Tanya, nie obrażaj się na mnie, nie będę z tobą mieszkał.

Tanya, nie obrażaj się na mnie, nie będę z tobą mieszkał.

  • Może spróbujemy, Sierioża?! – Tanya spojrzała na niego niemal bez mrugnięcia, a na jej twarzy pojawił się rumieniec.
    — Powiedziałam wszystko, Tatiano…
    Ira Podbereznykh urodził się, gdy Siergiej był w pierwszej klasie.
    Pamiętał bardzo dobrze jej matkę, piękność Larisę, rozpoznawalną w całym regionie, z ogromnym brzuchem i dumnego rodzica Jurija.
    A potem Larisa wytoczyła przez bramkę wózek, który tak bardzo chciał obejrzeć… W tamtym momencie wydawało mu się to jakimś cudem.
    Siergiej dorósł, Irinka też dorastała. Oto ona, wybiegająca już z bramy domu rodziców w jaskrawej sukience, z dużą kokardą na blond głowie.

Tutaj bawi się z przyjaciółmi, budując domek przy ogródku przed domem.
Siergiej widział to wszystko z okna domu swoich rodziców, który znajdował się po przeciwnej stronie ulicy, naprzeciwko domu, w którym mieszkała rodzina Podbereżników.

  • Sierioża, proszę zabierz Irę do domu! — zapytała pewnego dnia Larisa.
    A Siergiej nie odmówił, więc przez prawie rok opiekował się pierwszoklasistką Irinką.
    Początkowo szli do szkoły w milczeniu, ale Irinka jako pierwsza straciła panowanie nad sobą i zaczęła opowiadać mu najróżniejsze historie i zdarzenia, które miały miejsce na lekcjach.

Lekcje Irinki skończyły się wcześniej, a ona cierpliwie czekała, aż Siergiej będzie wolny.
Czasami Siergiej wracał do domu w towarzystwie kolegów z klasy, a Irinka szła z nimi. Już się do tego przyzwyczaił i rano czekał na swoją towarzyszkę podróży przy bramce, a gdy wychodziła, brał ją za rękę i tak szli do szkoły.
Rok później, we wrześniu, Irinka cicho poprosiła go, aby pozwolił jej pojechać z przyjaciółmi.
Dziewczyny poszły naprzód, a Siergiej szedł za nimi w pewnej odległości, obserwując je, gotowy w każdej chwili przyjść im z pomocą. I taki moment, oczywiście, nadszedł.
Pewnego dnia na drodze pojawiła się gęś. Syczał, wyginał szyję, trzepotał skrzydłami, a dziewczyny bały się przejść obok. Siergiej stanął między nimi a ptakiem, a oni przebiegli obok, krzycząc.
A w następnym roku Siergiej wyjechał na naukę do dużej sąsiedniej wsi, gdzie znajdowała się dziesięcioletnia szkoła, i zaczął przyjeżdżać do domu tylko na weekendy i święta.

Irinka zdawała się zapominać, kim on jest, przeszła obok ze spuszczonym wzrokiem i nie przywitała się.
Następnie Siergiej wstąpił do szkoły nawigacyjnej i zaczął bardzo rzadko przyjeżdżać do domu.

  • Mamo, kim jest ta Irinka?! – Siergiej oderwał się od obiadu, a z bramy Podbereżnego wyłoniła się wysoka, dostojna młoda piękność.
  • Nasza Irinko! – Mama także spojrzała przez okno i się uśmiechnęła.
    — Kiedy udało jej się to zrobić? — Siergiej był szczerze zaskoczony.
    „Nadszedł czas…” Mama westchnęła życzliwie, „Za każdym razem wyglądam i jestem szczęśliwa, dostałam od moich rodziców to, co najlepsze!”
    Potem jeszcze kilka razy ukradkiem zobaczył Irinkę, dobrze, że tiul na oknie go zakrył.
    Oto wychodziła z wiadrami na nosidle do pompy, a wiatr – ten złośliwy – tak skutecznie rozchylił jej szlafrok na smukłym biodrze…
    Oto rano Irinka w surowym garniturze ze spodniami poszła na egzaminy…
    Siergiej chciał ją nawet znowu pożegnać…
    Ale ostatnią kroplą był głos, Siergiej usłyszał go, gdy pomagał ojcu naprawiać płot: “Tak, pójdziesz na koniec świata, jeśli usłyszysz taki głos!”

Pewnego dnia, wychodząc z domu rodziców z wiadrami wody, spotkał ją przy pompie.

  • Cześć! — Irinka jako pierwsza przywitała się z Siergiejem, ponownie trafiając go prosto w serce.
    „Witaj, Ira” – odpowiedział Siergiej, nieco nieśmiało.
    Napełnianie wiader zajęło mu dużo czasu, ale nie potrafił wymyślić żadnego tematu, o którym mógłby z nią porozmawiać…
    Siergiej opuścił ten czas z jakąś ukrytą melancholią. Wygląda na to, że w końcu się zakochał.
    Potem nadeszła przysięga i zadanie, Siergiej wylądował w polarnym mieście Murmańsk.

Kiedy Siergiej wrócił do domu następnym razem, był już pełen nadziei. Śniło mu się, że właśnie teraz wyznaje prawdę Irince… A ona była już w odpowiednim wieku…
Pierwszego dnia Siergiej przespał podróż, a potem zaczęły się dni robocze. Jak zwykle Ojciec opracował plan mający na celu jak najlepsze wykorzystanie dodatkowej siły roboczej.
Już rano drugiego dnia poszli do lasu na odległą działkę, aby przygotować drewno na opał, następnie musieli to drewno porąbać i ułożyć w stodole.

W pośpiechu, by w czasie krótkiego urlopu Siergieja powtórzyć wszystkie punkty planu, ojciec przygotował się do wymiany dolnych koron łaźni. Wymagało to przerobienia ościeżnicy, a następnie wymiany podłogi w tej łaźni.
W końcu ojciec podjął decyzję o wymianie podłogi w stodole… I tak minęły dwa tygodnie.
Siergiej od czasu do czasu spoglądał na sąsiednią bramę, która zwykle była zamknięta. Czasami wychodziły z nich Larisa albo Yuri, ale Irinka nigdy się nie pojawiała.

  • Mamo, dlaczego nie widzisz Irinki? — Siergiej postanowił zapytać pewnego dnia.
    — Poszedłem się uczyć. „Teraz mieszka w mieście” – odpowiedziała mama.
    Siergiej tym razem wyjechał do Murmańska z niczym.
    Przybywszy rok później, zobaczył Irinkę tylko raz, ale mu się to nie spodobało. Siergiej znów stał się mimowolnym obserwatorem ze swej kryjówki za tiulową zasłoną.
    Szedł z nią wysoki, chudy i bezczelny chłopak ze wsi. Facet rozmawiał o czymś, najwyraźniej żartował i śmiał się z własnych żartów. Irinka uśmiechnęła się pobłażliwie i spojrzała na tego idiotę z jakimś rodzajem współczucia, które było nieprzyjemne dla Siergieja.
    Potem Siergiej dowiedział się, że Irinka wyszła za niego za mąż i obecnie mieszkają w ośrodku obwodowym.
    Siergiej, regularnie odwiedzając rodziców, czasami ją widział, a co gorsza, słyszał…
    „Sierioża, przestań już cierpieć, nie jesteś chłopcem…” Wygląda na to, że jego matka już dawno domyśliła się jego kłopotów.
  • No cóż, to widać, prawda?
  • No i co powiesz na to, żebyś tego nie zauważył? Widzę jak na nią patrzysz. Gdybym mógł spotkać kogoś w Murmańsku, może bym się uspokoił… Jak głosi przysłowie: „Masza jest dobra, ale nie nasza!” Nie myśl o niej więcej, nie dręcz swego serca!
  • No cóż, staram się nie myśleć, ale ciągle myślę…

Siergiej przyjeżdżał coraz rzadziej; służba wiodła go po rozległym kraju, głównie do odległych garnizonów.
Jako mężczyzna nieżonaty nie miał argumentów i, prawdę mówiąc, próbował teraz znaleźć miejsce, w którym byłoby mu jak najtrudniej… Jakby chciał się za coś ukarać.
Nie mógł więc przybyć na pogrzeb ojca i choć bardzo się starał, dotarł na miejsce dopiero dziewiątego dnia.
Cztery lata później spóźnił się również na pogrzeb matki. Jednak we wsi nikt nie jest porzucony, a kiedy przybył, sąsiedzi zrobili wszystko, czego oczekiwano.
Widząc Siergieja przy bramie domu rodziców, jego sąsiadka Larisa wyszła do niego i dała mu klucz; to ona wysłała mu telegram o śmierci matki.

Drugiego dnia Siergiej poszedł na cmentarz i uporządkował groby. Następnie posortowałem gruz, który nagromadził się przez lata. Moi rodzice nie wyrzucili prawie niczego.
Mama ostatnio bardzo chorowała i oczywiście zaniedbała dom, Siergiej zrobił wielkie porządki. Wieczorami zaś, w samotności, przeglądał albumy ze zdjęciami i nagle natknął się na pożółkłą, złożoną na kilka stron gazetę.
Na zdjęciu byli on i Irinka… Albo poszli do szkoły, albo właśnie wracali, a korespondent z miasta przyjechał tego samego dnia, aby zrobić zdjęcia faworytom w porządkowaniu terenu.
Siergiej nie pamiętał, jak na nie trafił, ale zdjęcie to pojawiło się w lokalnej gazecie w kolejnym tygodniu. Korespondent pomylił ich z bratem i siostrą.
W przeddzień wyjazdu Siergiej uzgodnił z sąsiadami, Larisą i Jurijem, że zajmą się domem, pozwalając im korzystać z ogrodu i warzywnika zgodnie z ich przeznaczeniem, z czego byli bardzo zadowoleni.

„No więc teraz Irina nie może kupić ziemniaków w mieście, a Walerij siedzi coraz częściej bez pracy, nie ma pieniędzy” – żaliła się Larisa.

  • Jak jej się tam żyje? — Siergiej próbował pytać tak neutralnie, jak to tylko możliwe.
  • Tak, nie za bardzo “jak”! Mieszkają u ciotki Walerego, Marii. Irinka jest tam tak, jakby była gościem, a nie gospodynią! Walerka pije i wypędza ich oboje…
  • Dlaczego więc ona go znosi?
  • Miłość, mówi! Myślę, że Maria ją zaczarowała! – powiedziała Larisa prawie szeptem. — Żyją z emerytury Marii i pensji Irinki, która szyje tam torby w fabryce.
    A czasami nawet wypłacają w tych torbach swoje pensje. Cokolwiek mają czas sprzedać, sprzedadzą z Marią, a czego nie mają czasu sprzedać, Walerij przepija. A mam już około dziesięciu takich różnych toreb. Chcesz, żebym tobie też dał jeden?
    Siergiej początkowo chciał odmówić, ale ostatecznie i tak przyjął propozycję. Produkt okazał się całkiem dobry, gdyby nie wiedział, że został wyprodukowany w jego ojczyźnie, nie uwierzyłby. Teraz wydawało mu się, że to ona, Irinka, uszyła tę torbę.

Po odbyciu kary Siergiej powrócił do wioski. Prawie natychmiast zabrał się za odbudowę domu rodziców, wymienił ogrzewanie, wstawił nowe okna, wykopał szambo, wywiercił studnię…
Teraz dojeżdżał do pracy w mieście nowym, choć nie najdroższym, samochodem.
Nie widywano go często we wsi, tylko gdy wracał z pracy lub rano, gdy wyjeżdżał samochodem na ulicę, zamykał bramę i jechał do pracy.
Nie miał tu żadnych przyjaciół, a nieliczni koledzy z klasy, którzy nie wyjechali, również byli zajęci własnymi sprawami.

  • Hej, mistrzu! Co robisz?! przybył – i uciekł… – rozległ się kobiecy głos, który brzmiał znajomo.
    Siergiej nie zdążył jeszcze zamknąć bramy i stanął w otworze. Starsza kobieta patrzyła na niego z drugiej strony i się uśmiechała.
  • Cześć! – Siergiej cały czas patrzył na jej twarz, dostrzegając w niej znajome rysy.

— Nie poznajesz mnie?

  • Nie…
  • Ale ja jestem twoim wychowawcą!
  • Galina Wasiliewna! – Siergiej nagle ją rozpoznał.
    „Proszę wejść” – powiedział, otwierając szerzej wciąż niezamkniętą bramę.
  • Więc postanowiłeś wrócić do domu?
  • Tak, dużo podróżowałem po świecie i chcę żyć jak gospodarz w swoim własnym domu.
  • To oczywiście dobrze! Tylko pani twojego domu tam nie ma!
    „Tak, jest takie pominięcie” – zgodził się Siergiej.
    — A z twojej klasy mamy dwie osoby rozwiedzione i dwie wdowy. Są dobre kobiety, ale nie ma już porządnych mężczyzn.
  • Pamiętasz, prawda? – Galina Wasiliewna kontynuowała swoją opowieść, – Swietka i Witalka zaprzyjaźniły się w szkole, a kiedy wrócił z wojska, pobrały się. Mieszkali razem przez długi czas, a potem uciekli. On odszedł, a ona ciągle czeka na księcia…
    Albo Lenka też mieszkała ze swoim Miszką przez dwadzieścia lat, on się wygłupiał. Wytrzymała i wytrzymała, a potem go wyrzuciła. Teraz ona jest u władzy.

A Taniuszka pochowała swego Wołodię. Okazał się dobrym człowiekiem, ale Bóg nie obdarzył go zdrowiem. Teraz ona również mieszka sama, dzieci są już dorosłe i wyprowadziły się.
A także Marina, nasza piękność. Pochowała też swojego Saszę, ich syn jest już dorosły…
Siergiej nagle uświadomił sobie, że nigdy, ani razu, nie pamiętał o swoich kolegach z klasy. Wszystkie one po prostu tam były i nic nie znaczyły. Nie chciałby widzieć żadnego z nich w swoim domu.

  • Spójrz, jaki masz wybór! – Galina Wasiliewna chytrze zmrużyła oczy.
    „Pomyślę o tym…” – powiedział niepewnie Siergiej.
  • Myśl, myśl, Sierioża! No cóż, jest tylko jeden taki człowiek! To nieprawda…
    Galina Wasiliewna w końcu odeszła. Siergiej zamknął bramę na zasuwę; nie chciał dziś nikogo widzieć.

Pewnego dnia, wracając z pracy, Siergiej dostrzegł z daleka szczupłą kobietę idącą poboczem drogi.
Nagle z jakiegoś powodu pomyślałam: „Irinka!”
Nie jechał szybko, ale i tak ją dogonił. Tak, to była ONA.
Siergiej zatrzymał się.

  • Ira, cześć! Wsiadaj, podwiozę cię!
  • Cześć! – Siergiej był znów oszołomiony jej głosem.
    Do domu rodziców pozostało jeszcze około trzystu metrów, ale Irinka nie odmówiła.
    — Przyjechałeś z wizytą? – Tak dawno od niej nie słyszał, a teraz był gotowy porozmawiać o wszystkim, byleby tylko nie milczała.
  • Na dobre… Walera umarła…
  • Czyli jesteś młodą wdową?
    Irinka milczała.

Zatrzymali się przed bramą Podbereznykh i Irinka wyszła, dając mu swoje „Dziękuję!” jako ostatni dar, który brzmiał w jej sercu przez cały wieczór i cały następny dzień.
Siergiej przyszedł się oświadczyć wieczorem, po powrocie z pracy. Larisa była pierwszą osobą, która go spotkała, tuż na podwórzu.

