- Andryush, widziałeś mój niebieski szalik? Ten, który mi dałeś w ostatni Nowy Rok? — Marina starannie przejrzała rzeczy w szafie, udając, że jest bardzo zaniepokojona poszukiwaniami.
„Spójrz na najwyższą półkę, za pudłami” – odpowiedział Andrey z kuchni. – Umieściłeś go tam po ostatniej… podróży służbowej.
Marina zamarła. Usłyszała jakąś dziwną intonację w głosie męża. A może wydawało się? Przez piętnaście lat wspólnego życia nauczyli się wychwytywać najmniejsze niuanse w swoich głosach. Ale nauczyły się też po mistrzowsku udawać, że niczego nie zauważają.
- Znalazłem! – zawołała radośnie minutę później. – Rzeczywiście, za pudłami. Masz niesamowitą pamięć do takich rzeczy.
„Zawodowy nawyk” – Andrey uśmiechnął się szeroko, wchodząc do pokoju z dwiema filiżankami kawy. „Kierowca ciężarówki nie może mieć dobrej pamięci”. Trzeba pamiętać wszystkie trasy, wszystkie zakręty, wszystkie przystanki…
„I wszystkie wymówki” – dodała w myślach Marina, ale na głos powiedziała coś zupełnie innego:
— Wyobraź sobie, że wysyłają mnie w podróż służbową do Pietrozawodska. Tuż przed Nowym Rokiem! Szefowie nalegają na osobistą obecność; twierdzą, że raport roczny należy zamknąć przed wakacjami.
Ostrożnie wkładała rzeczy do walizki, unikając patrzenia mężowi w oczy. Faktycznie nie było żadnego sprawozdania rocznego. Był Igor, menadżer regionalny z Niżnego Nowogrodu, którego poznała trzy lata temu na imprezie firmowej. Od tego czasu spotykali się co kilka miesięcy pod pretekstem podróży służbowych.
- Wow, co za zbieg okoliczności! — Andriej usiadł na skraju łóżka, podając żonie filiżankę kawy. — A ja muszę jechać do Kazania. Pilny ładunek, klient wymaga dostawy przed dwudziestą dziewiątą.
Marina uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że nie ma pilnego ładunku. Trzy miesiące temu mój mąż zapomniał w kuchni telefon. Były wiadomości od niejakiej Nastii, dyspozytora z Kazania. Były tam zdjęcia, które Marina zdążyła przejrzeć, zanim odłożyła telefon na miejsce. Od tego momentu dokładnie wiedziała, dokąd właściwie zmierza jej mąż, wybierając trasy przez Kazań.
— Do jakiego dnia planujesz wyjazd służbowy? – zapytał od niechcenia Andriej.
„Myślę, że wrócę dwudziestego dziewiątego” – odpowiedziała Marina. „Musimy mieć czas, aby wszystko przygotować na święta”. A ty?
– Ja też spróbuję to zrobić do dwudziestego dziewiątego.
Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się. Każdy wiedział, że drugi kłamie. Marina miała zarezerwowany pokój w hotelu Zarechye do trzydziestej, a Andrei planował spędzić kilka dni z Nastią w jej wiejskim domu.
Wieczorem siedzieli w kuchni, pili herbatę i omawiali plany na Nowy Rok. Rozmowa płynęła swobodnie i naturalnie – przez lata wspólnego życia nauczyli się utrzymywać pozory idealnej rodziny.
- Może zaprosimy twoich rodziców na wakacje? – zaproponowała Marina.
„Wyjeżdżają do swojej siostry w Soczi” – Andriej potrząsnął głową. – A co z twoim?
— Mój brat miał dziecko, jadą do niego do Petersburga.
Oboje odetchnęli z ulgą – nie musieli wymyślać dodatkowych wymówek przed bliskimi…
W przedziale markowego pociągu było ciepło i przytulnie. Marina usiadła przy oknie, wyjęła książkę i koc. Do odlotu pozostało dziesięć minut. Za oknem migały sylwetki spieszących pasażerów, słychać było strzępy rozmów i komunikaty dyspozytorów.
- Przepraszam, czy to twoja torba? – z korytarza dobiegł kobiecy głos. – Wygląda na to, że została przy wejściu do powozu.
„Nie, mój jest ze mną” – odpowiedział męski głos, który Marinie wydawał się niejasno znajomy. – Pozwól, że pomogę ci znaleźć twój przedział.
Marina zamarła. Ten głos… To niemożliwe! Powoli podniosła głowę znad książki, gdy drzwi przedziału się otworzyły.
Andriej stanął w progu. Obok niego młoda kobieta w eleganckim beżowym płaszczu. Marina natychmiast rozpoznała ją jako tę samą Nastyę ze zdjęć w telefonie męża. W rzeczywistości okazała się jeszcze piękniejsza – wysoka, szczupła, z falowanymi rudymi włosami i wyrazistymi zielonymi oczami.
Cała trójka patrzyła na siebie w milczeniu przez kilka sekund. Czas zdawał się zatrzymać, rozciągając tę chwilę w nieskończoność.
- Co za spotkanie! — Marina pierwsza przerwała ciszę, próbując mówić spokojnie, choć serce jej już chciało wyskoczyć z piersi. — Nie jechałeś do Kazania?
„Ja…” Andriej patrzył zdezorientowany to na żonę, to na Nastyę i z powrotem. Na jego twarzy odbijała się cała gama emocji – zaskoczenie, strach, zmieszanie, wstyd.
„Trasa została zmieniona w ostatniej chwili” – wydusił w końcu.
„Myślałam, że masz prowadzić ciężarówkę” – Marina uśmiechnęła się tylko ustami. — Pilny ładunek, mówisz?
W tym momencie do przedziału zajrzał wysoki mężczyzna w drogim granatowym płaszczu.
– Przepraszam za spóźnienie – powiedział. – Marishka, spóźniłem się na spotkanie…
Teraz przyszła kolej Andreya, by unieść brwi ze zdziwienia. Od razu zrozumiał, kim był ten człowiek.
– Igor – przedstawił się przybysz, rozglądając się po dziwnym towarzystwie. – A to…
„To jest mój mąż, Andrey” – powiedziała spokojnie Marina. – A jego… kolega?
„Nastya” – cicho przedstawiła się rudowłosa piękność.
W tym momencie konduktor zajrzał do przedziału:
– Proszę o bilety. Mamy pewne zamieszanie z miejscami.
Cała czwórka jednocześnie rozdała swoje bilety. Konduktorka przyjrzała im się uważnie i pokręciła głową ze zdumieniem:
— To dziwne, ale wszyscy macie bilety na te same miejsca. Zdarza się to czasami przed wakacjami, system rezerwacji ulega awarii. Będziemy musieli posadzić cię w różnych samochodach.
„Nie warto” – powiedziała nagle Marina stanowczo. – Zostańmy tu wszyscy i porozmawiajmy. Myślę, że mamy coś do omówienia. Nikt nie jest przeciwny?
Spojrzała na męża. W jego oczach błysnęło coś w rodzaju ulgi.
– Rzeczywiście – poparł. – Skoro los zebrał nas wszystkich w jednym przedziale…
Igor i Nastya spojrzeli na siebie. Na ich twarzach widać było wątpliwość, ale nie odważyli się sprzeciwić.
Konduktor wzruszył ramionami i wyszedł. Pociąg ruszył powoli. Cztery osoby, połączone niewidzialnymi nićmi kłamstw i tajnych spotkań, zostały same w ciasnej przestrzeni przedziału.
– A więc – Marina odchyliła się na krześle. — Przed nami cztery godziny podróży. Może czas na szczerą rozmowę?
Przez pierwsze minuty w przedziale panowała uciążliwa cisza. Odgłos kół odliczał sekundy niezręcznej ciszy. Igor wyciągnął telefon i udawał, że czyta pocztę. Nastya nerwowo bawiła się wisiorkiem na szyi. Andriej wyjrzał przez okno na mijające zimowe krajobrazy. Marina przerzucała strony książki, nie czytając tekstu.
- Przez długi czas? – Nagle podniosła wzrok i zapytała, patrząc na Nastyę.
– Cztery lata – odpowiedziała cicho. „Poznaliśmy się, gdy pod Kazaniem zepsuła mu się ciężarówka.
- A ty? — Andriej spojrzał na Igora.
— Trzy lata temu na imprezie firmowej w mieście.
„Interesujące” – Marina uśmiechnęła się. — Okazuje się, że mniej więcej w tym samym czasie oboje zaczęliśmy szukać czegoś na boku.
- Czego szukałeś? – zapytał niespodziewanie Igor. – Wygląda na to, że żyjesz normalnie…
„OK” – Andriej skinął głową. – Dokładnie to, co normalne. Zbyt normalne. Zgodnie z harmonogramem. Wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie, poszliśmy do pracy, wróciliśmy, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. I tak dzień po dniu, rok po roku.
„Brakowało mi emocji” – przyznała Marina. „Dawno, dawno temu Andrei i ja mogliśmy rozmawiać godzinami. A potem rozmowy zeszły na dyskusję o rachunkach i planach na weekend.
„Ale brakowało mi zrozumienia” – dodał Andrey. – Marina nigdy nie pytała, jak minęła podróż, nie martwiła się, że się spóźnię…
„Ponieważ wiedziałam, gdzie naprawdę jesteś” – przerwała mu Marina. — Trzy miesiące temu widziałem na twoim telefonie wiadomości od Nastyi.
„I znalazłem w twojej torbie czek z hotelu Zarechye” – odparował Andrei. — I zdjęcia z Igorem w telefonie.
- I przez cały ten czas milczałeś? – zapytała zaskoczona Nastya.
- Co możesz powiedzieć? — Marina wzruszyła ramionami. – „Kochanie, wiem, że mnie zdradzasz, ale spoko, ja też nie jestem bezgrzeszny”?
„Łatwiej było udawać, że nic się nie dzieje” – dodał Andrey. „Zaaklimatyzowaliśmy się całkiem nieźle.” Każdy ma swoje życie, swoje małe radości…
„Małe radości” – powtórzyła Marina. – A co z dużymi? Pamiętacie jak marzyliśmy o zakupie domu za miastem? Kupić psa? Podróżować razem?
„Pamiętam” – odpowiedział cicho Andrey. — Za każdym razem, gdy przejeżdżam obok wiosek chałupniczych, myślę o tym.
„I za każdym razem, gdy widzę ogłoszenia o domach na sprzedaż, wyobrażam sobie, jak moglibyśmy tam mieszkać”.
Igor i Nastya spojrzeli na siebie. Nagle poczuli się zbędni w tej rozmowie.
„Wiesz” – powiedziała powoli Nastya – „Andrey i ja nigdy nie rozmawialiśmy o przyszłości”. Tylko o teraźniejszości.
„I Marina i ja też” – dodał Igor. „Prawdopodobnie dlatego, że w głębi duszy zrozumieli: ten związek nie ma przyszłości”.
- Czy ty i ja to mamy? – zapytała nagle Marina, patrząc na męża. – Mam na myśli przyszłość?
Andrey milczał przez dłuższą chwilę, wyglądając przez okno. Następnie zwrócił się do żony:
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? Spóźniłeś się na ostatni pociąg, a ja zaproponowałem, że podwiozę Cię moją starą „dziewiątką”.
„Pamiętam” – Marina uśmiechnęła się. „Zatrzymało się w połowie drogi i przez trzy godziny siedzieliśmy na poboczu drogi, rozmawiając o wszystkim na świecie”.
- To wszystko. Mogliśmy porozmawiać o wszystkim. A potem… po prostu zapomnieliśmy jak to zrobić.
- Może nie jest za późno na naukę od nowa? – zapytała cicho Marina.
W tym momencie pociąg zaczął zwalniać. Za oknem pojawiły się pierwsze światła Niżnego Nowogrodu.
– Pójdę – powiedział Igor wstając. – Marina, przykro mi, ale myślę, że lepiej dla ciebie, żebyś więcej nie przychodziła.
„I wybacz mi, Andriej” – dodała Nastya. „Prawdopodobnie wszyscy powinniśmy się zatrzymać, zanim posuniemy się za daleko”.
Na peronie Marina i Andriej stali przez długi czas w milczeniu, opiekując się wychodzącymi Igorem i Nastyą. Pasażerowie przebiegali obok, tragarze grzechotali walizkami i rozlegały się komunikaty.
- Chodźmy do domu? – zapytał w końcu Andriej.
— A co z twoim ładunkiem w Kazaniu?
- Nie ma obciążenia. Podobnie jak twój raport roczny.
„Wiem” – Marina wzięła męża za rękę. – Wiesz, widziałem świetny dom na sprzedaż w dzielnicy Istra. Dwupiętrowy, z fabułą. I można tam trzymać psa…
- Większy? – Andriej uśmiechnął się.
- Bardzo. Jest tam garaż dla Twojej ciężarówki.
Kupili bilety na najbliższy pociąg do miasta. Po drodze dużo rozmawialiśmy, szczerze jak w pierwszych latach naszej znajomości. O zrobieniu czegoś głupiego. O tym, jak bali się utraty tego, co im pozostało. O tym, jak bardzo za sobą tęskniliśmy przez te wszystkie lata.
Sześć miesięcy później kupili ten sam dom w dzielnicy Istra. Mam owczarka niemieckiego. Zaczęliśmy coraz częściej spędzać razem czas. Marina czasami spotykała Andrieja z lotów z domowym obiadem i nauczył się pytać, jak minął jej dzień.
Zrozumieli, że w ciągu piętnastu lat stali się dla siebie czymś więcej niż tylko małżonkami – stali się rodziną. Staliśmy się ludźmi rodzinnymi, którzy potrafią wybaczyć, zrozumieć i zacząć od nowa. A to okazało się ważniejsze niż jakiekolwiek ulotne hobby.
I to dziwne i pozornie absurdalne przypadkowe spotkanie w pociągu stało się ich rodzinną historią, do której czasami wracali, siedząc wieczorami na werandzie nowego domu. Historia opowiada o tym, jak wypadek pomógł im na nowo się odnaleźć i zrozumieć, że to, co najważniejsze, znaleźli już dawno temu. Trzeba było po prostu nauczyć się to doceniać.