Zniknąć! – krzyknął Anton, wypychając żonę z mieszkania. Rok później spotkali się, a on był gotowy uklęknąć i błagać o przebaczenie.

Lena siedziała w kuchni. Za szybą siąpił październikowy deszcz, a szare, panelowe budynki naprzeciwko wydawały się jeszcze bardziej przygnębiające niż zwykle. Na stole stał talerz z nietkniętą kaszą gryczaną, a obok niego stał telefon, którym od czasu do czasu nerwowo obracała w dłoniach.

Anton miał wrócić z pracy godzinę temu, ale wciąż go nie było. W ostatnich miesiącach spóźniał się niemal codziennie, a Lena miała już dość zadawania pytań, na które otrzymywała jedynie poirytowane odpowiedzi: „Czemu mnie zaczepiasz?”

Drzwi trzasnęły i na korytarzu słychać było kroki. Anton wszedł do kuchni i nie patrząc na Lenę, otworzył lodówkę.

  • Gdzie byłeś? — zapytała Lena, próbując nadać swojemu głosowi spokojny ton.

„W pracy, gdzie indziej?” Anton mruknął i wyjął butelkę piwa.

— Do dziesiątej wieczorem? Poważnie? — Lena wstała i skrzyżowała ramiona. — Czy możesz chociaż czasami powiedzieć prawdę?

Anton odwrócił się gwałtownie, a jego twarz zrobiła się czerwona.

  • Co chcesz usłyszeć? Dlaczego kręcę się po barach? A może z kobietami? Lena, masz już dość moich przesłuchań!
  • Nie krzycz na mnie! — Lena podniosła głos. – Ja tylko pytam, gdzie mój mąż znika każdego wieczoru! Myślisz, że jestem ślepy? Czy głupi?
  • Jesteś po prostu paranoikiem! — Anton trzasnął butelką o stół. — Wyobrażasz sobie rzeczy! Mam już dość twoich scen!

Kłótnia wybuchła niczym sucha trawa po rzuceniu zapałki. Lena próbowała się opanować, ale słowa Antona raniły ją coraz bardziej. Wiedziała, że ​​kłamie – albo że przynajmniej nie mówi całej prawdy. Stał się kimś obcym: zimnym, surowym, jakby nie była jego żoną, lecz sąsiadką, którą tolerował z grzeczności.

  • Skoro tak cię denerwuję, to może powinienem już iść? – wykrzyknęła Lena, nie spodziewając się, że powie to głośno.
  • Idź gdzie chcesz! — krzyknął Anton. – Wynoś się z mojego życia, jeśli ci się nie podoba!

Lena zamarła. Te słowa były jak policzek. Spojrzała na Antona, mając nadzieję, że opamięta się i powie, że posunął się za daleko. Jednak on tylko się odwrócił i wziął łyk z butelki.

„Okej” – powiedziała cicho Lena. – Jeśli tego chcesz.

Wyszła na korytarz, chwyciła płaszcz i torbę. Anton dogonił ją przy drzwiach, ale nie po to, by ją zatrzymać.

  • I nie wracaj! — krzyknął, wypychając ją za drzwi. Drzwi zatrzasnęły się.

Lena stała na podeście i słuchała, jak echo oklasków rozpływa się w ciszy. Zimne powietrze z wejścia przenikało aż do kości. Nie płakała, łzy przyszły później. Teraz pozostało tylko odrętwienie, jakby ktoś wyłączył wszelkie uczucia. Lena wyjęła telefon i wybrała numer swojej siostry.

  • Katya, mogę do ciebie przyjść? — Jej głos drżał, ale starała się mówić spokojnie.
  • Len, co się stało? – Katia od razu wyczuła, że ​​coś jest nie tak. – Gdzie jesteś?
  • Wyjaśnię później. Czy mogę po prostu przyjść?
  • Oczywiście, że chodź. Jestem w domu.

Lena zeszła po schodach i wyszła na zewnątrz. Deszcz stawał się coraz bardziej intensywny, ale oczywiście nie było parasola. Głos Antona wirował mi w głowie: „Zniknij!” Nie wiedziała, co wydarzy się jutro, ale jedno było pewne – nie wróci.

Katia spotkała ją na progu. Moja siostra była o trzy lata młodsza, ale zawsze wydawała się bardziej opanowana i pewna siebie. Pracowała jako menadżer w jakiejś firmie logistycznej, mieszkała sama i, w przeciwieństwie do Leny, nie spieszyła się z wyjściem za mąż.

„Powiedz mi” – powiedziała Katia, stawiając przed Leną kubek gorącej herbaty. – Co ten twój Anton znowu zrobił?

Lena westchnęła i zaczęła mówić. Opowiadała o kłótniach, o tym, jak Anton dystansował się od nas, o jego ciągłych opóźnieniach i o dzisiejszej sytuacji. Katia słuchała ze zmarszczonymi brwiami.

„Len, mówiłam ci już dawno temu – on nie jest twoim mężczyzną” – powiedziała, gdy Lena skończyła. – Torturujesz się nim. Po co?

„Myślałam, że damy sobie radę” – Lena spojrzała na podłogę. — Jesteśmy razem od pięciu lat. Kocham go… Kochałam go.

„Miłość nie polega na tym, że wyrzucają cię z domu” – ostro odparła Katia. – On cię nie szanuje. I szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdyby kogoś miał.

„Nie mów tak” – Lena pokręciła głową. – On nie jest taki.

„Cóż, zobaczymy” – Katya wzruszyła ramionami. – Zostań ze mną, później się nad tym zastanowimy.

Lena skinęła głową, czując, jak zmęczenie opada na nią niczym ciężki koc. Położyła się na kanapie w salonie i przykryła się kocem. Sen nie nadszedł. W ciemnościach zobaczyłam przed sobą twarz Antona – złą i obcą. “Zniknąć!” — brzmiało w mojej głowie jak zdarta płyta.

Następnego dnia Lena wzięła dzień wolny w pracy – pracowała jako administratorka w małym klubie fitness. Musiałem zebrać myśli i zastanowić się, co robić dalej. Katya poszła do pracy, zostawiając notatkę: „W lodówce jest jedzenie, nie bądź smutny. Zadzwoń do mnie, jeśli coś się stanie”. Lena siedziała w kuchni i patrzyła na telefon. Chciałem napisać do Antona i zapytać, czy tego żałuje, ale duma mi na to nie pozwoliła. Zamiast tego zadzwoniła do swojej matki.

  • Elena, co nowego? – Głos Galiny Iwanowny był surowy, ale i zaniepokojony. – Katya zadzwoniła do mnie wczoraj i powiedziała, że ​​byłeś u niej. Co się dzieje między tobą i Antonem?

„Mamo, pokłóciliśmy się” – Lena skrzywiła się. – Zdecydowanie. On… mnie wyrzucił.

— Wyrzucony? – jęknęła Galina Iwanowna. – Co masz na myśli mówiąc wyrzucony? Elena, jesteś na zewnątrz czy co?

  • Nie, jestem u Katyi. Mamo, nie martw się, wszystko jest w porządku.
  • Naprawdę? – Galina Iwanowna podniosła głos. — Mąż wyrzuca żonę, ale ona jest cała i zdrowa! Elena, idziesz do mnie. Natychmiast.

„Mamo, teraz nie mogę” – Lena zmęczona pocierała skronie. — Jutro muszę iść do pracy. A z Katią też wszystko w porządku.

  • Wszystko w porządku! – prychnęła Galina Iwanowna. – Dobrze, przyjdę do ciebie sam. Musimy porozmawiać. I z tym twoim Antonem także.

„Mamo, nie” – Lena niemal błagała. – Sam sobie poradzę.

– OK – westchnęła Galina Iwanowna. – ale ty dzwonisz do mnie codziennie. A jeśli coś się stanie, przyjdź prosto do mnie, rozumiesz?

  • Rozumiem, mamo. Dziękuję.

Rozmowa z matką nieco uspokoiła Lenę, ale melancholia nie ustępowała. Wiedziała, że ​​przed nią trudne dni, ale na razie chciała po prostu przetrwać ten jeden.

Minął miesiąc. Lena nadal mieszkała z Katią, choć jej siostra już dyskretnie dawała jej do zrozumienia, że ​​nadszedł czas, by i ona wynajęła mieszkanie. Lena rozumiała, że ​​Katia ma rację, ale za każdym razem, gdy otwierała strony internetowe z reklamami, ogarniało ją apatia. Na oddzielne mieszkanie jeszcze nie starczyło pieniędzy – jej pensja w klubie fitness była skromna, a Lena nie miała prawie żadnych oszczędności.

Anton nigdy nie pisał ani nie dzwonił. Lena także milczała, choć czasami, leżąc w nocy i nie mogąc zasnąć, wyobrażała sobie, że on przychodzi do niej, prosi o przebaczenie, mówiąc, że zachował się głupio. Ale rano te fantazje rozwiały się jak dym.

W pracy Lena starała się być pogodna, choć jej koledzy zauważyli, że stała się cichsza i bardziej zamyślona. Dzień po jej zmianie spotkała się z nią Sveta, instruktorka jogi, z którą czasami rozmawiały.

  • Len, wszystko w porządku? – Sveta przyjrzała się jej uważnie. – Ostatnio jesteś w złym humorze.

„Och, tak po prostu” – Lena spróbowała się uśmiechnąć. — Sprawy rodzinne.

„Och, wiem o tym” – westchnęła Sveta. — Mój były mąż również był prawdziwym darem. Chcesz gdzieś pójść i trochę się zabawić?

Lena chciała odmówić, ale pomyślała: dlaczego nie? Już od miesiąca siedziała w domu, wychodząc tylko do pracy i na rzadkie spacery z Katią.

„No dalej” – skinęła głową. – Tylko nie na długo, jutro muszę wcześnie wstać.

Poszli do małej kawiarni znajdującej się niedaleko. Sveta zamówiła sobie sok, Lena zamówiła koktajl. Rozmowa przebiegała gładko: Sveta opowiadała o swoich wyjazdach na warsztaty jogi, o zabawnych klientach, o tym, jak kiedyś była bliska przeprowadzki do Indii. Lena słuchała, uśmiechała się i po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła, że ​​może oddychać swobodniej.

  • A co z tobą, Len? – Swieta spojrzała na nią. – Powiedz mi, jaki rodzaj działalności prowadzisz.

Lena zawahała się, ale po chwili podjęła decyzję. Opowiedziała o kłótni, o Antonie, o tym jak ją wyrzucił. Sveta słuchała nie przerywając.

„Co za kozioł” – powiedziała, kiedy Lena skończyła. – Przykro mi, ale to już dno. Jesteś młoda, piękna i mądra. Po co ci taki mężczyzna?

„Nie wiem” – Lena wzruszyła ramionami. — Myślałem, że będziemy razem na zawsze. A teraz… nawet nie wiem, czego chcę.

„Chcesz być szczęśliwa” – powiedziała pewnie Sveta. – I tak zrobisz. Daj sobie czas. I nie siedź w domu, Len. Jedź gdzieś, spróbuj nowych rzeczy. Życie jest wielkie, wiesz.

Lena skinęła głową, czując, jak ciepło rozlewa się po jej piersi. Sveta miała rację – życie się nie kończy. A może to była szansa, żeby zacząć wszystko od nowa.

W domu Katia przywitała ją z uśmiechem.

  • O, kim jest ta szczęśliwa osoba? — puściła oko. — Gdzie byłeś?

„Siedzieliśmy z Swietą w kawiarni” – odpowiedziała Lena, zdejmując płaszcz. — Rozmawialiśmy. To takie miłe, wiesz.

  • No, nareszcie! – Katya klasnęła w dłonie. – W przeciwnym razie myślałabym, że zostaniesz zakonnicą. Słuchaj, może pójdziemy gdzieś w ten weekend? Do kina albo gdzieś indziej.