  • Ciociu Lariso, czy Irinka jest w domu?
  • Gdzie ona teraz byłaby w domu?!
  • Słuchaj, chcę ci się oświadczyć… Kochałem ją całe życie! Od czasu, kiedy poprosiłeś mnie, żebym odprowadził cię do szkoły.
  • Tak, wiem! Twoja matka i ja rozmawialiśmy o tobie. No cóż, jakoś wtedy to nie zadziałało. Irinka była jeszcze młoda, a potem odszedłeś. A ten Walery, nieżyjący już główniczek, też zjawił się nie w porę – przeżegnała się Larisa – o zmarłym nie można mówić źle, ale o nim nie można powiedzieć nic więcej…
    Zaczął pić. Irinka cały czas próbowała odwrócić jego uwagę, wymyślić dla niego jakieś zajęcie. Była naiwna! Myślałam, że ją reedukuje…
    Albo wywalą go z pracy, albo będzie pracował za dużo, wywoła skandal i go wywalą…
    Tak, okazuje się, że on też ją bił. Ona, biedactwo, pożyczyła pieniądze, żeby mu spłacić dług, a potem oddała je ze swojej pensji… A jeszcze porzuciła swoje dziecko przez niego… I więcej ich nie było…
  • No to dlaczego nie odszedłeś?

— Próbowałem ją przekonać. Gdzie można go przekonać?! Poprzeczny! Zapłakała i znowu do niego wróciła, cały czas mając nadzieję, że przynajmniej zarobi wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić sobie miejsce do zamieszkania w tym mieście, skoro w tamtym momencie nie było gdzie mieszkać. Czy naprawdę można na nim zarobić pieniądze? Wejdź już, panie młody! Siwe włosy w brodzie… – uśmiechnęła się.

  • Iro! – Siergiej wszedł do domu.
  • Cześć, Sierioża! – Pojawiła się w drzwiach dużego pokoju.
  • Musimy porozmawiać…
  • No, chodźmy porozmawiać!
  • Wiesz, nikomu o tym nie mówiłam… – całą moją determinację porwał wiatr, – Kocham cię!.. A odkąd się dowiedziałam, że jesteś już wolna, nie mogę znaleźć dla siebie miejsca…
  • Wiem!
  • Wyjdź za mnie…
  • Nie spiesz się, Sierioża. Walery nie ma jeszcze czterdziestu lat…
    — Znów ten Walery!
  • No cóż, tak! Mój mąż, ostatecznie… Mieszkaliśmy razem, w jakiś sposób, przez prawie dziesięć lat. Poczekaj jeszcze chwilę.
  • Czekałem na ciebie całe życie! Ma już pięćdziesiąt kilka lat, kto wie, ile życia jej jeszcze zostało?!
    „Cóż, nie mogę, jeszcze nie…”
    I tak jego bolesne oczekiwanie znów się przeciągnęło, widział ją i słyszał niemal codziennie.

Pewnego razu, po powrocie z miasta, Siergiej zastał Galinę Wasiljewnę i jej koleżankę z klasy Tanię, która znacznie podrosła, siedzącą na ławce przy bramie.

