiedziała cierpliwie Irina – Gotuję tak, jak przyzwyczajona jest moja rodzina. Dimoczka to lubi.
„Dimoczka nie wie wielu rzeczy” – prychnęła teściowa. „Trzeba go nauczyć, jak prawidłowo jeść”.
Takie rozmowy powtarzały się dzień po dniu. Komentarze dotyczyły wszystkiego: jak Irina wieszała pranie, jak zmywała naczynia, jak rozmawiała przez telefon, jak ubierała się do pracy. Ludmiła Wasiljewna szczerze wierzyła, że pomaga synowej stać się lepszą, ale z jakiegoś powodu nie doceniała jej wysiłków.
Przełom nastąpił półtora roku po ślubie. Irina po raz kolejny wysłuchała wykładu o tym, jak źle prasuje koszule męża i nagle wyprostowała się do pełnej wysokości.
– Ludmiło Wasiljewno – powiedziała stanowczo – jestem ci bardzo wdzięczna, że nas przyjęłaś do swojego domu. Ale muszę ci coś wyjaśnić. Jestem teraz żoną twojego syna, a to oznacza, że jestem panią tego domu tak samo jak ty. Będę gotować, sprzątać i prasować, jak uznam za stosowne. Jeśli coś ci się nie podoba, możesz wyrazić swoją opinię, ale nie jako rozkaz, a jako radę. A ja sama zdecyduję, czy się do niej zastosować, czy nie.
Ludmiła Wasiliewna była po prostu oszołomiona. Nie spodziewała się takiej odmowy od dziewczyny, na pierwszy rzut oka spokojnej. W jej rozumieniu synowa powinna bezwarunkowo słuchać teściowej – taki był zwyczaj w ich rodzinie, tak sama postępowała w młodości.

„Jak śmiesz!” krzyknęła. „To moje mieszkanie, mój dom!”
„Tak, twoje mieszkanie” – zgodziła się Irina. „Ale Dima i ja jesteśmy rodziną. I jeśli chcesz, żebyśmy tu mieszkali, powinieneś to zrozumieć”.
Od tego czasu relacje między teściową a synową stały się jeszcze bardziej napięte. Ludmiła Wasiliewna żywiła głęboką urazę do Iriny i zaczęła planować zemstę za taki brak szacunku.
Jednak nie musieli długo cierpieć w jednym mieszkaniu. Dmitrij dostał awans w pracy, a rok później on i Irina mogli wynająć, a następnie kupić własne mieszkanie. Ludmiła Wasiljewna została sama, co jeszcze bardziej wzmogło jej wrogość wobec synowej – teraz była pewna, że to Irina nastawiła syna przeciwko matce.
Minęło piętnaście lat. W tym czasie Dmitrij i Irina doczekali się dwójki dzieci – chłopca i dziewczynki, które stały się jedyną radością Ludmiły Wasiljewny. Uwielbiała wnuki, ale ich widok oznaczał spotkanie z matką, co zawsze psuło jej humor.
W przeddzień rocznicy Dmitrij, jak zwykle, odwiedził matkę. Usiadł w kuchni, wypił herbatę z ciasteczkami, które Ludmiła Wasiljewna upiekła specjalnie dla niego, i zapytał o przygotowania do święta.
„Mamo, co mam ci dać?” – zapytał. „Może coś do domu? Albo biżuterię?”
Ludmiła Wasiliewna milczała długo, przestępując z nogi na nogę. W końcu podjęła decyzję:
– Dimoczka, chcę cię prosić o jeden… wyjątkowy prezent.
– Oczywiście, mamo, o wszystkim.
— Przyjdź jutro… sam. Bez Iriny.
Dmitrij uniósł brwi ze zdziwienia:
– Jak to możliwe bez Iriny? Mamo, jesteśmy rodziną. Jest twoją synową od piętnastu lat.
„Właśnie dlatego pytam” – uparcie odparła Ludmiła Wasiljewna. „Chcę spędzić rocznicę spokojnie, w dobrym humorze. A z nią nie mogę tego zrobić”.
– Mamo, co ty mówisz! – oburzył się Dmitrij. – Irina nigdy ci nic złego nie zrobiła. Zawsze była dla ciebie uprzejma i pełna szacunku.
– Uprzejma! – prychnęła Ludmiła Wasiliewna. – Ta uprzejmość jest gorsza niż jakiekolwiek chamstwo. Patrzy na mnie z góry, jakbym wtrącała się w jej życie.
– Mamo, to wszystko twoja wyobraźnia. Irina jest dobrą kobietą, wspaniałą matką i żoną. Nie mogę przyjechać na twoją rocznicę bez niej.
Ludmiła Wasiliewna poczuła, jak wrze w niej gniew. Nawet w swoje urodziny nie mogła dostać tego, czego chciała! Nawet jej własny syn nie był gotowy spełnić jej prostej prośby!
„Twoja żona nie może być na tym przyjęciu” – rozkazała teściowa – „w takim razie ty też nie musisz przychodzić!”
Dmitrij spojrzał na matkę ze zmieszaniem. Nie spodziewał się po niej takiej kategoryczności.
– Mamo, mówisz poważnie?
– Zupełnie poważnie. Albo ona, albo ja. Wybierz.
Dmitrij w milczeniu dopił herbatę i wstał od stołu.
„Muszę to przemyśleć” – powiedział. „Zadzwonię jutro rano”.
W domu Dmitrij długo wahał się, czy opowiedzieć żonie o rozmowie z matką. Irina odrabiała lekcje z dziećmi, pomagając najstarszemu synowi rozwiązywać zadania matematyczne, a najmłodszej córce rysować.
Dopiero gdy dzieci poszły spać, Dmitrij zdecydował się na szczerą rozmowę.
„Ira, musimy porozmawiać” – powiedział, siadając obok żony na sofie.
– Oczywiście, co się stało? – Irina odłożyła książkę i zwróciła się do męża. – Coś się stało mamie?
– Generalnie tak. Poprosiła mnie, żebym przyszedł jutro na jej rocznicę… sam.
– Sama? – zapytała ponownie Irina. – A co z dziećmi?
– Dzieci mogą po prostu przyjść. Ona jest przeciwko tobie.
Irina westchnęła. Od dawna podejrzewała, że teściowa jej nie kocha, ale pomyślała, że po tylu latach ich relacja przynajmniej trochę się poprawiła.
„Rozumiem” – powiedziała spokojnie. „W takim razie idź beze mnie. W końcu to jej rocznica, a skoro moja obecność tak ją irytuje…”
– Ira, nie mogę iść bez ciebie! – przerwał Dmitrij. – Jesteśmy rodziną. Jeśli ona cię nie akceptuje, to mnie też nie.
– Dima, nie kłóć się z matką z mojego powodu. To niesprawiedliwe.
„Czy wypada upokarzać moją żonę?” – zaprotestował gwałtownie Dmitrij. „Czy wypada zmuszać mnie do wyboru między matką a żoną?”
Długo dyskutowali o sytuacji. Irina proponowała różne kompromisy – mogła przyjść później, wyjść wcześniej, a nawet zostać w domu. Ale Dmitrij był nieugięty.
„Pójdziemy razem” – powiedział w końcu. „Jeśli mama nie jest gotowa zaakceptować nas jako rodzinę, to jej problem, nie nasz”.
Następnego dnia Dmitrij zadzwonił do matki wcześnie rano:
– Mamo, Irina, dzieci i ja będziemy tam o drugiej.
– Dimoczka, prosiłem cię…
– Mamo, już wszystko zdecydowałam. Albo przyjdziemy wszyscy razem, albo wcale. Zdecyduj sama.
Ludmiła Wasiliewna długo milczała, rozmawiając przez telefon. Nie chciała zostać zupełnie sama w dniu swoich urodzin.
„Dobrze” – powiedziała w końcu. „Chodź.”
O wyznaczonej porze rodzina Dmitrija przybyła do Ludmiły Wasiljewny. Wnuki, krzycząc „Babciu!”, rzuciły się, by uściskać solenizantkę, i przez kilka chwil w domu panowała atmosfera prawdziwej radości.
Irina miała na sobie elegancką, ciemnoniebieską sukienkę, a w dłoniach trzymała duży bukiet białych róż i pięknie zapakowany prezent.
– Ludmiło Wasiliewno, składam Ci gratulacje z okazji rocznicy! – powiedziała szczerze. – Życzę Ci zdrowia, szczęścia i długiego życia.
„Dziękuję” – odpowiedziała sucho teściowa, ledwo patrząc na synową.
Ale Irina nie zamierzała się poddać. Założyła fartuch i poszła do kuchni:
– Ludmiła Wasiliewna, czy mogę pani pomóc? Nakrycie takiego stołu to nie lada wyzwanie!
– Nie ma potrzeby, poradzę sobie sam.
– Oczywiście, że nie! – Irina już rozpakowywała kupiony tort. – Spójrz na ten piękny tort, który ci przynieśliśmy. Ale widzę, że sama zrobiłaś coś niesamowitego!
Ludmiła Wasiliewna poczuła, wbrew swojej woli, lekką dumę. Naprawdę bardzo się starała z przygotowaniami.
„To mój popisowy Napoleon” – powiedziała nieco mniej sucho.
– Och, pamiętam to ciasto! – wykrzyknęła Irina. – Poczęstowałaś nas nim na Nowy Rok. To kulinarne arcydzieło! Musisz mi dać przepis.
