- No dobrze, kiedy wychodzisz za mąż? – matka skarciła syna. „Wkrótce skończysz trzydzieści sześć lat i nadal nie znalazłeś narzeczonej”.
- Mamo, dlaczego jesteś taka oburzona? Po prostu jeszcze nie zdecydowałem. Poczekaj trochę. „Będę miał żonę” – odpowiedział jej Pasza spokojnym tonem.
„Twoja żona to twoja praca” – Zoya Arsenyevna zachichotała niezadowolona. – Gdybym poślubił Tanyę, miałbym już wnuki. Tęskniłem za nią. I wygląda na bardzo szczęśliwą z Genką!
- Mamo, nie zaczynaj. Tanya i ja jesteśmy różnymi ludźmi. Pomyśl tylko, jak miałbym z nią żyć? Ta sama samotność!
„Ludzie w jakiś sposób dostosowują się do siebie” – kontynuowała matka. – Nic ci nie będzie.
- Nie, naprawdę. Lepiej być samemu niż z niewłaściwą osobą! Wszystko. Przestań gadać na ten temat – warknął syn. – Mam dzisiaj ważne sprawy do załatwienia. Nie psuj mi nastroju. Chociaż już mi to zrujnowałeś.
Zoja Arseniewna wzruszyła ramionami. „Hmm, tak… Powinnam była go wychować wcześniej” – pomyślała z żalem, opiekując się synem.
Pasza i jej mąż byli sami. Zoya nie mogła urodzić drugiego dziecka. Potem bałam się zajść w ciążę. Nagle poronienie powtarza się. Mój mąż Kolya również bardzo chciałby opiekować się swoimi wnukami. Nadeszły lata. Wszyscy jego rówieśnicy od dawna są z wnukami.
Pasza przez krótki czas spotykał się z Tatianą. Wydawała mu się arogancka. Mężczyzna obok takich młodych dam zawsze czuł się w jakiś sposób niedoceniany. Tanya uwielbiała odsłaniać się w rozmowie. Pochwaliła się swoimi osiągnięciami i patrzyła na reakcję Pawła. Czekała, aż ją pochwali i wywyższy. Niewiele uwagi poświęcała sobie. Pasza nie lubiła swojego wychowania. Któregoś dnia zadzwonił do niej i powiedział, że między nimi wszystko skończone. Co tam było! Tanya poskarżyła się rodzicom. Opowiedziała wszystkim w okolicy, jakim łajdakiem jest Paweł. Jakby ten a taki ją opuścił, a ona już czekała na jego propozycję. Myślałam, że do ślubu coraz bliżej.
Z powodu plotek Pasza pozostała w oczach ludzi kompletną nicością. Ich miasteczko jest małe. W takich miejscach większość ludzi żyje plotkami o kimś. Nawet najmilsza osoba będzie taka, jak ktoś o niej powiedział. Może dlatego Paweł nie miał już szczęścia do kobiet. Tak, on sam nie chciał związku. Bałam się, że spotkam kogoś takiego jak Tanya.
Pasza był bardzo zajęty pracą. Cały dzień spędził w salonie komunikacyjnym. To był jego zakład. Dostałem to od mojego ojca. Pomimo swojej pozycji przywódcy mężczyzna nie był taki jak jego była Tatyana. Miał szczęście, że się jej pozbył. Tak właśnie myślał. Paweł bał się wyobrazić sobie, co by się stało, gdyby została jego żoną. Z zewnątrz nie widać, jak żyje ze swoim obecnym mężem. Z pewnością sama mu rozkazuje. Pasza nie chciał być takim frajerem. Naprawdę miał nadzieję spotkać dziewczynę z bardziej adekwatną samooceną. Aby mogli się razem dobrze czuć. Wtedy dzieci dorastałyby w zdrowej atmosferze. Mężczyzna był trochę zaznajomiony z psychologią. Związek z Tanyą zmusił go do wizyty u znanego mu psychoterapeuty. Nie, nie pozwoli sobie na obrażanie takich kobiet. Szkoda, że matka go nie rozumiała.
Któregoś dnia ojciec powiedział mu, że jeśli się nie ożeni, sklep z telefonami zostanie mu odebrany.
