Automatycznie spojrzałam na zegarek. 10:15. Dam radę. Wściekłość i uraza, które we mnie kipiały, ustąpiły miejsca lodowatemu spokojowi. Muszę to zobaczyć. Musisz wiedzieć.
Szybko zarzuciłem płaszcz, chwyciłem kluczyki do samochodu i wybiegłem z mieszkania, zostawiając na ekranie niedopitą kawę i niedokończony film. Adrenalina pulsowała mi w skroniach, pompując krew przez żyły. Każda sekunda wydawała się wiecznością, gdy pędziłem ulicami miasta w stronę tego przeklętego hotelu.
Parkuję i wyłączam silnik. Moje ręce trzęsą się zdradziecko, ale staram się opanować. Przyjęcie. Dziewczyna o zmęczonym wyglądzie żuje gumę.
– Cześć, szukam… eee… – jąkam się. – Szukam mojego męża. Powinien być tutaj, w pokoju 207.
Dziewczyna patrzy na mnie obojętnie.
– Niestety, nie mogę udzielić informacji o naszych gościach.
– Proszę, to bardzo ważne. Mam wszelkie powody sądzić, że jest w niebezpieczeństwie. Jestem jego żoną i muszę się upewnić, że wszystko z nim w porządku.
Musiałem trochę udawać litość, trochę kłamać. Zadziałało. Westchnęła i po chwili wahania wyszeptała:
– Wstań, ale bądź ostrożny.
Wbiegłem po schodach niczym kula, przeskakując stopnie. 207. Serce waliło jak u ptaka w klatce. Zatrzymała się, wzięła głęboki oddech i zapukała zdecydowanie.
Cisza.
Zapukała głośniej.
Znów cisza.
I wtedy usłyszałem stłumiony śmiech. Śmiech kobiet.
Zebrałem całą swoją wolę w pięść, nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi.
W pokoju było półmrok. Ciężkie zasłony były zasłonięte, tworząc w pokoju intymny półmrok. Na łóżku, pod pogniecionym kocem siedział… mój brat. A obok niego… moja najlepsza przyjaciółka Masza.
Spojrzeli na mnie z przerażeniem w oczach.
— Co… co tu się dzieje? – wyszeptałam, nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczyłam.
Masza wyskoczyła spod koca i pośpiesznie założyła sukienkę. Brat pozostał milczący, z głową spuszczoną.
„Ja… ja wszystko wyjaśnię” – zaczęła Masza drżącym głosem. – Postanowiliśmy… postanowiliśmy zrobić ci niespodziankę. Jutro są twoje urodziny. Planowaliśmy przeprowadzkę do innego miasta, ale skręciłam kostkę…
Spojrzałem na nie, próbując zrozumieć znaczenie jej słów. Niespodzianka? Urodziny? Ale czek… nazwa…
I wtedy mnie olśniło. Pokój zarezerwowano na nazwisko brata, a imię Maszy widniało w kolumnie „gość”. Nie skłamał. Tak naprawdę poszedł po mleko, ale zatrzymał się tu po drodze, żeby pomóc mi zorganizować przyjęcie. A ja… ja prawie wszystko zniszczyłam swoją zazdrością i podejrzliwością.
Gardło mi wyschło ze wstydu. Poczułam, że łzy napływają mi do oczu.
„Przepraszam” – wyszeptałam, cofając się do drzwi. – Zupełnie źle to zrozumiałem.
Wybiegłem z pokoju, zostawiając ich zdezorientowanych. Zszedłem na dół, wybiegłem z hotelu i wsiadłem do samochodu. W głowie mi szumiało od wyrzutów sumienia i zażenowania. Strasznie wstydziłam się swojego porywczego charakteru i tego, że nie ufałam osobom mi najbliższym.
Jutro są moje urodziny. I wiem, że to będą najbardziej niezręczne urodziny w moim życiu. Ale to będzie lekcja. Lekcja o zaufaniu, przebaczeniu i słuchaniu drugiej strony przed wyciąganiem pochopnych wniosków. A może po prostu kupić trochę mleka.