Wkrótce zaczęli przybywać goście – sąsiedzi, koledzy z pracy, kilku dalszych krewnych. Ludmiła Wasiljewna przedstawiła wszystkim swojego syna, synową i wnuki.
Irina zachowywała się nienagannie. Pomagała podawać przystawki, nalewała herbatę gościom, zabawiała dzieci i składała komplementy solenizantce. Kiedy jej sąsiadka, ciocia Galia, zapytała z podziwem, kto przygotował tak pyszną sałatkę Olivier, Irina natychmiast odpowiedziała:
– To wszystko Ludmiła Wasiliewna! Ma złote ręce. Wciąż uczę się gotować według jej przepisów.
„Jaką cudowną masz synową!” – mówili goście. „Taką grzeczną, taką piękną!”
„I jak ona cię kocha!” – dodała inna sąsiadka. „Widać, że traktuje cię jak własną matkę”.
Z każdym takim komentarzem twarz Ludmiły Wasiljewny robiła się coraz ciemniejsza. Widziała, jak Irina udaje idealną synową, i to rozwścieczyło ją jeszcze bardziej niż otwarta konfrontacja.
Kiedy dzieci poprosiły o włączenie muzyki, Irina natychmiast zaproponowała:
– Ludmiła Wasiliewna, zatańczmy! Wiem, że pięknie tańczysz walca.
„Skąd wiesz?” zapytała zaskoczona teściowa.
— Dima powiedział mi, że w młodości byłeś najlepszym tancerzem w swojej szkole.
I rzeczywiście tańczyli. Ludmiła Wasiliewna nie mogła odmówić przed wszystkimi gośćmi, zwłaszcza że gromkie brawa ją oklaskiwały. Ale każdy krok w tańcu z synową był dla niej trudny.
Kiedy nadszedł czas wręczania prezentów, Irina obdarowała swoją teściową pięknym pudełkiem na biżuterię.
– Ludmiła Wasiliewna, wiem, że kolekcjonujesz stare broszki. To pudełko jest specjalnie na taką biżuterię.
„Skąd wiesz o broszkach?” – zdziwiła się ponownie solenizantka.
– Dima mi powiedział. Widziałem twoją kolekcję, kiedy jeszcze mieszkaliśmy razem. Masz takie piękne, rzadkie okazy!
Goście znów zaczęli wyrażać zachwyt:
– To jest uważność! To jest troska!
– Ludmiła Wasiliewna, masz wielkie szczęście, że masz synową!
Pod koniec wieczoru Ludmiła Wasiliewna była bliska wybuchu. Wszyscy wokół chwalili Irinę, podziwiając jej dobre maniery, życzliwość i urodę. Ale ona, solenizantka, czuła się jak drugoplanowa postać na własnym przyjęciu.
Kiedy goście zaczęli wychodzić, Irina, jak zwykle, zaoferowała pomoc w sprzątaniu stołu.
– Ludmiła Wasiliewna, jesteś zmęczona. Idź odpocząć, a ja posprzątam.
„Powiedziałam, że nie!” – odpowiedziała ostro teściowa.
Dmitrij zbierał dzieci i ubierał je na korytarzu. Ludmiła Wasiliewna podeszła do Iriny i, gdy zostały same w kuchni, powiedziała cicho, ale gniewnie:
– Dlaczego przyszedłeś? Prosiłem syna, żeby cię nie przyprowadzał.
Irina odwróciła się, w jej oczach pojawiło się zmęczenie.
– Ludmiła Wasiliewna, przyjechałam, bo to święto rodzinne. A ja jestem rodziną twojego syna.
– Rodzino! – prychnęła teściowa. – Oddzieliliście mnie od syna, zabraliście mi wnuki, a teraz jeszcze pojawiliście się na moich urodzinach, gdzie nie byliście zaproszeni!
„Nie rozdzieliłam cię z synem” – odpowiedziała spokojnie Irina. „Dima sam podjął decyzję o życiu osobno. A my regularnie przywozimy do ciebie wnuki”.
– Nie mydlij mi oczu! – Ludmiła Wasiliewna podniosła głos. – Zawsze mnie nienawidziłaś! A dziś jeszcze udajesz grzeczną, kochającą synową!
Irina położyła na stole talerze, które zamierzała zabrać, i zwróciła się w stronę teściowej.
– Ludmiło Wasiliewno, naprawdę nie wiem, dlaczego mnie nienawidzisz. Ale skoro to się stało, chcę ci coś powiedzieć.
Teściowa spojrzała na synową nieufnie.
„Przez wszystkie lata naszej znajomości, przez całą krew, którą ze mnie wyssałeś swoimi komentarzami, narzekaniami i wymówkami, dla mnie prawdziwą przyjemnością było dziś być dla ciebie miłym i widzieć, jak twoja twarz się krzywiła za każdym razem, gdy goście składali mi komplementy.