  • Cześć! – Siergiej wysiadł z samochodu.
  • Cześć, Sierioża! – Tanya się uśmiechnęła – o, idziemy cię odwiedzić!
  • No to wejdź, skoro już przyszedłeś! Tylko że w mojej jaskini nie ma nic, czym mógłbym cię poczęstować.
  • Nic się nie stało! Mam ze sobą kilka ciast, pewnie możesz zaparzyć herbatę… – Galina Wasiliewna pierwsza wstała z ławki i ruszyła w stronę bramy.
    Siergiej wpuścił ich do domu i poszedł wjechać samochodem na podwórze.
    Gdy wrócił, woda w czajniku elektrycznym już się gotowała.
  • Przytulnie tu u ciebie! – Tanya krytycznie spojrzała na niedawno odnowioną kuchnię. – Czy to jest okap? A piec jest nowy! A jest też telewizor!
    Siergiej obserwował w milczeniu, siadając przy stole.
  • Tatiana, uspokój się! – Galina Wasiliewna podniosła głos, jakby zrobiła to już kiedyś na lekcji.
  • Widziałem takie rzeczy tylko w mieście! – Tanya już zaglądała do innego pokoju.
  • Usiądź, mówię! – krzyknęła ponownie Galina Wasiliewna.
    Tanya w końcu usiadła przy stoliku obok niej.
  • Po co przyszliśmy? – zaczęła Galina Wasiliewna – tu, jak to mówią, my mamy towar, a wy macie kupca! No i rozumiesz?
  • Co, chcesz, żebym umawiał Tanyę z tobą?
  • A co z Sieriożą? Jest oszczędną i poważną kobietą… Rozumiesz sam, mężczyzna bez żony jest jak sierota. Żadnego nadzoru, żadnego nadzoru. Dobra żona ma dobrego męża! – stary nauczyciel wciąż wplatał w to ludową mądrość.
  • Już jej tak nie kocham…
  • Przecież ona już nie ma siedemnastu lat! To kwestia czasu! Przyzwyczaisz się… Okej, siedzę tu z tobą już za długo, więc pójdę powoli. Sami sobie ustalacie, nie jesteście małymi dziećmi – Galina Wasiliewna zaczęła podnosić się z krzesła.
  • Co tu jest do negocjacji? Każde z nas mieszkało na swoim i tak będzie nadal. Tanya, nie obrażaj się na mnie, nie będę z tobą mieszkał.
    Galina Wasiliewna pośpiesznie wyszła.
  • Może spróbujemy, Sierioża?! – Tanya spojrzała na niego niemal bez mrugnięcia, a na jej twarzy pojawił się rumieniec.
    „Powiedziałem wszystko, Tatiano” – odpowiedział ostro Siergiej.
  • Co masz do stracenia? Jesteś sam i ja też jestem sam… – Tanya wyciągnęła do niego ręce i dmuchnęła na niego gorącym oddechem.
    Siergiej cofnął się.
  • Nie, Tatiano, nawet nie zaczynaj! – Podniósł się.
    „Okej, nie, to nie” – westchnęła Tatiana, również wstając. „Wiem, że wciąż tęsknisz za tą Irką… Od szkoły jesteś oszołomiona!”
  • Do widzenia! – i ona, patrząc z żalem, odeszła.
    Wkrótce drzwi otworzyły się ponownie. Irinka stanęła na progu.
  • Sierioża! – krzyknęła.
  • Cześć, Ira! – Siergiej wstał, aby wziąć udział w spotkaniu.
  • Tak się przestraszyłam, jak ich zobaczyłam…
  • Czego tu się bać? – Siergiej nie zrozumiał.
  • Nie oddam cię nikomu! – Irinka, niemal płacząc, pobiegła do niego.

Siergiej obudził się, jak zwykle, przed świtem; budzik już dawno przestał być mu potrzebny.
Irinka spała mocno i spokojnie. Cicho wypełzł spod koca i zaczął przygotowywać się do pracy.
Po śniadaniu Siergiej, jakby nie wierząc w swoje szczęście, znów spojrzał na śpiącą kobietę.
Gdy wychodził z podwórza, zobaczył Larisę stojącą przy furtce i wyszedł do niej.

  • Cześć!
  • Dzień dobry, zięciu! A gdzie jest Irinka?
    „On śpi…” odpowiedział po prostu Siergiej.
    — Rada dla ciebie i miłość! – Larisa przecięła mu drogę, jakby go błogosławiła.
  • Powinieneś dbać o dom. Nie obudziłem jej. A ja muszę iść do pracy…
    Następnego lata babcia Larysa siedziała na ławce przy furtce domu zięcia, w słońcu, i bujała wózek ze swoim długo oczekiwanym wnukiem Aloszką…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *