W autobusie było nieznośnie gorąco, otwarte włazy i okna nie uchroniły zmęczonych pasażerów przed duchotą, których denerwował ogromny korek. Olga wracała z pracy, leniwie myśląc, co ugotować na obiad. Oczywiście moja wyobraźnia podsuwała mi ekskluzywne dania z marmurkową wołowiną czy ravioli z truflami. Westchnęła i zdecydowała się na kaszę gryczaną z kotletami, uznając, że ten wybór nie był gorszy.
Siedząc przy oknie, dziewczyna patrzyła na wieczorne miasto: na zewnątrz było jeszcze jasno, niektórzy spieszyli się do swoich spraw, inni przechadzali się w cieniu zaułków, chowając się przed upałem. Mężczyzna wyprowadzał psa. „Bassett” – zauważyła automatycznie Olga. Pracując przez osiem lat jako weterynarz, potrafiła rozpoznać rasę każdego psa, nawet po szczekaniu.
Obok przeszła młoda para z wózkiem dziecięcym. Ich dziecko, nie chcąc siedzieć spokojnie, stało, trzymając się osłony przeciwsłonecznej swojego pojazdu i uśmiechając się bezzębnie. Olga westchnęła ze smutkiem – przez pięć lat nie mogła pogodzić się z faktem, że nie będzie mogła zostać matką. Ona i jej mąż odwiedzili wiele ośrodków medycznych, ale nikt nie potrafił ustalić przyczyny niepłodności. Odpędzając ciężkie myśli, dziewczyna zwróciła uwagę na zakochaną parę – wysokiego, szczupłego mężczyznę i pulchną blondynkę, nie krępującą się nikogo, połączyli się w namiętnym pocałunku.
„Jakie słodkie” – pomyślała Olga, zazdroszcząc im w pozytywnym sensie. Będąc od ośmiu lat mężatką, nie pamiętała już, co to znaczy stracić głowę z miłości i zapominając o przyzwoitości, poddać się swoim uczuciom.
W końcu mężczyzna odsunął się od ukochanej, która odrzuciła do tyłu głowę z zadartym nosem i wybuchnęła śmiechem, nie puszczając go. Odwrócił głowę w stronę drogi, a Olga niemal krzyknęła ze zdziwienia – to był jej mąż Anton.
Zdezorientowana kobieta rozejrzała się dookoła i zdała sobie sprawę, że nie uda jej się wydostać z zatłoczonego autobusu stojącego w korku. Ponownie spoglądając przez okno, zobaczyła swojego męża, obejmującego blondynkę w talii i pomagającego jej wsiąść do taksówki. Olga wyjęła telefon i nie mogła się zdecydować, co z nim zrobić – zadzwonić do męża czy zrobić mu zdjęcie, żeby udowodnić jego niewierność. Taksówka odjechała, pozostawiając ją pogrążoną w głębokich myślach.
Poznała Antona na drugim roku studiów – jej najlepsza przyjaciółka Svetka zaprosiła go na swoje urodziny, ponieważ był przyjacielem jej starszego brata. Tokha, jak nazywali go przyjaciele, był cztery lata starszy od Olgi i pracował wówczas w jednej z firm budowlanych. Natychmiast stracił dla niej głowę – piękna, długonoga brunetka o ciemnej karnacji i dużych brązowych oczach.
Anton sprawiał wrażenie człowieka bardzo godnego zaufania – dużo pracował, miał własne mieszkanie w centrum miasta i dobry samochód. Nie był romantykiem i nie obdarował Oli bukietami róż, uważając, że lepiej wydać pieniądze na buty lub ciepłą kurtkę, a dziewczyna się z nim zgodziła, uważając tę cechę za oznakę dojrzałości człowieka.
Kiedy Ola skończyła studia, wzięli ślub. Wydawało się, że wiedzie im się dobrze – jej mąż otworzył własny biznes, a ona dostała pracę w klinice weterynaryjnej. Jedyną rzeczą, która rzucała cień na ich życie, był brak dzieci i ciągła pogoń Antona za pieniędzmi. Próbował zarabiać jeszcze więcej, inwestował w rozwój swojego biznesu, żona go wspierała, starał się ze swojej pensji prowadzić całe gospodarstwo domowe. Oczywiście, chciała podróżować, albo przynajmniej raz w roku pojechać nad morze, ale Anton zawsze ją namawiał, żeby jeszcze trochę poczekała i sam wyjeżdżał w podróże służbowe, negocjując, zostawiając żonę samą w domu.
Kilka miesięcy temu Svetka powiedziała, że widziała Antona w drogiej restauracji w towarzystwie jakiejś kobiety. Olga nie uwierzyła wtedy swojej przyjaciółce, wiedząc, że zwabienie męża do restauracji, zwłaszcza drogiej, jest nierealne. Zbagatelizowała więc tę informację, przypisując ją krótkowzroczności Swiety.
Autobus w końcu minął korek, a Olga zaczęła gorączkowo myśleć, co robić dalej. Wyobraźnia malowała różne obrazy – od dumnego, cichego rozwodu po brutalne morderstwo. Zdając sobie sprawę, że żadna z opcji nie była odpowiednia, ponieważ zdecydowanie nie mogła pozostać cicho, a nie chciała zmyć krwi ze ścian, postanowiła, że musi wymyślić plan zemsty, który sprawi, że jej mąż będzie się budził zlany zimnym potem przez długi czas po tym, jak zobaczył ją we śnie.
Olga nie potrafiła opisać swoich uczuć – zazdrość, a także gniew i niezrozumienie tego, co się dzieje, nie pozwalały jej na rozsądne myślenie. Wysiadła na swoim przystanku, poszła do sklepu spożywczego i nie wiedzieć czemu kupiła ciasto.
Wchodząc do mieszkania, dziewczyna przez długi czas stała na korytarzu, przeglądając się w lustrze. Nie mogła zrozumieć, dlaczego mąż ją zdradził – Olga ciągle łapała zachwycające spojrzenia mężczyzn i codziennie słyszała mnóstwo komplementów na temat swojego wyglądu. Wyjęła telefon i wybrała numer Svetki.
„Widziałam go z inną kobietą” – niespodziewanie Ola wybuchnęła płaczem.
– Ola, nie płacz. Mówiłem ci. A dlaczego tego potrzebujesz? Tokha od dzieciństwa była okropnym zrzędą i narcystycznym pawiem, a ty byłeś jedyną osobą, która nie chciała tego zauważyć. Widziałam go już parę razy z tą chudą, brzydką kobietą – próbowała uspokoić przyjaciółkę Swietłana.
– Z tym chudym? Waży prawie sto pięćdziesiąt kilogramów! – Ola była zaskoczona, po raz kolejny przekonana, że jej przyjaciółka jest krótkowzroczna.
„Cóż, ona jest ciemnowłosa i niska” – zapytała ostrożnie Sveta.
„Nie, tam jest biały słoń” – odpowiedziała Olga ze złością – „Tak go całowałam, że myślałam, że go zje”.
„Aha, więc to nie ten” – mój przyjaciel był w jakiś sposób zadowolony.
„Doskonale, jest ich więc kilka” – powiedziała oszukana żona roztargnionym głosem, jakby ktoś ją oblał lodowatą wodą.
„Zadzwonię po pracy” – Sveta szybko się rozłączyła, zdając sobie sprawę, że powiedziała za dużo.
Ola rozpakowała ciasto, wzięła widelec i nie krojąc przysmaku, zaczęła go jeść prosto z pudełka, ubolewając nad swoim kobiecym losem. Pięć minut później było jej już niedobrze od słodyczy i użalania się nad sobą. Postanowiła, że koniecznie musi wymyślić jakiś wymyślny plan zemsty, więc Olga stała się jeszcze weselsza.
Ktoś zapukał do drzwi. Anton wiedział, że jego żona wróciła już z pracy, więc nie zawracał sobie głowy szukaniem kluczy w torbie. Otworzyła drzwi i pozwoliła mężowi wejść, powstrzymując się od uderzenia go, gdy ten, jak zwykle, pocałował ją w policzek.
„Cześć, króliczku” – Anton przywitał się z żoną, a Olga poczuła obrzydzenie, gdy uświadomiła sobie, że prawdopodobnie wszystkie swoje kobiety nazywał „króliczkami”, aby nie mylić ich imion.
Mąż umył ręce i poszedł do kuchni. Widząc podarte ciasto, zapytał ze zdziwieniem:
– Co będziemy dzisiaj jeść?
„Ciasto” – odpowiedziała Ola i usiadła przy stole.
– Eee, nic więcej nie ma? – mruknął mąż, wywołując śmiech dziewczyny.
– Nie, myślałam, że już dawno nie jedliśmy ciasta!
„Czy to twoja pora roku?” Anton mruknął pod nosem i wyjął jajka z lodówki. „Może powinniśmy je usmażyć?”
Odsuwając od siebie obraz zdezorientowanego męża z patelnią na głowie i żółtkiem spływającym po czole, Ola odpowiedziała:
„Odpal, a ja pójdę się położyć” – powiedziała i poszła do sypialni.
„Dokładnie jak teraz” – mruknął mąż, próbując zorientować się, gdzie trzymają patelnie.
Anton głośno brzęczał naczyniami, demonstrując całym swoim wyglądem swoje niezadowolenie z zachowania żony.
Po kolacji, którą spożyli w samotności, mąż poszedł do sypialni i oznajmił, że następnego dnia musi wyjechać w podróż służbową na kilka dni, może na tydzień.
– Dokąd idziesz? – zapytała ciekawie Ola.
„Och, tak, w mieście przemysłowym jest kilka możliwości na magazyny i zakłady produkcyjne” – odpowiedział wymijająco Anton – „nic ciekawego – tylko negocjacje, cegły, łupki i inne rozkosze”.
– Kiedy pójdziemy gdzieś odpocząć? „Nie widziałam morza od trzech lat” – żona artystycznie wydęła usta.
„Kochanie, wszystko będzie dobrze, wiesz, że teraz musisz trochę zainwestować, żeby później nie musieć sobie niczego odmawiać” – Anton próbował pocałować żonę.
„Boli mnie głowa” – Olga odwróciła się, starając się nie wywoływać skandalu.
Rano patrzyła, jak jej mąż nucił pod nosem jakąś melodię i pakował walizkę. Ola odmówiła przygotowania śniadania, tłumacząc się bólem głowy, i pożegnała się z Antonem sucho, mówiąc, że czas iść do pracy.
Po wyjściu z domu kupiła sobie kawę, zadzwoniła do kliniki i poprosiła o kilka dni wolnego, kłamiąc, że jest chora, po czym usiadła w altanie obok domu i zastanawiała się, co robić dalej. Zadzwoniła Swietka i powiedziała, że widziała nazwisko Antona w programie linii lotniczych, dla których pracowała.
– Twój wierny mąż leci nad morze. Mój przyjaciel powiedział, że samolot odlatuje dziś o pierwszej.
Olga, dowiedziawszy się szczegółów, poprosiła Swietłanę o wydanie jej biletu również na tamtą trasę, ale dopiero po kilku godzinach. Dziewczynce dobrze znany był kurort – jako dziecko wielokrotnie spędzała tam wakacje z rodzicami, zakochując się w tym miejscu za czyste morze i małą, piękną plażę.
Nagle Anton wyskoczył z wejścia, wskoczył do samochodu i odjechał gdzieś. Nie miał przy sobie żadnych rzeczy, co oznaczało, że planował powrót do domu. Olga weszła do mieszkania i zobaczyła, że jej mąż już spakował walizkę. Kiedy otworzyła pudełko, dziewczynka oprócz kąpielówek i koszulek znalazła w nim także małe pudełko owinięte w piękny papier prezentowy. Plan zrealizowano w mgnieniu oka. W myślach dziękując mężowi za jego patologiczną oszczędność, wyjęła dokładnie tę samą walizkę i przypomniała sobie, jak przekonała męża, żeby ich nie kupował. Były dobrej jakości, ale miały okropny żółty kolor, ale ponieważ można było kupić dwa w cenie jednego, Anton uznał, że to dobry zakup.
Ola wypełniła drugą walizkę papierem toaletowym, tekturowymi pudłami, różnymi niepotrzebnymi szmatami i, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, spakowała tam jeszcze worek śmieci, których jej mąż zapomniał wynieść już drugi dzień. Uśmiechając się triumfalnie do siebie, wzięła torbę sportową, wrzuciła do niej kilka sukienek, kilka kostiumów kąpielowych, klapki, trochę kosmetyków i wyszła z mieszkania. Prezent od męża dla kochanki również znajdował się w jej torbie.
Olga, schowawszy się z powrotem w altanie, rozpakowała pudełko i ku swemu zdziwieniu zobaczyła niezwykły złoty wisiorek w kształcie ważki, wysadzany kamieniami szlachetnymi. Fakt, że jej mąż wydał pieniądze na tak ewidentnie drogi prezent, rozgniewał ją. Wisiorek był dość duży i rzucał się w oczy, więc Ola postanowiła założyć go sobie na szyję i pokazać się oszołomionemu mężowi na plaży. Wyobrażając sobie jego twarz w tym momencie, zaśmiała się.
Kilka minut później dziewczyna już patrzyła, jak jej mąż wyleciał z domu, trzymając walizkę w rękach, i wsiadł do czekającej taksówki. Pierwsza część planu zadziałała – niczego nie podejrzewał.
Mąż przybył na lotnisko, gdzie czekała już na niego Lubasza – kapryśna i ekscentryczna gruba kobieta, która nie znosiła sprzeciwów. Była jedyną córką właściciela sieci hipermarketów budowlanych, a Anton, który łatwo ją oczarował, już snuł plany zarządzania naprawdę dużym biznesem. Od dzieciństwa marzył o tym, by stać się bardzo bogatym i wpływowym człowiekiem, dlatego oszczędzał każdy grosz. W wieku dwudziestu pięciu lat udało mu się założyć własny biznes i zarabiać na nim niezłe pieniądze. Ale nie udało mu się osiągnąć wysokiej pozycji w społeczeństwie. A nie marzył o takich dochodach – w swoich fantazjach był właścicielem dużej wiejskiej posiadłości i elitarnej floty samochodów, wszędzie towarzyszyła mu osobista ochrona, a tuzin służących zajmowało się organizowaniem mu codziennego życia. Zawsze chciał mieć wszystko, co najlepsze. Poznawszy Olgę, postanowił, że ta piękność koniecznie musi zostać jego żoną. Uwielbiał, jak mężczyznom opadały szczęki, gdy przedstawiał im swoją żonę.
Ona jednak okazała się jego całkowitym przeciwieństwem – nie chciała zabiegać o bogactwo, mogła wydać pieniądze na byle drobiazgi w postaci firanek czy naczyń. Anton musiał przekonać Olę, że jego dochody muszą być inwestowane w rozwój firmy, więc mogła wydawać tylko swoją pensję. Ostatnio jego interesy, z powodu kryzysu, stały się nieopłacalne, jednak nie poddał się i próbował znaleźć wyjście z sytuacji. Rozwiązanie okazało się jednak prostsze niż myślał: kobiety zawsze miały oko na Antona, a gdy poznał urzędniczkę skarbową, udało mu się rozwiązać kilka swoich problemów.
Zdając sobie sprawę, że jego wygląd i urok mogą przynieść mu dochód i pozycję, o których tak bardzo marzył, Anton zaczął czarować bogate i wpływowe damy. Większość z nich była w związkach małżeńskich, więc nie miał problemu z czerpaniem korzyści z komunikowania się z nimi. Lubasza okazała się inna – była młodą, rozpieszczoną osobą, która domagała się uwagi każdej minuty. Jej zwyczaje go irytowały, ale rozumiał, że ta dziewczyna była przepustką do świetlanej i beztroskiej przyszłości. Jej ojciec był człowiekiem surowym i nieufnym, więc Anton robił wszystko, aby go zadowolić, obsypując Lubę prezentami i chodząc do restauracji.
Już dawno podjął decyzję o rozwodzie z Olgą, mając nadzieję, że z czasem jego żona zgodzi się zostać jego kochanką. Był całkowicie pewien, że ona nie będzie w stanie przestać go kochać.
Stając na odprawie na lot, mężczyzna miał ochotę udusić Lubaszę, która nękała go swoimi kaprysami: najpierw było jej gorąco, potem marzła pod klimatyzacją, chciała pić, jeść, iść do toalety i ciągle marudziła, że lepiej pojechać na wakacje gdzieś za granicę.
– Kochanie, później pojedziemy za granicę. Chcę tylko, żebyśmy tam pojechali przynajmniej na dziesięć dni, ale teraz, widzisz, nie mogę rzucić pracy – zapewnił Anton dziewczynę.
„Mam już dość stania i w ogóle wydaje mi się, że mnie nie kochasz” – skrzywiła się Luba.
„Ale będziesz miał niespodziankę, kiedy dotrzemy do morza” – powiedział mężczyzna z udawaną sympatią.
– Niespodzianka? Który? – Liubasza podskoczyła, przez co jej ciężkie piersi niemal wyskoczyły spod rozpiętej bluzki.
Anton zawsze chciał powiedzieć dziewczynie, że nie powinna się tak ubierać – nosiła krótkie spodenki, odsłaniające koszulki, obcisłe sukienki, legginsy, przez co wyglądała jak kiełbaska. Ale musiał ją komplementować, za każdym razem będąc pod wrażeniem najnowszego stroju Luby.
„Mam dla ciebie prezent, bardzo piękny” – odpowiedział mężczyzna.
„Chodź tu” – powiedziała dziewczyna.
– Kochanie, jest w walizce. „Będziemy mieli, jak przyjedziemy” – Anton próbował ukryć irytację.
Przez cały lot Lubasza doprowadzała swego ukochanego do szału, próbując zgadnąć, co jej da.
Po wejściu na pokład i odebraniu bagażu dziewczyna od razu zażądała wręczenia jej prezentu. Anton, obładowany trzema walizkami, odparł ostro, szczerze zdziwiony, po co Luba potrzebowała tak wielu rzeczy, skoro przyjechały tylko na trzy dni:
– Dostaniemy je, jak dotrzemy do hotelu! – warknął mężczyzna, a dziewczyna na chwilę zamilkła.
Po zameldowaniu się w hotelu, Luba najpierw przeszukała walizkę Antona, aby w końcu wyłowić niespodziankę. Zaskoczona, przeszukała stos szmat i tekturowych pudeł, wyciągnęła jakiś zawiązany pakunek, rozerwała go i wysypała jego zawartość na łóżko. Obierki ziemniaczane, łupiny cebuli, paczka majonezu i resztki jedzenia spadły na śnieżnobiały koc, a na jego wierzchu uroczyście wylądował kręgosłup i głowa śledzia. Niespodzianka wyraźnie wydzielała odrażający zapach.
Anton, wychodząc spod prysznica, spotkał się wzrokiem ze zdezorientowaną Lubaszą i zrozumiał, że coś jest nie tak.
„Co to jest?” dziewczyna pisnęła.
Mężczyzna podszedł do łóżka i wpatrywał się w zawartość walizki, nie rozumiejąc, co się dzieje.
„Skąd to masz?” Anton zapytał zszokowany.
– Żartujesz sobie? To jest twoja walizka! Gdzie jest mój prezent? Czy to śledź, czy może brudna serwetka? – oburzona blondynka wskazała palcem na cuchnącą stertę śmieci na łóżku.
Mężczyzna usiadł na krześle i zamyślił się, pocierając tył głowy. Zdał sobie sprawę, że to sprawka jego żony i gorączkowo rozmyślał, co zrobić, podczas gdy jego wściekła kochanka krzyczała. Z jednej strony wszystko szło dobrze – można było uniknąć wyjaśnień z Olgą i spokojnie złożyć wniosek o rozwód, z drugiej jednak strony szkoda było wydawać pieniądze na prezent dla Lubaszy, która zażądałaby, aby w zamian coś jej kupił. Rozumiejąc, że każdy biznes wymaga inwestycji, Anton pogodził się ze swoim losem i zaczął uspokajać dziewczynę:
– Kochanie, to jakieś nieporozumienie. Najprawdopodobniej ktoś pomylił naszą walizkę z czyjąś inną. Zadzwonię natychmiast do linii lotniczych i zgłoszę zamianę.
Luba spojrzała na Antona z nieufnością:
– A co jeśli ten, kto zabrał twoją walizkę, ukradnie moją niespodziankę?
„To kupimy nową” – odpowiedział mężczyzna, zdziwiony głupotą swojej towarzyszki – jak mogła uwierzyć, że ktoś celowo leci samolotem z walizką pełną śmieci.
„Kochanie, czy ktoś jeszcze ma taką okropną żółtą walizkę?” w głowie Lubaszy pojawiły się przebłyski świadomości, ale natychmiast zgasły. „Okej, chodźmy kupić mi nowe niespodzianki.”
W tym czasie lądował samolot, na pokładzie którego znajdowała się oszukana żona, która postanowiła założyć wisiorek i udać się na plażę, aby połechtać nerwy słodkiej pary. Po zameldowaniu się w hotelu Olga przebrała się w piękny turkusowy kostium kąpielowy, który podkreślał jej ciemną skórę, wzięła matę plażową, tunikę, zawiesiła sobie na szyi błyszczącą, złotą ważkę i powoli poszła w stronę morza. Mężczyźni odwracali się na widok piękności, a ich żony wodziły za nią gniewnymi spojrzeniami. Olga uśmiechnęła się i pomyślała, że nigdy więcej nie dopuści do siebie żadnego adoratora, ponieważ wszyscy oni byli oszustami i zdrajcami.
Dotarwszy na plażę, dziewczyna była przygnębiona, ponieważ było tam mnóstwo ludzi i niełatwo było w takim tłumie odnaleźć Antona i jego pasję. Idąc wzdłuż brzegu, ukradkiem spoglądała na wczasowiczów, gdy nagle natknęła się na kolejnego sprzedawcę kukurydzy.
Wysoki, opalony mężczyzna z lekkim siwieniem na skroniach, nie do końca pasował do grupy sprzedawców wszelkiego rodzaju plażowych przysmaków, którzy kręcili się po plaży w poszukiwaniu zarobku. Sprzedawca zamarł w miejscu, wpatrując się bezceremonialnie w jej pierś.
„No cóż, tego już za wiele” – pomyślała Olga ze złością, próbując ominąć bezczelnego mężczyznę. Nagle złapał ją za rękę.
— Skąd masz ten wisiorek? – zapytał mężczyzna gwałtownie.
— Jesteś chory? Puść mnie! – dziewczyna próbowała się uwolnić.
– Pytam, skąd to masz? – było widać, że ogarnia go wściekłość.
– Nie rozumiem, czego ode mnie chcesz? A dlaczego mnie szturchasz? – Ola była oburzona.
„Zadzwonimy teraz na policję, opowiesz im wszystko” – mężczyzna nie puścił dziewczyny.
Podeszło do nich kilka osób, prawdopodobnie znajomych sprzedawcy.
„Seryoga, co się stało?” zapytał jeden z nich, patrząc na Oldę z zainteresowaniem.
– Spójrz, co ona ma na szyi. „Osobiście wykonałem ten wisiorek na zamówienie Ingi” – odpowiedział mężczyzna drżącym głosem.
– Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu się dzieje? – Olga była bliska wybuchu płaczu.
– Gdzie ona jest? Odpowiedź! Co z nią zrobiłeś? – Siergiej ścisnął jej dłoń jeszcze mocniej.
– Czy ty zwariowałeś? Kim ona jest? „To wcale nie jest mój wisiorek” – krzyknęła dziewczynka.
– Seryoga, czekaj, ona nie wygląda na zabójczynię. Tak czy inaczej, najpierw musimy to rozgryźć – powiedział jego przyjaciel.
— Zabójca? – powtórzyła dziewczyna w szoku.
„Jego żona miała taki sam wisiorek, dał jej go tuż przed jej zaginięciem” – zaczął wyjaśniać sytuację drugi sprzedawca.
– Zaginiony? Od dawna? – Olga była przerażona.
— Minął już ponad rok. Policja nic nie zrobiła, ten człowiek po prostu rozpłynął się w powietrzu. Pojechała do miasta w interesach i już nie wróciła – westchnął Siergiej – skąd więc wzięłaś tę biżuterię?
Olga krótko opowiedziała o mężu i jego kochance, a sama zasugerowała skontaktowanie się z policją.
„Nie sądzę, żeby Anton mógł być zamieszany w tę zbrodnię, ale przynajmniej powie mi, gdzie kupił wisiorek”. Przecież jeśli jest to ekskluzywna, ręcznie robiona ozdoba, to znaczy, że trafiła do sklepu za pośrednictwem jakiegoś dostawcy – powiedziała dziewczyna.
— Muszę teraz odebrać syna z przedszkola, a potem możemy pójść na policję? – zapytał Siergiej z pewnym niedowierzaniem.
– Pójdziemy razem po twoje dziecko, żebyś nie myślał, że ucieknę. Muszę się zmienić.
„Jesteśmy kurortem, wszyscy tutaj tak chodzą, po prostu rzućcie coś na wierzch, jeśli chcecie” odpowiedział Siergiej, dając jasno do zrozumienia, że muszą się spieszyć.
Dziewczynka narzuciła na kostium kąpielowy cienką tunikę i obie poszły do przedszkola. Po drodze Siergiej opowiedział im, że jest z żoną od czasów szkoły.
– Wiesz, ona zawsze marzyła o życiu w dużym mieście, a ja zawsze ją spowalniałem. Chciała chodzić do klubów, do centrów handlowych, ale u nas tego nie ma. Wiesz, była taka piękna. Jako dziecko bardzo lubiła obserwować ważki. Kiedy Sasha do nas przyjechała, zamówiłem dla niej ten wisiorek. Kosztowało mnie to tyle pieniędzy, że mogłem kupić samochód. Inga była taka szczęśliwa, a potem odeszła, powiedział mężczyzna, a w jego oczach pojawiły się łzy.
„No, czekaj, może ona jeszcze żyje, może została porwana albo straciła pamięć, słyszałam, że tak się zdarza” – próbowała go wesprzeć Olga.
– Nie wiem. Nie chcę wierzyć, że ona nie żyje. Biedny Saszka dopiero niedawno się uspokoił, bo w przeciwnym razie cały czas wołał mamę – kontynuował Siergiej – on nie jest naszym prawdziwym synem, z dziećmi przez długi czas nam się nie układało i widziałem, że moja żona z tego powodu cierpi. To nie była łatwa decyzja – adoptowaliśmy chłopca, gdy miał cztery lata. Inga długo miała wątpliwości, ale doszłam do wniosku, że dziecko nada sens jej życiu. Ona nawet w jakiś sposób go unikała, jakby czuła, że za chwilę odejdzie i nie chciała, żeby Sasza się do niej przywiązał.
Zbliżyli się do bramy przedszkola. Dzieci bawiły się na placu zabaw, a blondwłosy chłopiec, widząc swojego tatę, pobiegł do wyjścia. Nauczyciel zatrzymał go, wziął za rękę i poprowadził do furtki.
„Dobry wieczór, Siergieju Aleksandrowiczu” – powiedziała kobieta, patrząc na Oldę z zainteresowaniem. „Sasza znowu nic nie jadł”.
Dziecko westchnęło komicznie, zmarszczyło brwi i powiedziało:
– Tato, wiesz, że nie lubię zup i kotletów.
„Synu, czeka nas poważna rozmowa” – Siergiej przytulił chłopca i pożegnał się z nauczycielem.
– Matka? – zapytał ostrożnie chłopiec, ze zdziwieniem spoglądając to na twarz Olgi, to na wisiorek na jej piersi.
– Nie, synu, to nie mama. „To jest ciocia Ola” – odpowiedział Siergiej, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć dziecku.
– Gdzie jest mama? – z jakiegoś powodu zapytało dziecko.
„Nie wiem, ale jestem pewna, że mama będzie zła, kiedy dowie się, że nic nie jadłeś” – próbowała odwrócić jego uwagę dziewczyna.
„Uwielbiam pizzę i kompot, ale kotlety są takie niesmaczne” – powiedział dzieciak i nagle wziął Olę za rękę.
Dotyk zdawał się przesyłać jej impuls elektryczny. Ciepła, miękka dłoń małego dziecka, pewnie wtulona w jej dłoń, wywołała u niej nieznane dotąd uczucie macierzyńskiej czułości. Saszka przez całą drogę opowiadał nam, jak w przedszkolu zrobił samochód z plasteliny, jak niegrzeczna dziewczynka Ira zniszczyła jego figurkę i w ogóle, jak cały dzień go popychała.
A potem zapytał po prostu:
– Ciociu Oli, a ty umiesz zrobić pizzę i kompot?
– Mogę. Chcesz, żebym cię też nauczył? – odpowiedziała dziewczyna.
– Z pewnością! – zawołało radośnie dziecko.
Dotarli na podwórko, mężczyzna usiadł obok Sashy i powiedział, że na razie musi zostać u babci, a potem odbierze go tata.
— A ciocia Ola? Obiecała pizzę, prawda? – zapytał smutno chłopiec.
„Jeśli obiecałam, to to zrobimy” – odpowiedziała Olga, napotykając niezadowolone spojrzenie Siergieja.
Mężczyzna zabrał dziecko na podwórko i wrócił po kilku minutach.
— Pójdziemy na policję? – zapytał.
„Tak, oczywiście” – zgodziła się Ola.

Na oddziale spotykali się z niezadowolonymi twarzami. Dziewczyna zorientowała się, że Siergiej regularnie odwiedzał śledczego, aby dowiadywać się, jak postępują poszukiwania jego żony, co zirytowało funkcjonariuszy organów ścigania, którzy nie mieli dla niego żadnych wiadomości. Jednak po otrzymaniu informacji o znalezionym wisiorku policjant zainteresował się sprawą i natychmiast wysłał prośbę do lokalnych hoteli, aby ustalić miejsce pobytu męża Olgi.
Pół godziny później Anton i jego namiętność weszli do biura śledczego w towarzystwie kilku policjantów. Mąż wyglądał na zdezorientowanego, a gdy zobaczył żonę, całkowicie stracił ducha.
„Powiedz śledczym, skąd wziąłeś wisiorek, który ma związek ze sprawą zaginięcia Ingi Sukhod Eevy ?” zapytał śledczy.
Anton powiedział, że kupił wisiorek w lombardzie i że w swojej torebce znalazł nawet paragon za zakup. Blondynka, zdając sobie sprawę, że to niespodzianka przeznaczona dla niej, wpadła w złość:
— Czy chciałeś mi dać biżuterię z lombardu? Za kogo mnie uważasz?
„Bunny, uspokój się, później ci wszystko wyjaśnię” – przerwał jej Anton.
Słysząc jego zwyczajowe „króliczki”, Olga poczuła, jak ogarnia ją odraza. Spojrzała na męża i nie rozumiała, dlaczego kocha tego mężczyznę. Nie chciała już na nikim się mścić. Został całkowicie wymazany z jej życia.
Wyszła z biura śledczego na ulicę. Miałam wrażenie, że moje poprzednie życie jest już za mną i nie ma drogi powrotnej. Musiała pomyśleć o wielu rzeczach: wyprowadzce z mieszkania męża, wynajęciu lokum bliżej pracy, planach na przyszłość, ale w jej głowie krążyła tylko jedna myśl: „Dzisiaj pizza i kompot, a jutro pomyślę o wszystkim innym”.
Ktoś dotknął jej ramienia i ona się wzdrygnęła. To był Siergiej.
– Dziękuję, że zgodził się pan zgłosić się na policję. Może teraz będzie szansa odnaleźć Ingę. Jeśli biżuteria została zastawiona, oznacza to, że ktoś ją okradł, a prawdopodobnie także zabił. Ważne jest dla mnie, aby pożegnać się z nią w sposób ludzki. To moja wina. Nie byłoby możliwe wykonanie tak widocznej dekoracji, w przeciwnym razie nie stałaby się ona ofiarą przestępstwa.
Olga spojrzała w pełne łez oczy tego wysokiego, silnego mężczyzny i nagle pomyślała, że jej problemy są niczym w porównaniu z jego żalem. Mimo że jej mąż okazał się zdrajcą, żył i miał się dobrze, a ona nie chciała mu życzyć niczego złego.
Anton i jego ukochana wyszli z budynku policji.
„O, widzę, że nie marnujesz czasu” – powiedział złośliwie mąż – „pocieszając swoją nową znajomą?”
– Anton, bądź szczęśliwy, sam złóż pozew o rozwód. Nie mam żadnych zastrzeżeń. I przepraszam za żart z walizką. Ale najpierw musiałeś się rozwieść z żoną, a potem zacząć nowe życie.
– Z jaką żoną? Czy jesteś żonaty? – krzyknęła blondynka, – więc to ty wypchałeś walizkę pomyjami?
„Tak, wyniosłam śmieci, że tak powiem, i z domu i z życia” – uśmiechnęła się Ola.
Anton i jego kochanka szli w stronę hotelu, głośno o czymś kłócąc się. Siergiej, zaskoczony tym co się dzieje, zapytał ze śmiechem:
– Co to za ściema?
Ola opowiedziała mu o swoim planie zemsty.
– Wiesz, jesteś silną kobietą. Zdrada jest bardzo bolesna, nigdy bym tego nie wybaczyła.
– Zraniony. Ale nie ma sensu się obrażać. Nie możesz już zatrzymać przy sobie osoby, która cię nie kocha. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie mu dobrze. W naszym życiu były też dobre chwile i jestem mu za nie wdzięczny. Anton jest po prostu inny. Okazało się, że mamy różne interesy i nie zamierzam go za to potępiać, ani tym bardziej nienawidzić. Gdy poznałam twoją historię i poznałam Saszę, zdałam sobie sprawę, że moja sytuacja nie jest taka zła, jak początkowo myślałam – odpowiedziała smutno Olga.
– Olu, dziękuję, życzę ci, żebyś znalazła w swoim życiu osobę, która cię doceni. Jesteś bardzo piękna, wielu mężczyzn boi się takich kobiet. Ale jesteś miła, więc na pewno będziesz szczęśliwa – powiedział Siergiej, biorąc ją za rękę.
– Czy żegnasz się ze mną? A co z pizzą? „Ale obiecałam Saszy” – Olga była z jakiegoś powodu zdenerwowana.
– Myślałem, że właśnie to powiedziałeś. W takim razie zapraszamy do naszego kawalerskiego pokoju – ucieszył się Sierioża.
Pojechali do babci chłopca, aby go odebrać, i wszyscy trzej wrócili do domu. Saszka, oczekując na moment przygotowania pizzy, w zabawny sposób omawiał, jak przygotuje ciasto i pokroi pomidory. A potem powiedział, że będzie musiał dać kawałek wrednemu Irkowi, który popycha i zabiera mu zabawki.
„Oczywiście, synu, musimy” – powiedział Siergiej i puścił oko do Olgi.
Wieczór upłynął w ciepłej atmosferze. Rzeczywiście, czasami na twarzy mężczyzny pojawiał się cień smutku, a on sam często zerkał na telefon, licząc na telefon od policji.
Po kolacji Siergiej i jego syn odprowadzili Olę do hotelu, a chłopak, przytulając ją, zapytał:
– Ciociu Olo, czy jutro pójdziesz ze mną na spacer?
„Synu, Ola musi iść do domu” – powiedział Sierioża, a dziewczynka pomyślała, że w jego głosie słychać zdenerwowanie.
– No cóż, mam jeszcze dwa dni, więc nie ma pośpiechu. A jutro jest sobota. „Chodźmy nad morze, a póki tata pracuje, ty możesz mnie nauczyć pływać” – zaproponowała chłopcu Ola.
– Nie umiesz pływać? – zapytał zdziwiony dzieciak, – ale ja już wiem jak. Dobrze, nauczę cię.
„W takim razie będziemy u ciebie jutro o dziewiątej” – powiedział Siergiej i uśmiechnął się.
Ola pomachała do nich i z jakiegoś powodu poczuła się bardzo szczęśliwa. Podobał jej się ten poważny mężczyzna i była nim absolutnie zachwycona.
Przez pół nocy nie mogła spać – myślała o Siergieju i Saszy, o tym, czy Inga żyje, i o tym, co mogło się z nią stać. Dręczyła mnie myśl, że pewnego dnia będę musiał wrócić do domu i zacząć tam zupełnie nowe życie. Pomyślała, że wspaniale byłoby przeprowadzić się do tego miasta i zapomnieć o wszystkim, co łączyło ją z Antonem.
Rano, gdy zeszła do lobby hotelowego, zobaczyła swoich nowych przyjaciół trzymających w rękach ogromnego, nadmuchiwanego łabędzia.
– Cześć chłopaki. Co to jest? – Ola uśmiechnęła się, wskazując palcem na gumowy dziób.
– Saszka powiedziała, że żeby nauczyć się pływać, trzeba trzymać się dmuchanego koła. A potem stwierdziliśmy, że lepiej będzie mieć łabędzia” – śmiał się Siergiej.
Wyszli z budynku i skierowali się w stronę plaży, gdy nagle zadzwonił telefon komórkowy mężczyzny. Po odebraniu telefonu Siergiej zbladł i powiedział, że musi natychmiast udać się na posterunek policji. Ola i Sasza czekali na niego na ulicy. Mężczyzna wyszedł pół godziny później, wyglądał na wyczerpanego i w milczeniu, biorąc łabędzia w ręce, poszedł w kierunku morza. Było jasne, że wieści są bardzo złe, więc próbowałem odwrócić uwagę Saszy i o nic nie pytałem.
Na plaży dziewczynka i chłopiec zostali, żeby popływać, a Siergiej, prosząc ją o zaopiekowanie się dzieckiem, poszedł gdzieś. Olga zrozumiała, że najprawdopodobniej ciało Ingi zostało znalezione i nie wiedziała, jakich słów użyć, aby go wesprzeć.
Godzinę później Sasza chciał coś zjeść i oboje poszli do kawiarni na plaży. Po pewnym czasie przyszedł jego ojciec i ze smutnym uśmiechem powiedział, że gdyby nie łabędź, trudno byłoby ich znaleźć. Po posiłku postanowiono pójść do domu, aby Sasza, który w przedszkolu przyzwyczaił się do spania w czasie obiadu, mógł odpocząć.
Mężczyzna poprosił Olgę, aby położyła dziecko spać, a sam gdzieś poszedł. Chłopiec usiadł na dużej sofie i poprosił ją, aby położyła się obok niego. Liczyli palce, zgadywali, w której ręce trzyma cukierka, a potem, kładąc głowę na jej ramieniu, Sasza zasnął. Nie poruszyła się, bo bała się obudzić dziecko. Olga spojrzała na jego zadarty nos, pełne usta i brwi proste jak nitki. Wiedząc, że jutro ta bajka dobiegnie końca, chciała zapamiętać każdą sekundę spędzoną w tej małej rodzinie.
Siergiej wrócił i widząc, że syn śpi, szepnął Oldze, żeby napiła się kawy. Wyglądał zaskakująco spokojnie i nawet żartował. Dziewczyna nic już nie rozumiała, tłumacząc swoje zachowanie reakcją na stres.
Wyszedł na próg, zapalił papierosa i długo patrzył dziewczynie w oczy, nie mówiąc ani słowa. A potem, wyrzucając niedopałek ze złością, powiedział:
– Ona żyje.
Siergiej odwrócił się i wszedł do domu, a Olga, zaskoczona jego reakcją, podążyła za nim ze słowami:
– To wspaniale. Gdzie ona była przez cały ten czas? Co się z nią stało?
— Mieszkała w mieście u pewnego bogatego księcia, a kiedy ten ją porzucił, zastawiła ważkę i udała się szukać szczęścia w stolicy. Myślę, że znalazłem. Okazało się, że od dłuższego czasu miała romanse z wczasowiczami, a potem poszła za jednym z nich i rozpoczęła lepsze życie.
Olga była oszołomiona tą nowiną i nie wiedziała, co powiedzieć. Siergiej kontynuował:
„Wiesz, co mnie najbardziej boli – Sasha dzwoniła do niej codziennie, pytała, gdzie jest jej matka, wylałam tyle łez, myśląc, że została zabita, że była maltretowana, że to ja jestem winna – nie mogłam jej chronić. Byłam też tak zaskoczona – dlaczego moja teściowa jest taka spokojna, podczas gdy ja tu wariuję. A ona wiedziała wszystko. Teraz przyszłam do niej i powiedziałam, dlaczego tak ze mnie bredzisz, mamo? Milcząc. No cóż, tak, co ona może powiedzieć? Jest mi niedobrze, Ol. Jest mi tak niedobrze, że nie mogę.
Siergiej wyszedł z domu i usiadł na ławce na podwórzu. Olga, zdając sobie sprawę, że musi zostać sam, poszła do kuchni, postanawiając ugotować coś na kolację. Gdy okazało się, że w domu nie ma chleba, pobiegła do sklepu. Wracając po piętnastu minutach, spotkałem w progu właściciela domu.
– A ja bałam się, że odejdziesz. Ola, czy możesz zostać na noc u Saszy? Muszę wziąć taksówkę, ale nie chcę po tym wszystkim jechać z synem do teściowej.
– Tak, pewnie. „Muszę tylko zabrać trochę ubrań z hotelu” – odpowiedziała dziewczyna.
– Dziękuję. Teraz się obudzi, a my pójdziemy odebrać twoje rzeczy – odpowiedział wdzięcznie Siergiej.
– Sierioża, jutro muszę wracać samolotem. Samolot odlatuje o trzeciej. Poprosiłam tylko o urlop do poniedziałku – powiedziała smutno dziewczyna, zdając sobie sprawę, że będzie jej bardzo trudno się z nimi rozstać.
– Tak, wiem. Będzie nam ciebie brakowało – wydusił Siergiej i wyszedł z kuchni.
Wieczorem Ola i chłopiec, usmażywszy grzanki, oglądali na komputerze różne rasy psów. Dziewczyna opowiedziała Saszy o swojej pracy, a on z podziwem oświadczył, że również zostanie weterynarzem. Zanim położyli się spać, długo rozmawiali, leżąc w łóżku, Olga opowiadała historie, celowo przekręcając i myląc postacie, co wywołało u Saszki wybuch śmiechu. Siergiej dzwonił kilka razy, żeby zapytać, czy wszystko u nich w porządku.
Wrócił już rano i wszedł do pokoju syna, zastał go śpiącego na ramieniu Olgi. Mężczyzna stał przez długi czas i patrzył na piękną twarz dziewczyny, którą znał zaledwie od kilku dni, ale nie chciał już jej puścić.
Ola obudziła się z porannego chłodu, który wpadał przez otwarte okno. Saszka spał nadal głęboko, z pięścią schowaną dokładnie pod głową. Wyszła z pokoju i widząc Siergieja śpiącego na sofie, mimowolnie podziwiała jego silne ramiona, odważną twarz i dołeczek w brodzie. „Babcia zawsze mówiła, że jeśli mężczyzna ma dołeczek, to znaczy, że jego pierwsze dziecko będzie dziewczynką” – przypomniała sobie Olga z jakiegoś powodu.
Do odlotu samolotu pozostało osiem godzin. Poszła do kuchni, żeby przygotować śniadanie dla dwóch wspaniałych mężczyzn, z którymi miała się dziś rozstać. Pierwszy przybiegł Sasza, czując zapach naleśników, a kilka minut później przyszedł Siergiej. Chłopiec przeżuł smakołyk i namówił Olgę, żeby wieczorem znowu zrobiła pizzę.
„Synu, ciocia Ola musi wyjechać” – powiedział smutno Siergiej i spojrzał jej w oczy, jakby oczekiwał od niej jakiejś decyzji.
Dziewczyna z jakiegoś powodu poczuła się urażona, w głębi duszy miała nadzieję, że zaproponuje jej zostanie, choć rozumiała, że byłoby to dziwne, bo w istocie byli dla siebie obcymi ludźmi. Chłopiec wybuchnął płaczem, podbiegł i przytulił Olę:
– Ciociu Olu, proszę zostań, jeszcze nie pokazałem ci mojego roweru.
– Sasza, odwiedźmy się. „Obiecuję, że na pewno niedługo przyjadę” – odpowiedziała Olga ze łzami w głosie, zdając sobie sprawę, że kłamie – dochody weterynarza nie pozwalały jej na częste loty.
— Czy możesz wziąć jeszcze kilka dni wolnego w pracy? — zapytał nieśmiało Siergiej i odwrócił wzrok zawstydzony.
Dziewczyna była zachwycona tak prostą propozycją, zdając sobie sprawę, że on również nie chciał się z nią rozstawać. Wzięła telefon i wyszła na podwórze, żeby zadzwonić do szefa kliniki.
Rozmowa z szefem wprawiła Olgę w osłupienie – okazało się, że w zeszłym tygodniu została zwolniona z pracy, ze skutkiem wstecznym, więc nie przysługuje jej pensja za ten miesiąc. Menadżerka z poczuciem winy stwierdziła, że nie może nic zrobić, ponieważ prośbę o zwolnienie Oli wystosował wysoko postawiony urzędnik w ich mieście.
Zdając sobie sprawę, że Anton i jego kochanka chcą się na niej w ten sposób zemścić, była zdezorientowana – Olga została faktycznie bez mieszkania i dochodów. Zamarła z fajką w dłoniach i tępo wpatrywała się w swoje stopy.
Siergiej wyszedł na ulicę i po jej wyglądzie zorientował się, że coś się stało.
– Olu, coś się stało?
– Nic szczególnego, poza tym, że zostałem zwolniony z pracy bez zapłaty. Planowałam wpłacić zaliczkę za kilka dni i wynająć mieszkanie, ale teraz nie wiem, co robić – Olga głośno westchnęła i usiadła obok mężczyzny.
– Możesz zostać u nas. „Saszka, wiesz, jak bardzo on będzie szczęśliwy” – powiedział Siergiej i poszedł do domu, żeby uszczęśliwić syna.
„Saszka będzie szczęśliwa… A ty, jak się okazuje, nie będziesz” – pomyślała Ola i nie wiedzieć czemu poczuła ukłucie zazdrości. Dziecko wybiegło na ulicę z radosnymi okrzykami, wdrapało się na kolana dziewczynki i mocno się do niej przytuliło. To zaparło Oldze dech w piersiach, mocno przytuliła chłopca i pocałowała go w policzek.
Starała się nie patrzeć na Siergieja, zdając sobie sprawę, że jest za wcześnie, aby myśleć o swojej pozycji w jego życiu. Choć bolało ją, że już była zakochana, a on zachowywał się, jakby byli po prostu przyjaciółmi. A potem padło zdanie, które zmieniło jej życie na zawsze:
– A żeby mnie pocałować, muszę jeszcze wejść ci na kolana?
„Pozwól, że do ciebie przyjdę” – zaśmiała się Olga.
Przez długi czas, kiedy budziła się rano, bała się, że to tylko sen, który zniknie, gdy tylko otworzy oczy. Jednak ciepłe objęcie ukochanego męża zapewniło ją, że to już na zawsze.
Anton dzwonił kilka razy i prosił ją, żeby wróciła do domu. Okazało się, że przyszły teść, dowiedziawszy się o historii wisiorka i o tym, że potencjalny zięć jest żonaty, zabronił córce kontaktować się ze sobą. Lubasza była gotowa oddać wszystkie miliony ojca i zamieszkać z Antonem, ale ten wyrachowany mężczyzna nie był gotowy na taki obrót spraw. Olga złożyła mu suche życzenia i poprosiła, żeby jej więcej nie przeszkadzał.
Minęło kilka lat… Razem z Saszą przeglądali zakupy z kiermaszu szkolnego. Tydzień później chłopiec poszedł do pierwszej klasy.
– Mamo, zobacz jaki mam piękny piórnik. Czy mogę włożyć do niego ołówki i długopisy?
Olga, patrząc na przybory szkolne, nagle zbladła, po czym pobiegła do łazienki, czując ostry atak mdłości. Siergiej i Sasza patrzyli na nią zszokowani.
– Tato, dlaczego mama tak nienawidzi szkoły? – zapytał chłopiec ze zdziwieniem.
„Sam nie wiem” – odpowiedział mężczyzna z niepokojem w głosie.
Olga wyszła z łazienki i ciężko usiadła na krześle.
— Czujesz się źle? Czy powinienem wezwać lekarza? – Siergiej zaczął się awanturować.
— Czy to przez ołówki? – zapytał zamyślony Sasza, – Czy lepiej złożyć znaczniki?
„Nie, synu, to nie z powodu ołówków” – wydusiła Olga – „tylko że niedługo będzie nas czworo”.
Siergiej wziął żonę na ręce, mimo jej protestów, i zaczął z nią kręcić się po pokoju.
W ten sposób Saszka dowiedział się, że wkrótce będzie miał braciszka lub siostrę. Nie do końca rozumiał, skąd się to wzięło i dlaczego rodzice nie byli pewni, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka, ale postanowił, że dowie się wszystkiego później.
A już w kwietniu Olga patrzyła przez okno oddziału, trzymając na rękach swoją małą córeczkę. Jej ukochani mężczyźni szli ulicą. Saszka niosła bukiet kwiatów, który miał dla niej wielkie znaczenie. Już wiedział, że jego młodsza siostra mieszkała w brzuchu matki, ale szkoła nie chciała mu powiedzieć, jak się tam znalazła. A mama i tata mówili, że to z miłości. „Ciekawe” – pomyślał Sasza – „jeśli ta paskudna Irka się we mnie zakocha, to czy ona też będzie miała dziecko w brzuchu?”