Rodzina Smithów była zawsze otwarta i przyjazna. Byli znani ze swojej gościnności i chęci pomocy każdemu, kto potrzebował wsparcia.
Mieli już czwórkę wspaniałych dzieci, z których każde wnosiło do domu radość i śmiech, ale czasami wydawało się, że w ich przytulnym domu zawsze jest miejsce dla jeszcze jednego dziecka, które potrzebuje miłości i opieki.
Pewnego dnia, siedząc przy rodzinnym stole i dyskutując o swoich marzeniach i nadziejach, w ich sercach pojawiła się myśl o adopcji — naprawdę chcieli dać dom i miłość komuś, kto najbardziej tego potrzebował, kto szukał ciepła i wsparcia.
Ich wybór padł na ciemnoskórego chłopca z sierocińca o imieniu Daniel. Był cichy i nieśmiały, ale w jego oczach tliła się nadzieja i pragnienie bycia częścią rodziny.