Ludmiła Wasiliewna otworzyła usta, lecz nie mogła wypowiedzieć ani słowa.
„Wiem, co o mnie myślisz” – kontynuowała Irina. „Ale nigdy nie zareagowałam na ciebie niegrzecznie, bo szanuję Dimę i nie chcę psuć mu relacji z matką. Ale to nie znaczy, że nie pamiętam każdego uszczypliwego słowa, które wypowiedziałaś”.
– Jak śmiesz…
„Odważę się” – przerwała Irina. „Bo jestem dorosłą kobietą, matką dwójki dzieci i żoną twojego syna od piętnastu lat. I nie zamierzam dłużej tolerować twoich kaprysów i obelg”.
Ludmiła Wasiljewna stała tam, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Po raz drugi w życiu ta cicha, na pierwszy rzut oka, kobieta pokazała jej miejsce w hierarchii. I po raz drugi Ludmiła Wasiljewna poczuła się pokonana.
– Mamo, Ira, jesteście gotowi? – z korytarza dobiegł głos Dmitrija.
„Tak, chodźmy” odpowiedziała Irina, wzięła torebkę i ruszyła w stronę wyjścia.
Na korytarzu znów przeobraziła się w idealną synową:
– Ludmiła Wasiliewna, dziękuję za wspaniały wieczór. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu, kiedy przywieziemy dzieci.
„Żegnaj, babciu!” krzyknęły wnuki, przytulając solenizantkę.
Ludmiła Wasiliewna automatycznie odwzajemniła uścisk, ale jej wzrok nadal spoczywał na Irinie.
Po zamknięciu drzwi długo stała w korytarzu, przetrawiając to, co się stało. Po raz drugi w życiu spotkała się z tak negatywną reakcją ze strony synowej, że poczuła się kompletnie zagubiona.
Ale tym razem, w przeciwieństwie do pierwszego razu, Ludmiła Wasiljewna zdała sobie sprawę, że bardziej kosztowne będzie znęcanie się nad Iriną. Jej synowa dorosła, stała się silniejsza, bardziej pewna siebie. A co najważniejsze, wie, jak bronić siebie, nie tracąc przy tym godności.
Ludmiła Wasiliewna poszła do salonu, gdzie na stole wciąż stały niedojedzone ciasta i nieumyte talerze. Wzięła prezent od synowej – piękną szkatułkę na biżuterię – i długo się jej przyglądała.
Może naprawdę nadszedł czas, żeby przestać się kłócić? Może nadszedł czas, żeby w końcu przyznać, że Irina była dobrą żoną dla syna i matką dla wnuków? Może przez te wszystkie lata po prostu nie chciała tego widzieć?
Ludmiła Wasiliewna położyła pudełko na komodzie i zaczęła sprzątać ze stołu. Pomyślała, że dziś wszyscy goście naprawdę zauważyli, jaką wspaniałą ma synową. I nie były to tylko grzecznościowe słowa – ludzie naprawdę dostrzegli w Irinie coś dobrego.
A ona, Ludmiła Wasiljewna, przez piętnaście lat próbowała znaleźć wady w tej kobiecie. I co z tego wyszło? Odsunęła się od syna, rzadziej widuje wnuki, a w swoje urodziny wyciągnęła wnioski z lekcji, którą uważała za słabą i niedoświadczoną.
Nie, zdecydowanie nadszedł czas na zmianę strategii. Ludmiła Wasiliewna zdała sobie sprawę, że dalsza walka z synową nie ma sensu – i tak przegra. Ale próba poprawy relacji… Może to byłoby mądrzejsze?
Usiadła na krześle i zastanawiała się, jak to zrobić. Duma nie pozwalała jej po prostu podejść do niego i przeprosić. Ale może mogłaby zacząć od małych kroków – przestać robić złośliwe uwagi, spędzać więcej czasu z wnukami, dzwonić do syna czasami tak po prostu, a nie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje.
Ludmiła Wasiliewna westchnęła. Sześćdziesiąt lat to odpowiedni wiek, żeby zacząć zmieniać charakter. Ale najwyraźniej nie miała innego wyjścia.
Ponownie wzięła pudełko Iriny i otworzyła je. W środku znajdowała się krótka notatka: „Ludmiło Wasiljewno, życzę Ci szczęścia i zdrowia. Mimo wszystko jesteś matką mojego męża i babcią moich dzieci, i szanuję to, Iro”.
Ludmiła Wasiliewna przeczytała notatkę kilka razy. Może jej synowa też była gotowa na rozejm? Może nie wszystko stracone?
Starannie złożyła liścik z powrotem do pudełka i schowała go w widocznym miejscu. Jutro zadzwoni do Dimy i podziękuje mu za wspaniały wieczór. A może nawet podziękuje Irinie za prezent.
Mały krok, ale zawsze krok ku temu, aby nie ośmieszać się już przed własną synową.