Wszystko zaczęło się kręcić tak szybko, że Natasza ledwo zdążyła wszystko ogarnąć.
Wyglądało to tak, jakby ona i Maxim dopiero co się zaręczyli, a oni już wychodzili z urzędu stanu cywilnego, jakby ktoś ich do tego popchnął.
Żadnych kawiarni, żadnych przyjaciół – wszystko odwołano, bo, jak twierdzą, było to marnotrawstwem pieniędzy.
Zamiast organizować przyjęcie weselne, postanowili zaoszczędzić pieniądze – pieniądze przeznaczą na przyszłe budownictwo mieszkaniowe.
- Wyobraź sobie, Natasza, że podczas gdy inni wydają pieniądze na różne bzdury, my będziemy mieli już połowę mieszkania!
- No cóż, Max… Przecież to nasz ślub…
- No, nie martw się! Najważniejsze jest to, co jest między nami, a nie show dla gości.
Czyż nie jest tak?
Westchnęła i zgodziła się.
Oczywiście, że najważniejsza jest miłość.
Jaki mądry jest ten jej Max.
Im dłużej myślała o jego słowach, tym bardziej była pewna: miał rację.
Idealny mąż, nic dodać, nic ująć.
Pomógł jej również znaleźć nową pracę.
To prawda, teraz pracowałem o wiele więcej, ale też lepiej mi płacili.
Ale sam Maksym nie miał szczęścia.
W ciągu sześciu miesięcy zmieniłam trzy prace – wszędzie byli szefowie-tyrani!
Natasza próbowała go wesprzeć:
- Nie denerwuj się tak, Max.
Na pewno wszystko się ułoży.
Zdarza się – po prostu zła seria.
Ta seria niepowodzeń wyraźnie go osłabiła.
Martwił się, że nie uda im się zaoszczędzić tyle, ile planowali.
Pojechał nawet sam do matki, rzekomo aby pomóc jej w ogrodzie.
Powiedział, że Natasza nie powinna opuszczać zmian.
Było to dla niej trochę dziwne – ona wciąż nie widziała swojej matki, a Maksym już przynosił od niej prezenty i paczki.
Ale nie miała siły, żeby się nad tym zastanowić: po pracy padała wyczerpana na ziemię i marzyła tylko o tym, żeby paść na łóżko i od razu zasnąć.
Tak, prawdopodobnie Max wie lepiej.
Gdy tylko znajdzie dobrą pracę, wszystko będzie dobrze.
Ale pewnego dnia Natasza nie wytrzymała.
Moje siły były na wyczerpaniu, moje ciało odmawiało posłuszeństwa.
Straciłem przytomność tuż w pracy i obudziłem się w ośrodku medycznym.
Obok siedział młody brygadzista, Oleg.
W jego spojrzeniu było pełno wyrzutu.
- Jak się czujesz?
- Dobrze… Wrócę teraz do maszyny.
- Jaka maszyna?! Czy w ogóle siebie nie cenisz?
Dlaczego pracujesz bez dni wolnych?
— My po prostu… Mój mąż na razie nie ma pracy…
- Więc dlaczego ty tu jesteś, a jego nie?!
Jeśli mężczyzna nie potrafi znaleźć sobie zajęcia, a kobieta nadwyręża sobie kręgosłup zamiast niego, to nie jest mężczyzna, przepraszam.
Mamy mnóstwo wakatów.
Dlaczego to właśnie Ty masz się torturować?
- On po prostu nie ma szczęścia…
- Przestań.
Dlaczego on w ogóle nie może pracować?
Masz takie samo wykształcenie.
Dlaczego ty tu jesteś, a jego nie?
Natasza nie miała odpowiedzi.
To była pierwsza taka myśl.
Dlaczego „nie może”?
Poczuła wstyd – zarówno za siebie, jak i za niego.
Oleg usiadł ponownie na krześle:
- Jesteś młoda, Natasza.
Nie masz prawa tak się traktować.
W tym tempie szybko się zestarzejesz.
Nie rozumiem tych kobiet, które biorą swoich mężów za szyję i ciągną za sobą przez całe życie.
— Czy mogę iść do pracy?
- Nigdzie się nie wybierasz.
Oto tygodniowy urlop chorobowy – wypocznij dobrze.
Jeśli chcesz wyjść wcześniej, to cię zwolnię, zostałeś ostrzeżony!
Już przy drzwiach przypomniał sobie:
— Nie rozumiem takich ludzi jak ty…
Natasza spojrzała na kartkę papieru, którą trzymała w dłoni.
Max będzie niezadowolony.
Ale teraz możemy odpocząć.
Wyśpij się.
Nie chciała nawet przyznać sama przed sobą, że była zadowolona, że tak się wszystko potoczyło.
Niech tak będzie.
Maksym był naprawdę zdenerwowany.
Okazuje się, że planował pojechać do swojej matki, aby pomóc jej w ogrodzie, ale teraz jego plany zostały pokrzyżowane.
Ale Natasza go uspokoiła:
- Nie martw się, mama jest ważniejsza.
Pójdę z tobą sam!
Przejdziemy przez to razem, a potem wrócimy i spędzimy kilka dni tylko we dwoje.
Przytulił ją i powiedział, jaka jest dobra i troskliwa.
Natasza znów była gotowa zgodzić się na wszystko.
Gdy już miała zasnąć, usłyszała Maxa rozmawiającego przez telefon.
Coś zostało anulowane lub wyjaśnione.
„Tak musiało się wydawać” – pomyślała.
Wieczorem wyszli na spacer – po raz pierwszy od ślubu.
Natasza była w świetnym nastroju, natomiast Maksym wydawał się przygnębiony.
Gdy zapytała, co się stało, odpowiedział:
- Po prostu martwię się o ciebie.
Przytuliła go mocno.
Jakiż on troskliwy i dobry.
—
Matka Maksyma powitała ich z radością:
- No, nareszcie!
Jesteś taka piękna!
„Dziękuję” odpowiedziała Natasza zawstydzona.
Jekaterina Siergiejewna rzuciła synowi chytre spojrzenie:
— Nie wiem, co komu umknęło…
Obejrzeliśmy okolicę – była przytulna i piękna: kwiaty, miejsce do wypoczynku, grill.
— Teraz upieczemy szaszłyk!
Tymczasem telefon Maxima nie przestawał dzwonić – połączenia następowały jedno po drugim.
- Dlaczego nie odpowiadasz? — zapytała Natasza.
— Tak, banki mnie nękają, oferują pożyczki… Dziś jest taki dzień.
Znów rozłączył się.
„Biegnij do lasu po trochę drewna na opał” – poprosił – „zawsze pieczemy na leśnych chrustach”.
A mnie bolał brzuch…
Maxim schował się za rogiem domu, nadal ignorując połączenia.
Natasza wzruszyła ramionami i wyszła przez bramę.
Las powitał ją zapachem igieł sosnowych, kwiatów i ciepłej ziemi.
Zapomniała o całym świecie, kręcąc się wśród drzew z wyciągniętymi ramionami.
I nagle gwałtownie się zatrzymała…
Nad naszymi głowami ćwierkały ptaki – wydawało się, że jest ich całe stado!
A powietrze… takie żywe: igły sosnowe, jakieś nieznane kwiaty, lekki zapach grzybów i ziemi nagrzanej słońcem.
Natasza rozejrzała się wśród drzew, rozkładając ramiona na boki, ale nagle zamarła w miejscu.
Dwie kobiety spacerowały niedaleko i coś zbierały.
Mówili cicho, ale słowa były wyraźnie słyszalne.
— Widziałeś to?
Maximka Katkin znów przybyła!
- Widziałem, oczywiście!
Ninka już kilka razy przechodziła obok domu z dzieckiem, nie może oderwać od niego wzroku!
- Dlaczego ona w ogóle chodzi?
Myślisz, że jego sumienie się obudzi?
Nie obchodzi go ona ani dziecko!
- To na pewno…
Ile razy tu przychodziłem – i za każdym razem z nowymi dziewczynami!
Ani krzty wstydu i przyzwoitości!
Ależ on jest żonaty, ten drań!
- A nawet jego żona go nigdy nie widziała!
- Na co tu jest patrzeć?
Sama Katerina powiedziała: ona jest kompletną idiotką!
Zakochała się w Maximie tak bardzo, że nie widziała nic poza jego nosem!
Ona pracuje jak szalona, oddaje mu wszystkie pieniądze, a on wydaje je tutaj z dziewczynami!
Boże, skąd się biorą ci ludzie?
- A Katerina nie jest lepsza!
Dlaczego nie mówi swojej synowej wszystkiego?
- O, oczywiście!
Ona sama pewnie też tak ma!
Ilu miała mężów?
Pięć?
A może więcej?
Jabłko pada niedaleko od drzewa…
- Cóż, tak…
Ale jej młodość już dawno minęła…
Czy wcale nie żal Ci wnuka?
Nawiasem mówiąc, Ninka urodziła syna, kiedy ten łajdak spotykał się już z kimś innym!
Czy pamiętasz jak długo za nią biegłeś?
A potem potajemnie się ożenił i powiedział Ninke, że nie jest dla niego dobrą kandydatką, bo pochodzi ze wsi!
- Oczywiście… Jak ona może być dla niego dobrą partnerką, skoro on uprawia seks z innymi? Ninka, mimo że jest wiejską dziewczyną, nie tolerowałaby czegoś takiego!
Głosy kobiet stopniowo cichły w oddali, a Natasza pozostała na miejscu, jakby sparaliżowana.
Miała wrażenie, że nie może oddychać, jakby ktoś uderzył ją w brzuch.
Myśli w mojej głowie nagle ułożyły się w jeden ciąg, odsłaniając okropny obraz.
Nogi odmawiały mi posłuszeństwa.
Rozejrzała się dookoła, znalazła włochaty pień i usiadła na nim.
Okazuje się, że ona zemdlała z przepracowania, pracowała na dwóch etatach, a on przez cały ten czas bawił się jej pieniędzmi?!
I nawet urodziło im się dziecko, gdy byli razem!
Natasza pokręciła głową – niemożliwe!
Jak mogła być tak ślepa?
Jak to możliwe, że niczego nie zauważyłeś?!
Siedziała przez chwilę, próbując zebrać myśli, po czym wstała.
Co robić?
Wyjechać?
Mam po prostu spakować swoje rzeczy i opuścić tę „rodzinę”?
Mieszkanie było wynajęte, więc nie można się do niego przywiązać.
Żal jej było samej siebie, swojej siły, swojego czasu i wydanych pieniędzy.
Ale dobrze, że wszystko wyszło na jaw teraz, a nie za pięć lat, kiedy byłaby już całkowicie wyczerpana.
Zdecydowanie ruszyła w stronę domu.
Za płotem grupa ludzi już się bawiła – muzyka, śmiech, krzyki.
Natasza uśmiechnęła się gorzko.
To właśnie oni – przyjaciele Maksima, których on nawet nie zna!
Cicho wślizgnęła się do środka i od razu zauważyła jego telefon leżący na stole.
Coś takiego nigdy by jej wcześniej nie przyszło do głowy, ale teraz nie obchodziło jej to.
Szybko zalogowała się do banku internetowego — znała hasła, ponieważ niedawno przelała pieniądze jego matce.
Przelałem wszystko na moją kartę.
Kwota była mniejsza niż się spodziewaliśmy, ale i tak było to coś.
Dziesięć minut później Natasza wychodziła już z domu z torbą.
Maksym zauważył ją.
— Dokąd idziesz?
- Dom.
- Co za bzdura?
- I nie zrozumiałeś?
Znów miałeś szczęście, prawda?
Twoja żona jest głupia, oczywiście, ale to nie będzie trwało wiecznie.
Powiedz mi, czy nie wstyd ci było wydawać moje pieniądze na swoje dziewczyny?
Maksym skrzywił się i zmrużył oczy.
- Już dość rozmawiałeś?
No to co?
Czy uważasz, że powinienem zostać mnichem po ślubie?
- Oczywiście, że nie!
Dlatego daję ci całkowitą swobodę – jutro składam pozew o rozwód.
Zabierz swoje rzeczy z przechowalni, wyślę ci numer.
A teraz goście czekają!
Idźcie się dobrze bawić!
Teraz będę musiał wykonać tę pracę sam!
Odwróciła się gwałtownie i wyszła.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie wiem, jak stąd wyjść.
Autobusy pewnie są, ale jak je złapać?
Ale teraz nie miało to już znaczenia – ważne, żebym odszedł.
Podjechał przejeżdżający samochód.
Chociaż wiedziałam, że siedzenie z nieznajomym może być niebezpieczne, chęć ucieczki była silniejsza niż strach.
— Czy możesz mnie podwieźć do miasta? Zapłacę!
Kierowca parsknął śmiechem i odwrócił głowę.
To był Oleg.
- To ty?
- I.
Usiądź, Natasza.
Powiedz mi, dlaczego nie bierzesz zwolnienia lekarskiego i gdzieś wychodzisz.
Usiadła.
Gdy odjeżdżali, Natasza wzięła głęboki oddech.
Oleg spojrzał na nią.
— Czy to było u matki twojego męża?
- Były mąż…
- Widzę.
Wczoraj był jeszcze ideałem, który po prostu miał pecha, a dziś jest już „byłym”…
Natasza, płaczesz?
Zatrzymajcie to natychmiast!
Łzy płynęły naturalnie.
Oleg zatrzymał samochód i spojrzał na nią z troską:
— Powiedz mi, co się stało!
I Natasza zaczęła opowiadać.
Słuchał, ściskając kierownicę coraz mocniej.
Gdy weszli do miasta, Oleg zaproponował:
— Może pójdziemy do mnie?
Do mamy.
Ja mam weekend, ty jesteś na zwolnieniu lekarskim – będziesz miał dobry wypoczynek.
Nie musisz się teraz o to martwić sama, w przeciwnym razie mu wybaczysz…
Natasza się zgodziła.
Chociaż dla mnie to bardzo dziwne.
Matka Olega przyjęła ją jak swoje dziecko.
Przydzielono nam osobny pokój z widokiem na las.
Gotowali, częstowali i troszczyli się.
Natasza miała wrażenie, że naprawdę wróciła do domu.
Pomagali Olegowi naprawić płot, śmiali się i pływali w rzece.
Mieliśmy wyjechać za kilka dni.
Natasza wyglądała inaczej – jaśniej, promienniej.
- Koniecznie przyjdź!
- Jeśli Oleg przyniesie, to przyjdę!
Świetnie się tu czujesz, tak samo jak ty!
Oleg uśmiechnął się zawstydzony.
- A co ze mną?
Mogę to robić codziennie!
Matka Olega szepnęła Nataszy:
- To dobry facet.
Będzie wspaniałym mężem.
On jest po prostu nieśmiały.
Może warto wziąć sprawy w swoje ręce?
Dziewczyna się zaśmiała:
- Obiecuję!
A trzy miesiące później odbyło się wesele w samej fabryce.
Rok później urodziła im się zdrowa dziewczynka – radość dla całej rodziny.