- Tato, mówisz poważnie? Jesteś po stronie mamy czy co? – syn spojrzał na niego zdumiony.
Mikołaj wzruszył ramionami.
- Zobacz jak żyjemy. Mamy ogromny dom, dużo pieniędzy, możliwość gdzieś odpocząć, zatrudnić gospodynię i inne rozkosze życia… Naprawdę chcesz nas wszystkich zostawić bez spadkobiercy? – zaprotestował ojciec.
- Ale nie poślubię pierwszej dziewczyny, którą spotkam?! – Pasza był oburzony.
Nikołaj Romanowicz uśmiechnął się.
„No dobrze…” – pomyślał młody człowiek. – Tylko nie zdziw się później mamie!
- Co tam planujesz? – ojciec spojrzał na niego dziwnie.
- Nic, tato. Wkrótce poznasz moją narzeczoną. Niech tak będzie! – tymi słowami Paweł wyszedł z domu, głośno trzaskając drzwiami. Nie chciał stracić biznesu. Ze względu na niego Pasza był gotowy uzasadnić zaufanie ojca. OK, ożeni się, a potem… potem się rozwiedzie. Aby zachować prawo do zarządzania swoim salonem. Pasza czuł się tam, jak to mówią, „swobodnie”.
Tego dnia wsiadł do swojego Nissana i pojechał do stolicy. W mojej duszy wrzała złość i złość. Za kogo go uważają jego rodzice? Za narzędzie, którym można łatwo manipulować? Myśląc o tym, Pasza prawie przejechał na czerwonym świetle na skrzyżowaniu. Dobrze, że w porę zwolniłeś, bo inaczej kłopoty byłyby nieuniknione… Tak ludzie ulegają wypadkom. Paweł wiedział od dawna: trzeba wsiąść za kierownicę w spokojnym stanie. Od tego zależy nie tylko jego życie, ale także życie innych ludzi. Zwolniwszy na jednym z bezpłatnych parkingów, mężczyzna postanowił trochę opamiętać się. Muszę się czymś zająć, zapomnieć o rozmowie z ojcem. W końcu w pewnym sensie ma rację. Ich działalność, konta i wszystkie aktywa muszą zostać komuś przeniesione. A co jeśli skończy 40 lat i wtedy on, Paweł, już nigdy nie będzie mógł zostać tatą? Zdarza się to również mężczyznom. Niektóre choroby nabyte w ciągu życia odbierają możliwość pełnienia powołania „ojca”. Co prawda Pasza nie ma z tym problemu, ale mimo to…
Godzinę później jego samochód jechał autostradą. Musiałem kogoś poznać. Ale z kim? Pasza nigdy nie wiedział, jak rozpocząć związek po pierwszym spotkaniu. Byłem nieśmiały.
Przyjrzał się uważnie drodze. Nagle przed moimi oczami pojawiła się wielka kolumna dymu. Jakaś ciężarówka opuściła tę zasłonę, przez co droga była prawie niewidoczna. Pasza chciał zwolnić na poboczu. Nagle prawie wpadł na coś, co przypominało mu stracha na wróble z sąsiedniego ogrodu.
- Cholera! – zaklął mężczyzna, opuszczając samochód. -Skąd pochodzi ten cud Yudo?
Oczy włóczęgi spoglądały na niego smutnym wzrokiem. Ubrana była w jakieś szmaty.
- Czy cię skrzywdziłem? – zapytał Paweł, podchodząc do niej bliżej.
„Bardzo mnie przestraszyłeś” – przyznała mu. „Ledwo zdążyłem odskoczyć na bok!”
„A więc to moja wina” – powiedział mężczyzna. „W takim razie zadośćuczynienie za moją winę należy do mnie”. Naprawię to, co zrobiłem.
Oczywiście, nigdy nie rozmawiałby z jakimś włóczęgą. Co więcej, potrafiła zwoływać ludzi takich jak ona. Wtedy Pasza na pewno miałby kłopoty.
- Jak masz na imię? – zapytał mężczyzna.
- Jestem Tamara.
Paweł zaśmiał się sam do siebie. „Tomka to proste imię!” – pomyślał.
„Jeśli chcesz mi pomóc, zabierz mnie proszę do miasta” – poprosiła go.
Pavelowi nie spodobała się jej prośba. Nie chciałem zabrudzić samochodu bezdomnymi. Ale on się zgodził. W końcu byłoby to tańsze niż podrzucanie jej pieniędzy.
Zajęła tylne siedzenie.
- Jak długo tak żyjesz? – rozpoczął rozmowę.
Tamara była zaskoczona.
- Jak, więc? – powiedziała.
- Miałem na myśli, że musisz mieszkać na ulicy. Czy to nie prawda?
Westchnęła.
„Dawno temu” – odpowiedziała dziewczyna. „Dobrzy ludzie znaleźli mnie na wysypisku śmieci. Najwyraźniej moja własna matka nie chciała mnie wychowywać, więc mnie porzuciła. Miałem wtedy zaledwie cztery lata. Niewiele pamiętam z tego dzieciństwa.
- Kim są ci dobrzy ludzie? – Pasza nie rozumiał.
- Nie mają własnego domu. Ale byli gotowi podzielić się tym, co mieli. Tak dorastałem. Przeżyliśmy wszystko. I zimno, bieda i głód. Ale znam wartość życia” – Toma kontynuowała rozmowę.
„Dobrze jest znać wartość życia” – powiedział Pasza w zamyśleniu. Nagle dotarło do niego.
- Słuchaj, Tamaro. Chcę ci się odwdzięczyć za to, że tak cię przestraszyłam.
„Już prawie mnie tu doprowadziłeś” – powiedziała zdezorientowana dziewczyna.
- Nie, mam dla ciebie wspaniałą ofertę. Myślę, że raczej nie odmówisz.
Tamara spojrzała na mężczyznę ze zdziwieniem.
- Chcę, żebyś została moją żoną! – Pasza wypuścił powietrze.
Była jeszcze bardziej zaskoczona:
- Żona?! Czy dobrze usłyszałem?
– Nie – zaśmiał się mężczyzna. – Mówię poważnie. Wystarczy, że wstąpisz do sklepu i wybierzesz suknię ślubną dla siebie.
- Czekać. Dlaczego nagle muszę zostać twoją żoną? – Tom zatrzepotał jej rzęsami.
Rzecz w tym, że Paweł zawahał się. – Fakt jest taki, że mój ojciec chce mi odebrać biznes, a ja nie chcę rozstawać się z moim ulubionym biznesem. Jeśli w najbliższym czasie nie wyjdę za mąż, zrealizuje swój plan.
- Czy to prawda? W takim razie co ja mam z tym wspólnego?
- Tom, to małżeństwo będzie fikcyjne. Ty będziesz w roli panny młodej, ja będę w roli pana młodego. Wtedy nasze drogi się rozejdą. To wszystko – Paweł spojrzał z nadzieją w niebieskie oczy Tamary.
- W takim razie muszę pomyśleć…
- Tom, kiedy powinieneś pomyśleć? Już prawie jesteśmy. A co jeśli już nigdy Cię nie spotkam?
Pomachała ręką.
Wkrótce dotarli do miasta. Najpierw Paweł i Tamara zatrzymali się w kawiarni. Musiałem trochę zjeść przed pójściem do sklepu. Jest mało prawdopodobne, aby Tom zjadł coś satysfakcjonującego przed ich nieoczekiwanym spotkaniem. Lepiej nie mieć nic wspólnego z głodną dziewczyną. A co jeśli zmieni zdanie?
Zamówili pizzę i ciasta. Jakimi zachłannymi oczami Tamara patrzyła na jedzenie! Z jej wyglądu Pasza zrozumiała, że dziewczyna nie odżywiała się dobrze. Wszystko w porządku, teraz na pewno nie będzie głodna! Paweł się nią zaopiekuje.
Po obfitym lunchu zabrał ją do salonu ślubnego.
Kiedy Toma wyszedł w delikatnej białej sukience, oczy mężczyzny niemal wyskoczyły z orbit. Dziewczyna była olśniewająco piękna!
„Ty… ty… wyglądasz jak księżniczka!” – stwierdził, obserwując z fascynacją jej ruchy.
Tamara uśmiechnęła się.
„Wiesz, od dawna marzyłam o takiej sukience… Przynajmniej żeby ją przymierzyć” – przyznała Paszy.
„Nie można tego po prostu przymierzyć”. Kupimy, a Ty będziesz najpiękniejszą panną młodą na naszym ślubie! – odpowiedział jej mężczyzna.
Po zakupie stroju udali się do urzędu stanu cywilnego. Toma zgodziła się spotkać z rodzicami swojego przyszłego męża. Ta gra była dla niej interesująca. Nawet jeśli to tylko pozory, będzie miała szczęście zostać bohaterką uroczystości. Tamara miewała sny, w których całowała pana młodego na weselu przy aplauzie gości i ich okrzykach: „Gorzki!”
Gdy tylko Paweł pojawił się z nią na progu, natychmiast przywitała ich matka.
-Kto to jest, Pasza? – zapytała niezrozumiale.
- Mamo, poznaj mnie. To moja przyszła żona” – powiedział syn, jakby nic się nie stało.
- Żona?! Jak to pluszowe zwierzę może być twoją żoną? – krzyknęła Zoja Arseniewna.
- To nie jest pluszowe zwierzę, mamo. To jest moja narzeczona. Ona i ja już złożyłyśmy podanie i nawet kupiłyśmy suknię ślubną.
- Sukienka?! Postradałeś zmysły, synu?
Tamara spojrzała zmieszana, najpierw na Pawła, potem na swoją przyszłą teściową. Teraz naprawdę chciała stąd uciec.
„Proszę, nie odchodź” – zapytał ją mężczyzna, jakby czytał w jej myślach. – Wszystko załatwię. Na razie możesz mieszkać w oddzielnym pokoju. Nie myśl o złych rzeczach, dobrze?
Tomek skinął głową. Nie chciała rezygnować ze swoich marzeń. To ją zatrzymało.
Kiedy Zoya Arsenyevna w końcu wróciła do domu, Paweł wrócił do swojej narzeczonej.
- Nie zwracaj uwagi na mamę. Dziś jest po prostu w złym humorze” – wyjaśnił.
- Chyba źle wyglądam. Gdybym miała fryzurę i te ubrania nie wyglądałyby na mnie tak obskurnie, twoja mama by cię nie czepiała się” – powiedziała zdenerwowana Toma.
- Och, tak. Ubrania…” – Pasza dopiero teraz zdał sobie sprawę: musiał od początku doprowadzić ten bałagan do końca. Wtedy rodzice nie wstydziliby się swojej narzeczonej i przyszłej synowej.
Mężczyzna wziął Tomę za rękę i poprowadził ją z powrotem do samochodu.
- Chcesz mnie zabrać z powrotem? – jej oczy rozszerzyły się znacznie.
- Nie, głupi. Teraz kupimy ci normalne ubrania! – Paweł się zaśmiał. Otworzył samochód i dosłownie wepchnął ją do środka.
- Bądź ostrożny! – krzyknęła dziewczyna. – Nie jestem twoją własnością i jeszcze nie twoją żoną!
Mężczyzna zatrzymał się. Oczywiście Tamara nie jest jego żoną. Co więcej, dziewczyna zgodziła się zagrać tę rolę za pieniądze.
– Przepraszam – wypalił. – Trochę się spieszę.
Wkrótce włóczyli się po centrum handlowym, wybierając strój dla Tamary. Cieszyła się jak dziecko z każdej sukienki czy garnituru.
- Wow! – była zachwycona. „Nawet nie wiedziałam, że są na świecie takie piękne ubrania!”
Kupili kilka sukienek i rzeczy do domu i wrócili.
„Dziękuję, Paszo” – dziewczyna podziękowała mu. – Czy naprawdę można być tak pięknym?!
- Czekać. Zatrzymamy się ponownie w salonie kosmetycznym! – uśmiechnął się. „Wtedy nie poznasz siebie w lustrze”.
Spędzili w salonie ponad godzinę. Paweł jest zmęczony czekaniem na swoją „oblubienicę”. Kiedy się pojawiła, prawie upadł z zaskoczenia. Ten niegdyś niechlujny włóczęga nie wyglądał już na włóczęgę!
– Co ty… – szepnął.
- Naprawdę ci się to podoba? – Tamara uśmiechnęła się olśniewająco.
- Śliczny! – potwierdził. Nie zdając sobie z tego sprawy, Pasza wziął dziewczynę za rękę i poszli ulicą.
Zoya Arsenyevna nie poznała swojej przyszłej „synowej”. Gdy tylko dotarło do niej, że to Toma, skrzywiła się. Dla Zoi żebrak pozostanie żebrakiem, nawet jeśli będzie ubrana w najbardziej królewski strój. Matka tym razem nie sprzeciwiła się synowi i po cichu odeszła.
Sam Paweł przygotowywał się do ślubu. Matka i ojciec postanowili trzymać się z daleka. Tak naprawdę nie chcieli mieć synowej bez rodziny i plemienia. Oczywiście Nikołaj przyjął to łatwiej, ale nie mógł powstrzymać się od wspierania swojej żony. Niemniej jednak ojciec zgodził się na ten ślub. Umowa jest umową. Musisz brać udział w życiu swojego syna. Może ta dziewczyna nie jest taka zła, jak Zoe myśli. W tajemnicy przed nią Mikołaj przygotował prezent ślubny dla nowożeńców.
Cały dzień Tamara musiała siedzieć w swoim pokoju i nigdzie nie wychodzić. Tak jej powiedział Pasza. W końcu dziewczynie się znudziło. Poszła do kuchni, żeby coś przygotować.
Widząc ją, Zoya Arsenyevna westchnęła:
- Co tu robisz?
„Gotuję jedzenie” – powiedziała spokojnie Toma.
— Przychodzi do nas kucharz. Ona wszystko przygotuje sama! Poza tym lodówka jest dziś pełna jedzenia – Zoya spojrzała na dziewczynę ze zdziwieniem.
„Wybacz mi” – wymamrotała Toma i pobiegła do swojego pokoju. Nie do końca rozumiała, dlaczego nie może krzątać się po kuchni. Ma dość jedzenia cudzego jedzenia. Musi wnieść chociaż jakiś wkład! Przybrani rodzice nauczyli ją, żeby nie jadła chleba za darmo.
Dni mijały szybko. Ślub planowano na wczesne lato. Paweł rozesłał ogromną liczbę zaproszeń do krewnych i przyjaciół. Postanowił uczcić tę okazję w restauracji.
Tatyana, dowiedziawszy się o narzeczonym swojego byłego, śmiała się długo i głośno.
- Znalazłem kogoś, kogo mogę poślubić! – śmiała się z przyjaciółmi. – Najwyraźniej mój ostatni chłopak ma taki niski gust!
Na wakacje przybyło wielu gości. Wszyscy patrzyli na elegancko ubraną pannę młodą i życzyli nowożeńcom samego szczęścia. Jakaś kobieta przeszła przez tłum do nowożeńców i wzięła Tamarę za rękę.
- Czy to naprawdę ty, moja dziewczyno?
Panna młoda odwróciła się.
- Kim jesteś? – zapytała.
- Myślę, że masz na imię Tamara? – nieznajomy kontynuował rozmowę.
- Tak… Nie rozumiem o co chodzi?
„Po trzech dużych pieprzykach na nadgarstku domyśliłam się, że to ty” – powiedziała kobieta przez łzy. – Jestem Lisa. Siostra twojej matki. Porzuciła Cię jako dziecko. Teraz już nie żyje. Mój mąż i ja szukaliśmy Cię przez długi czas. Pokłóciłem się z twoją mamą. Powiedziałem jej, że sam bym cię wychował. Mój mąż i ja nigdy w życiu nie mieliśmy dzieci. Moja dziewczyna…
Ciotka zaczęła płakać, nie puszczając nadgarstka panny młodej.
Po chwili podszedł do nich Paweł.
- Co tu się dzieje, Elżbieto Michajłowno? – zapytał zaciekawiony.