„No dalej” – uśmiechnęła się Lena. – Tylko żadnych kijów, okej? Nie jestem na to gotowy.

„Mamy umowę” – zaśmiała się Katya. — Kino i pizza. Czy nadchodzi?

  • Już nadchodzi.

W ciągu kolejnych tygodni Lena zaczęła powoli wracać do życia. Zapisała się na kursy angielskiego – od dawna o tym marzyła, ale Anton zawsze ją zbywał: „Po co ci to? „Po prostu wydaj pieniądze”. Teraz postanowiła, że ​​sama będzie robić to, co chce.

W weekendy on i Katia chodzili do kina, spacerowali po parku, a nawet kilka razy wybrali się za miasto. Lena poczuła, że ​​coś się w niej zmienia. Nadal tęskniła za Antonem – a raczej za mężczyzną, którym kiedyś był – ale ból stawał się coraz mniejszy.

Pewnego wieczoru Katia wróciła z pracy z tajemniczym uśmiechem.

„Len, mamy wieści” – powiedziała, siadając na sofie. — Przypadkiem dowiedziałem się czegoś o twoim Antonie.

  • Co? — Lena się spięła. – Skąd w ogóle jesteś…

„Tak, mam kilku znajomych” – odrzekła Katya. – Krótko mówiąc, wygląda na to, że mieszka z jakąś dziewczyną. Młodzi, zawsze modni. Mówią, że wyrzucił cię z domu przez nią.

Lena milczała. Spodziewała się, że poczuje ból, złość, ale zamiast tego nie poczuła… niczego. Pustka.

  • Len, jak się masz? – Katya spojrzała na nią z troską.

„Wszystko w porządku” – Lena wzruszyła ramionami. – Szczerze mówiąc, już mnie to nie obchodzi. Pozwól mu żyć jak chce.

  • Poważnie? — Katia zmrużyła oczy. – No cóż, w takim razie jesteś dobrym chłopcem. Wyrwałbym temu draniowi wszystkie włosy.

„On nie jest tego wart” – Lena uśmiechnęła się słabo. – Czy to prawda?

Ona nie skłamała. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła, że ​​Anton już jej nie trzyma. Była wolna.

Minął rok. Lena wynajęła małe studio na obrzeżach miasta. Mieszkanie było skromne, ale przytulne: wąskie łóżko, mały stolik, kilka półek z książkami. Lena urządziła go według własnego gustu i za każdym razem, gdy wracała do domu, czuła się na swoim miejscu. Język angielski szedł jej powoli, ale Lena się nie poddawała. Życie, które odbudowywała, nie było idealne, ale było prawdziwe.

Pewnej soboty Lena poszła do supermarketu, aby kupić artykuły spożywcze. Stała przy półce z płatkami śniadaniowymi, gdy usłyszała znajomy głos.

  • Leno?

Odwróciła się. Anton stanął przed nią. Wyglądał fatalnie: schudł, miał cienie pod oczami, a jego koszula była pognieciona. Obok niego stała dziewczyna – bystra, z długimi sztucznymi rzęsami i w krótkiej skórzanej spódniczce. Spojrzała na Lenę z ciekawością.

„Anton” – Lena skinęła głową, próbując zachować spokojny głos. – Cześć.

„Len, ja…” Anton zawahał się, patrząc w podłogę. – Jak się masz? Wyglądasz dobrze.

„Dziękuję” – Lena lekko się uśmiechnęła. – Nic mi nie jest. A ty?

„Och, tak po prostu” – wzruszył ramionami, wyraźnie czując się niezręcznie. – To jest Vika, moja… przyjaciółka.

„Dzień dobry” – Vika wyciągnęła rękę, ale Lena tylko skinęła głową.

„Cieszę się z twojego szczęścia” – powiedziała i w jej głosie nie było ani krztyny sarkazmu. – Muszę iść. Powodzenia.

Odwróciła się w stronę półki, ale Anton nagle złapał ją za łokieć.

„Len, zaczekaj” – powiedział szybko. — Czy możemy porozmawiać? Sam?

Lena spojrzała na Vikę, która zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała.

„Okej” westchnęła Lena. – Pięć minut.

Podeszli do okna. Anton pociągnął za brzeg rękawa, jakby nie wiedział, od czego zacząć.

„Len, ja… ja byłem głupcem” – powiedział w końcu. — To, co zrobiłem… było błędem. Żałuję tego. Bardzo.

Lena spojrzała na niego i w jej głowie krążyła tylko jedna myśl: „Już za późno”.

„Anton, to już przeszłość” – powiedziała spokojnie. – Nie chowam urazy. Żyj swoim życiem.

„Ale ja chcę wszystko naprawić” – podszedł bliżej. – Len, zdałem sobie sprawę, że cię kocham. Vika – to jest po prostu bzdura. Chcę, żebyśmy znów byli razem.

Lena prawie się roześmiała. Rok temu mogłaby w to uwierzyć. Ale teraz przejrzała go na wylot: zdezorientowanego, słabego, szukającego kogoś, kto okaże mu współczucie.

„Anton” – spojrzała mu w oczy. – Sam kazałeś mi zniknąć. Zniknęłam. I wiesz, jestem szczęśliwy bez ciebie.

„Len, proszę” – złapał ją za rękę, ale ona delikatnie się odsunęła.

„Żegnaj, Anton” – powiedziała i poszła do kasy.

Vika dogoniła ją przy wyjściu.

  • Jesteś jego byłą, prawda? — zapytała, krzyżując ramiona. – On cały czas o tobie mówi. Już mam tego dość.

„Współczuję” – Lena wzruszyła ramionami. – Ale to już nie mój problem.

Wyszła na zewnątrz i odetchnęła chłodnym powietrzem. Poczuła lekkość w piersiach, jakby zrzuciła z siebie wielki ciężar. Anton został porzucony – nie tylko w supermarkecie, ale i w swoim życiu.

Kilka miesięcy później Lena siedziała w kawiarni z Katią i Swietą. Obchodzili jej urodziny – dwadzieścia dziewięć lat. Stół był zastawiony talerzami z przekąskami, a wszyscy troje śmiali się z historii, którą opowiadała Swieta.

— A potem mówi do mnie: „Myślałem, że joga to po prostu rozciąganie!” — Sveta przewróciła oczami. — A on sam dyszy jak parowóz na pierwszej lekcji!

„O, chłopaki” – zaśmiała się Katya. – Len, powiedz mi, jak się czuje twoja była? Nadal spędzasz czas z tą lalką?

„Kto wie?” Lena machnęła ręką. — Nie widziałem go od czasu spotkania w sklepie. A ja nie chcę.

  • Cóż za nastrój! — Sveta podniosła kieliszek. – Dla ciebie, Len. Wypijmy za nowe życie i za to, żeby wszystkie kozy dostały to, na co zasługują!
  • Popieram! – Katya stuknęła się z nią kieliszkiem. – Len, jesteś świetny. Jestem z ciebie dumny.

„No weź” – Lena machnęła ręką zawstydzona. — Po prostu żyję najlepiej, jak potrafię.

Ale w głębi duszy wiedziała, że ​​Katya ma rację. Ten rok był trudny, ale uczynił ją silniejszą. Nauczyła się cenić siebie, swoje pragnienia i swoją wolność. Anton, Vika, ich dramaty – to wszystko działo się gdzieś daleko, w innym życiu.

Później, gdy wyszli z kawiarni, Lena zatrzymała się i spojrzała na rozgwieżdżone niebo. Miasto wokół niej było hałaśliwe, lecz ona czuła spokój. Sprawiedliwość, o której mówiła Katia, nie polegała na tym, że Anton dostał to, na co zasłużył. To właśnie Lena odnalazła siebie. I to było najlepsze, co mogło się wydarzyć.

  • Len, idziesz? – krzyknęła Katya, odwracając się.
  • Już idę! – Lena roześmiała się i dogoniła swoich przyjaciół.

Życie toczyło się dalej. I była dobra

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *