Gwałtownie się odwróciłem. Za mną stała kobieta. Zmęczona, młodsza od Siergieja, ale z głębokimi zmarszczkami wokół oczu, jakby przeżyła wiele nieprzespanych nocy.
— Czy ty jesteś… sąsiadem Siergieja? „spytała, patrząc na mnie podejrzliwie.
„Tak” – odpowiedziałam, czując się niezręcznie i trochę winna. — Ja… Nie widziałem go dzisiaj podczas biegania. To do niego nie pasuje. Biegamy razem prawie każdego ranka…
Uniosła brew, w jej oczach błysnęło coś, czego nie potrafiłem rozszyfrować – zaskoczenie? Wątpliwość?
„Ach, to ty… ta, z którą biegał” – powiedziała, a w jej głosie nie było śladu zazdrości, tylko zmęczona rezygnacja. Oparła się o framugę drzwi, jakby opuściły ją siły. – Jest w szpitalu.
Słowa te spadły na mnie z hukiem, wybijając powietrze z moich płuc. Przewracałam oczami, irytowało mnie jego powolne tempo, byłam cicho zniecierpliwiona, gdy zaczynał opowiadać kolejną śmieszną historię… wszystko to wydawało się teraz takie nieistotne i małostkowe.
— W szpitalu? Co się stało? – Mój głos brzmiał stłumiony.
„Wczoraj wieczorem” – powiedziała cicho, patrząc w ziemię. – Atak. Serdeczny. Zabrano go karetką pogotowia. Właśnie stamtąd wróciłem.
Siergiej. Siergiej, który każdego ranka przychodził do pracy z niezmiennym uśmiechem i chęcią żartowania, bez względu na wszystko. Siergiej, który cierpliwie zwalniał, aby mnie nie zostawić w tyle, chociaż zawsze byłem szybszy. Siergiej, którego opowieści wypełniały pustkę porannej ciszy, którą kiedyś uważałem za świętą.
- Czy on… czy on będzie w porządku? „Zapytałem, czując gulę w gardle. Ta dziwna kobieta stojąca przede mną – prawdopodobnie jego żona, pomyślałem – spojrzała na mnie z dziwną mieszanką oderwania i… zrozumienia?
„Lekarze mówią, że stan jest poważny, ale stabilny” – wyszeptała. — Teraz najważniejsze jest czekać.
Stałyśmy tak przez kilka sekund, dwie kobiety połączone niewidzialną nicią troski o tę samą osobę. Ja, która chciałam się go pozbyć i ona, dla której był on najwyraźniej całym światem.
Poczułem nagły, ostry ból, który nie miał nic wspólnego z ćwiczeniami. Ból, jaki odczuwasz, gdy uświadamiasz sobie, jak łatwo przyzwyczajasz się do drugiej osoby, jak niepostrzeżenie staje się ona częścią twojego świata, nawet jeśli ją od siebie odpychasz. A jak wielka staje się pustka, gdy on znika.
Kiwnąłem głową, nie wiedząc, co powiedzieć. Słowa kondolencji wydawały się nie na miejscu, słowa wsparcia wydawały się fałszywe. Po prostu stałem tam, czując chłód poranka i przytłaczającą ciszę, która stanowiła ostry kontrast z porannym gwarem, którego spodziewano się tego dnia.
Kobieta stojąca w drzwiach ciężko westchnęła.
„Okej, muszę iść…” zaczęła.
„Oczywiście” – powiedziałem szybko. – Dzięki, że mi powiedziałeś. Mam nadzieję… Mam nadzieję, że poczuje się lepiej.
Uśmiechnęła się lekko, po raz pierwszy podczas całej rozmowy, a ten uśmiech był pełen zmęczenia i nadziei.
- Dziękuję.
Weszła do środka, a drzwi cicho się zamknęły. Zostałem sam przed jego mieszkaniem. Ulica była pusta. Ptaki śpiewały, słońce wschodziło. Wszystko było jak zwykle, ale świat się zmienił.
Powoli odszedłem, nie w stronę parku, ale w stronę wejścia. Słuchawki w mojej ręce wydawały się bezużyteczne. Mój poranny bieg, moja rutyna, moja bezpieczna przystań, nagle straciły swoje fundamenty. Cisza, którą kiedyś tak ceniłam, teraz wydawała się ogłuszająca, wypełniona widmem jego nieobecności i nagłą, gorzką świadomością, że najbardziej niepożądana przerwa stała się najbardziej bolesną przerwą.