Zdarzyło się to w środku dnia, na jednej z ruchliwych ulic dużego miasta. Ludzie spieszyli się do swoich spraw, przechodnie biegali tam i z powrotem, samochody trąbiły w niekończącym się strumieniu.
Pośród tego hałasu szła starsza kobieta, pani Martha Howe.
Była niska, miała na sobie beżowy płaszcz i starannie ułożone siwe włosy, a w jednej ręce trzymała torbę z zakupami, a w drugiej laskę.
To był zwyczajny dzień, nic nie zapowiadało kłopotów.