Cień był bliżej i rozpoznałem go. Eleno. Była żona. Ten sam, „słaby”. Stała w drzwiach, wysoka i wyniosła, w czarnej sukience i… tych samych butach. Christian Louboutin. Przypomniałem sobie, jak chwalił się, że dał je jej na pogrzebie jej matki. „Żeby chociaż coś ją uszczęśliwić w tym strasznym dniu” – powiedział, jakby szukając wymówek.
Elena powoli weszła do pokoju, jej wzrok przesunął się po mężczyźnie leżącym na łóżku, po czym zatrzymał się na mnie. W jej oczach nie było współczucia ani złośliwości, tylko jakaś chłodna, wyrachowana ciekawość.
„On nie umarł” – powiedziała spokojnie, jakby stwierdzając fakt. – “Po prostu śpię.”
Poczułem ulgę, ale natychmiast zastąpiło ją zdumienie. „Jak… jak tu trafiłeś?”
Elena się uśmiechnęła, ten gest wydał mi się dziwnie znajomy. „Wciąż mam klucze. I tak to się toczy.” Podeszła do szafki nocnej, podniosła pustą butelkę i zaczęła ją obracać w dłoniach. „Nieudana próba. Zbyt mała dawka. Zawsze był taki… niezdecydowany”.
Milczałem, próbując zrozumieć, co się dzieje. Dlaczego ona tu jest? Czego ona chce?
„Wiesz?” Elena nagle spojrzała mi prosto w oczy. – „Zawsze kochał dramat. Zawsze grał ofiarę. I zawsze znajdował kobiety, które były gotowe go uratować”. Zatrzymała się i taksująco mi się przyjrzała. „Najpierw ja, potem ty. „Ciekawe, kto będzie następny?”
Jej słowa były jak lodowaty prysznic. Nagle zdałem sobie sprawę, że on bawi się mną, tak jak bawił się nią. Wykorzystując nasze uczucia, nasze współczucie, naszą potrzebę miłości.
Elena odłożyła butelkę i ruszyła w stronę drzwi. „Obudź go, jak się obudzi. I powiedz im, że przyszłam. I jeszcze jedno…” Zatrzymała się w drzwiach, odwracając się do mnie plecami. „Nie powinieneś nosić cudzych butów”.
I pozostawiając mnie całkowicie zdezorientowaną, odeszła. Stałem tam jak oszołomiony, patrząc na śpiącego mężczyznę. Myśli kłębiły się w mojej głowie, fragmenty wspomnień układały się w nowy, przerażający obraz.
Podszedłem do łóżka i pochyliłem się nad nim. Spał spokojnie, jego twarz była spokojna i pogodna. Mogłabym go obudzić. Mogłem mu opowiedzieć wszystko, czego się dowiedziałem. Mogła zażądać wyjaśnień.
Zamiast tego odwróciłem się i wyszedłem z sypialni. Wziąłem kluczyki do samochodu i cicho zamknąłem za sobą drzwi. Nie wrócę tam już. Daj mu spać. Pozwólmy mu odegrać swoją rolę. A ja… zdejmę te cholerne buty i pójdę swoją drogą. Tym razem – na swoim miejscu.