**Okej, będę kontynuować jako fikcyjną historię, zachowując styl i ton emocjonalny.
PODSŁUCHAŁAM, JAK MÓJ MĄŻ ROZMAWIAŁ O MNIE SWOJEJ RODZINIE I NIE MOGĘ PRZESTAĆ PŁAKAĆ
Jesteśmy małżeństwem od dwóch i pół roku.
Pobraliśmy się zaledwie trzy miesiące po tym, jak się poznaliśmy, a ja zaszłam w ciążę zaraz po ślubie.
Teraz nasze dziecko ma 7 miesięcy.
Dziś odwiedziliśmy jego rodziców.
Siedzieliśmy na podwórku, a jego rodzice byli w domu.
W pewnym momencie mąż poszedł do domu po jedzenie, ale już nie wrócił.
Postanowiłem pójść i zobaczyć, co się stanie.
Gdy wszedłem do domu, zobaczyłem, że rozmawia z rodzicami… i nagle wybuchnął płaczem.
Zamarłam w drzwiach salonu, w którym siedzieli, starając się pozostać niezauważona. Moje serce zaczęło walić jak szalone. Rzadko płacze. Nigdy nie płacze w ten sposób, nieustannie. Zobaczyłam, jak matka mojego męża go przytula, głaszcze po głowie, a mój ojciec siedzi obok niego z kompletnie zagubionym wyrazem twarzy.
„Ja po prostu… czuję się, jakbym tonął” – jego głos załamał się i przeszedł w szloch. „Myślałem, że dam sobie z tym radę. Myślałem, że damy sobie radę. Ale to jest zbyt… zbyt trudne. Patrzę na nią… na dziecko… i rozumiem, że… nie jestem mężem, nie jestem ojcem, jakim powinienem być. Niszczę wszystko”.
Nogi miałem jak z waty. Nie mogłem się ruszyć. Łzy popłynęły mi z oczu same, cicho, paląc moje policzki. Czy niszczę wszystko? I? A może to On niszczy? A co dokładnie?
Matka męża mówiła cicho: „Synu, ale ty ją kochasz, prawda? A dziecko? To jest najważniejsze”.
“Kocham!” – Jego głos zadrżał, ale potem stał się nieco bardziej stanowczy. „Kocham cię bardziej niż życie! Ale… nie wiem, co robić. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Nie byliśmy przygotowani. Nie byłam gotowa. Czuję się uwięziona. W złotej, pięknej pułapce… ale nie mogę oddychać”.
„Ona… ona jest taka… zasługuje na kogoś lepszego. A ja… ja po prostu nie potrafię sobie z tym poradzić. „Mam dość udawania, że wszystko jest w porządku” – powiedział ciszej, ale każde słowo uderzało mnie jak bicz. „Czasami widzę jej matowe oczy. Rozumiem, że jest jej ciężko. I rozumiem, że to przeze mnie. Z powodu mojej słabości. Ponieważ nie mogę jej dać tego, czego potrzebuje. Bez pieniędzy, bez spokoju, bez… szczęścia. Czuję, że jestem dla niej ciężarem. Rozmawiam z nią, próbuję… ale nie mogę powiedzieć tego, co najważniejsze. Boję się, że jeśli jej powiem, że jest mi tak ciężko… że czasami żałuję, że wszystko poszło TAK szybko… Boję się, że mnie znienawidzi. Albo odejdzie.
„Myślę, że popełniłem błąd… duży błąd… który… zrujnował nasze życie. Moje i jej.”
Świat skurczył się do rozmiarów tego pokoju, do dźwięków jego łamiącego się głosu. Żałuje. Jest mu nas żal. A co z dzieckiem? Że wszystko wydarzyło się tak szybko? Mój mózg odmówił przetworzenia tej informacji. Stałam tam sparaliżowana bólem, słuchając, jak mężczyzna, którego kochałam i z którym budowaliśmy rodzinę, wyznaje swoim rodzicom, że czuje się nieszczęśliwy i uważa, że nasze małżeństwo było pomyłką. I że zasługuję na kogoś lepszego niż on.
Powoli i cicho wycofałem się na korytarz, a potem do drzwi wejściowych. Musiałem wyjść. Świeże powietrze. Trzymaj się z daleka od tych słów. Wyszedłem na podwórze. Słońce świeciło jasno, ptaki śpiewały, a dziecko spokojnie spało w wózku obok ławki. Idylla. Ale wewnątrz mnie wszystko się zawaliło. Rozpadło się w pył.
Wziąłem wózek i dotoczyłem go do bramki. Szybko. Musiałem wyjść. Już teraz. Nie mogłem tam zostać ani minuty dłużej. Nie mogłam widzieć jego rodziców, bo wiedziałam, co przed chwilą usłyszeli. Nie mogłam go widzieć, bo wiedziałam, co powiedział.
Nie wiedziałem dokąd idę. Nie wiedziałam, co mu powiem, kiedy wyjdzie i zobaczy, że nas nie ma. Nie wiedziałem, jak dalej żyć z tą świadomością. Słowa, które usłyszałem, wypaliły mi ranę w środku.
Pchałam wózek wzdłuż drogi, a łzy płynęły mi nieprzerwanie, rozmazując obraz. Słońce nadal świeciło, ale dla mnie świat po prostu stał się ciemny. I nie miałem pojęcia, jak się z tego wydostać.