Śmiertelna gra Lisy.

„Wiedział, że to zrobisz” – powiedział cicho, wycierając krem ​​z twarzy.

Zamarłem, jakby rażony piorunem. „Kto by pomyślał?” „Szepnęłam, czując, że grunt usuwa mi się spod stóp.

Uśmiechnął się gorzko i rozpaczliwie. „Lisa. Wiedziała, że ​​zawsze reagujesz w ten sam sposób. Zawsze wiedziała, jak działać ci na nerwy”.

Nie mogłem zrozumieć, co się dzieje. „O czym ty mówisz? Ona nie żyje. Zmarła *pięć lat temu*! Głos zamienił się w krzyk.

Zrobił krok w moją stronę, a ja instynktownie się cofnęłam. W jego oczach nie tylko widać było gniew, ale także dziwny, niepokojący smutek.

„Myślisz, że przez nią przeżyłem piekło przez ostatnie pięć lat?” – zapytał. „Zostawiła instrukcje. Notatki. Cały plan, aby nadal zatruwać nasze życie, nawet po śmierci. To ciasto… to był jej pomysł. Powiedziała: „Ona musi je rozbić. Nie będzie w stanie się oprzeć”. I miała rację, prawda?

Poczułem lodowaty dreszcz. Lisa, przy której zawsze czułam się w cieniu, Lisa, którą uważałam za pokonaną, jak się okazuje, cały czas bawiła się mną jak kot myszą, nawet z grobu.

Podszedł do stołu i wyciągnął złożoną kartkę papieru spod pudełka z ciastem. „Proszę. Chciała, żebyś to przeczytał *po* rozbiciu tortu. Powiedziała, że ​​wtedy będzie to „najciekawsze”.”

Drżącymi rękami wziąłem kartkę papieru. Nierówne, znajome pismo Lisy.

„Kochana (i naiwna) Emily,

Jeśli to czytasz, to znaczy, że zrobiłeś dokładnie to, czego oczekiwałem. Jesteś przewidywalny jak wschód słońca. Wiesz, zawsze ci zazdrościłam. Twoja zdolność do kochania całym sercem, Twoja wiara w siebie… albo przynajmniej to, że *myślisz*, że masz wiarę w siebie.

Ale nigdy nie zdałeś sobie sprawy, że miłość Johna była grą. I nauczyłem go, jak na tym grać. Zawsze robił to, co mu kazałam. Nawet teraz.

Myślisz, że wygrałeś, gdy umarłem? Myślisz, że w końcu to zrozumiałeś? Głupi. Nigdy go nie puszczę. I ty też.

Rozejrzyj się. Nadal żyjesz w moim cieniu. Nadal tańczysz, jak ci zagram. I tak będzie zawsze.

Z miłością (i odrazą),
Lisa.

Upuściłem liść. Słowa te wirowały w mojej głowie niczym rój rozgniewanych pszczół. Spojrzał na mnie, skrzyżowawszy ramiona na piersi, a w jego spojrzeniu dostrzegłem nieukrywane współczucie.

„Co zamierzasz zrobić?” – zapytał cicho.

Spojrzałam w górę i zobaczyłam swoje odbicie w jego źrenicach – wyczerpane, zagubione, załamane. Ale gdzieś głęboko w środku zrodziła się iskra wściekłości. Wściekłość nie była skierowana na niego, nie na Lisę, ale na nią samą. Za to, że pozwoliłam im kontrolować moje życie przez tak długi czas.

Powoli się wyprostowałem. Podniosła kartkę papieru z podłogi i podarła ją na małe kawałki.

„Zacznę żyć swoim życiem” – powiedziałem stanowczym głosem, mimo że kolana mi się trzęsły. „A Lisa nie ma już z tym nic wspólnego”.

Odwróciłam się i wyszłam z kuchni, zostawiając go stojącego pośrodku zniszczonego ciasta i duchów przeszłości. Po raz pierwszy od pięciu lat poczułem promyk nadziei. I po raz pierwszy od pięciu lat poczułem się wolny. Gra skończona.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *