Jack leżał spokojnie w zagrodzie schroniska. Oczy zamknięte, uszy spięte do tyłu, jedzenie w misce nietknięte. Pies nie dawał oznak życia.
„Siergieju Aleksandrowiczu, co zrobić z Jackiem? Nie je, nie chodzi, nie reaguje na swoje przezwisko. Czy naprawdę musimy go uśpić?”.
– Sofia, wolontariuszka z zabockiego schroniska, spojrzała z niepokojem na stojącego obok lekarza.