Mieszkający na obrzeżach wsi Anton często widywał miejscową 60-letnią babcię Nadieżdę spacerującą z dziećmi z sąsiedztwa. Nikt nie widział w tym nic dziwnego – wszyscy ją znali, a ona zawsze sprawiała wrażenie troskliwej i życzliwej. Ale pewnego dnia wczesnym rankiem zauważył, jak babcia prowadziła grupę dzieci nie na zwykły plac zabaw, ale w stronę lasu. Wydało mu się to dziwne i coś w jej zachowaniu zaniepokoiło Antona.
Postanowił podążać za nimi, zachowując dystans, aby się nie zdradzić. Babcia zaprowadziła dzieci w głąb lasu, gdzie drzewa zagęściły się i zniknęły odgłosy wioski. Wkrótce znaleźli się na małej polanie otoczonej gęstymi zaroślami.
Tam Anton zobaczył coś strasznego – na ziemi leżały dziwne symbole i lalki wykonane z gałęzi i szmat, podobne do pogańskich totemów. Babcia zaczęła cicho szeptać coś w niezrozumiałym języku, a dzieci, jak w transie, powtarzały jej ruchy.
Zdając sobie sprawę, że wciągała dzieci w coś złowrogiego i potencjalnie niebezpiecznego, Anton zbladł z przerażenia. Uświadomił sobie, że nie były to tylko nieszkodliwe zabawy, ale rytuał, za którym kryło się coś znacznie mroczniejszego.