„Twoja narzeczona jest moją krewną” – przyznała kobieta, ocierając chusteczką mokre od łez oczy.
- O czym ty mówisz?
Tamara w końcu przypomniała sobie ciotkę. Często przebywała u Elżbiety Michajłownej. Zwłaszcza, gdy mama wychodziła się bawić. To był wtedy trudny czas. W kolejnych latach nie jest już jednak łatwiej. Przecież Tom musiał dorastać w trudnych warunkach. Czasami kładła się spać głodna. Myślałam, że tak właśnie powinno być. Tylko w nocy śniła o pysznym jedzeniu, ciepłych ubraniach, bliskich…
Ciotka Lisa bardzo żałowała, gdy dowiedziała się, jak trudne było życie jej siostrzenicy. Jakże chciałaby teraz cofnąć czas! Trzymać tę dziewczynę na łasce losu i być blisko niej…
Rodzice adopcyjni odmówili przybycia na ślub Tamary. Powoływali się na zły stan zdrowia. Naprawdę nie mieli tego zbyt wiele. Jednak mieszkanie w opuszczonym budynku nie zrobiło na nich najlepszego wrażenia. Dobrze, że Tamara nie narzekała na swoje zdrowie. Miała szczęście, że urodziła się taka zahartowana.
Paweł spojrzał ze współczuciem na ciotkę swojej żony. Do Tamary – z jakimś niezrozumiałym uczuciem. Zaczął ją lubić, kiedy po raz pierwszy założyła suknię ślubną. Tak, chciał ją tego dnia przytulić, ale teraz to zrobił! Hałaśliwi goście krzyczeli: „Gorzki!” Toma przyjął jego ślubny pocałunek. Jaka była szczęśliwa! I wszystko wydarzyło się nie w jakimś śnie, ale w rzeczywistości…
Nadszedł czas na prezenty. Najbardziej zaskoczył wszystkich Mikołaj.
- Drogie dzieci! – zaczął. – Dzisiaj zostaliście mężem i żoną. Spieszę pogratulować i z głębi serca życzę dużo, dużo szczęścia od twojej mamy i ode mnie! Niech to trwa wiecznie. Mam nadzieję, że zadowolisz nas swoimi wnukami, a my będziemy je rozpieszczać z umiarem. Przyjmij proszę ten prezent od Zoenki i ode mnie.
Mężczyzna wręczył nowożeńcom dokumenty. Powiedzieli, że Paweł i Tamara są teraz pełnoprawnymi właścicielami kolejnego sklepu komunikacyjnego w swoim mieście. Oczywiście Pasza od razu zastrzegł, że Toma zajmie miejsce szefa.
Ślub wydawał się dziewczynie prawdziwym miejscem, w którym spełniają się wszystkie marzenia. Pozostał głód, chłód, marzenia o pięknej przyszłości, chęć posiadania chociaż przytulnego kącika. Teraz Toma miał wszystko. Pojawił się nawet jej krewny!
Po uroczystości następnego dnia Paweł z żoną poszli do swojego salonu. Było mnóstwo pracy do wykonania. Konieczne było zatrudnienie pracowników. Pierwsza była Tatiana. Spotkała ją Tamara.
– Słyszałem, że zatrudniacie pracowników. Czy mogę pracować jako konsultantka w Waszym salonie? – zapytała. Kilka sekund później w drzwiach biura pojawił się Pasza.
- Oczywiście, że możesz. Przybyłeś w samą porę! – przeciągnął się z drwiącym uśmiechem.
Obrażona Tatiana natychmiast wybiegła z salonu i mruknęła coś pod nosem.
Miesiąc później Tamara pomogła swoim adopcyjnym rodzicom. Wysłała ich do sanatorium. Tam poprawili swoje zdrowie. Po przybyciu Tomek ich zachwycił:
„Pomyślałem, dlaczego nie przeprowadzisz się do jakiegoś wiejskiego domu?” Trzeba świeżego powietrza, a tam jest jezioro, dużo pracy w ogrodzie.
… Sześć miesięcy później młodzi ludzie powiedzieli swoim bliskim, że wkrótce zostaną rodzicami dziecka. Jest to jednak zupełnie inna historia.