Na pogrzebie syna nie mogłam uwierzyć, że mąż zdecydował się zabrać ze sobą kochankę, i to w ciąży.
Podczas gdy wszyscy byli w żałobie, on podszedł do mnie, ledwie zerkając na trumnę, i cicho powiedział:
„Znalazłem już dla niego zastępstwo”. Te słowa paliły mnie jak lodowaty wiatr, docierając do samej duszy.
Stałem jak sparaliżowany, nie rozumiejąc, jak można było zrobić coś takiego w takiej chwili. Stało się to dla mnie punktem zwrotnym: w tym momencie zdałem sobie sprawę, że z tą osobą nie łączy nas już nic poza wspomnieniami z przeszłości.