Kiedy zachorowałam i zaczęłam potrzebować opieki, mój mąż i córka zamiast mnie wspierać, wyprowadzili się i zostawili mnie samą.
Córka odwiedzała mnie rzadko, a mąż jakby zapomniał o moim istnieniu i wolał spędzać czas poza domem. Niechęć była tak głęboka, że przestałam liczyć na pomoc.
Czas mijał i nagle zacząłem dostawać listy z kancelarii. Okazało się, że daleki krewny pozostawił mi duży spadek. Dowiedziawszy się o tym, mąż i córka natychmiast pojawili się na progu – z uśmiechami i miłymi słowami. Ale tym razem byłem gotowy i kiedy zaczęli mnie błagać, abym im wybaczył, zdałem sobie sprawę, że teraz sam zdecyduję, kto jest godny przebywania w pobliżu