Borys Nikołajewicz jechał do swojego domu po zakończeniu ostatniej podróży – wiózł na lotnisko starsze małżeństwo. Dzień okazał się pracowity, zamówień było mnóstwo, ledwo udało nam się znaleźć pół godziny na lekką przekąskę i kawę.
Spieszył się do domu, do ukochanej żony. Wielu mu zazdrościło, że jest taki szczęśliwy w życiu rodzinnym.
Borys zawsze żartował jednym zdaniem:
- „Tak, nie wiem, dlaczego wybrała mnie, moją Anyutę!”
Co dziwne, żona odpowiedziała przyjaciołom dokładnie tymi samymi słowami.
Ich małżeństwo było naprawdę szczęśliwe przez 30 lat, żyli w doskonałej harmonii, nie kłócili się i zawsze znajdowali kompromisy w swoich związkach. A jeśli pojawiała się jakakolwiek kwestia, była ona omawiana przy okrągłym stole.
Właśnie tego lata wraz ze swoimi dziećmi i wnukami wspaniale świętowali tę piękną datę na swojej daczy. Dzieci przyleciały z innego miasta na cały miesiąc.
Te 30 dni było najszczęśliwszymi w ostatnim czasie w życiu małżonków. Dziecięcy śmiech i hałas nie ustawały w domu, drzwi trzaskały tam i z powrotem, rozległ się łomot, nakryto stoły. Panowała atmosfera prawdziwie przyjaznej, silnej rodziny.
Anyuta szczęśliwie gotowała 5 razy dziennie dla całej rodziny, dzieci, wnuków. Ona, niewątpliwie z 30-letnim doświadczeniem w życiu rodzinnym, była równie piękną, szczupłą, wysportowaną i młodo wyglądającą kobietą.
- „Och, Anyuto, czas się ciebie boi, jak cię minął. Jesteś młody, nie masz ani jednego siwego włosa. A ja jestem już starym facetem, spójrz, jak siwe stały się moje wąsy.
„Borka, nie bądź głupcem, weź to i ogol” – roześmiała się Anya.
Ale Borys już w młodości obiecał przyjacielowi z wojska, że zapuści brodę i wąsy i będzie je nosił przez resztę życia.
Choć na starość pojawiły się siwe włosy, wnuki i dzieci były zadowolone. Wnuczek bardzo chciał narysować taki sam zielonym flamastrem. Ledwo go wtedy umyli. Świetnie się wtedy śmiali.
Borys Nikołajewicz mógł być dumny ze swojego syna, ponieważ zaraz po studiach, choć daleko od domu, znalazł dobrą pracę. Ale płacą konsekwentnie i dużo. W tym samym mieście poznałem moją żonę.
Przypadkowo w tym samym momencie facet miał okazję kupić dobre mieszkanie, trzypokojowy dom Chruszczowa. Nawet bez remontu jest nadal swój.
Radosny syn zadzwonił do ojca i poinformował, że jest już gotowy na narodziny pierwszego dziecka. Szczęśliwy Borys przesłał synowi wszystkie swoje oszczędności, aby wystarczyło na cały remont pod klucz.
W młodości, gdy Borys i Anyuta dopiero zaczynali rodzinną podróż, mieli trudności z pieniędzmi, czasem nawet oszczędzali na jedzeniu.
Kiedy tylko było to możliwe, oszczędzali pieniądze na czarną godzinę. Trzymali osobną kopertę i notatnik, w których zapisywali wszystkie swoje oszczędności. Mieli zasadę: nigdy nie brać stamtąd pieniędzy, ani jednego rubla.
Jak czuli, że te pieniądze się przydadzą.
Nie mylili się, wszystkie oszczędności wystarczyły dzieciom na remont mieszkania. Synowa i syn długo potem dziękowali. Pieniędzy wystarczyło na asa, na naprawy, na meble, a nawet na zabawki dla mojej przyszłej córki.
Anna nawet trochę ponarzekała wtedy na dzieci, tłumacząc, że gdy ich dzieci dorosną, dla nich też nie będzie już litości.
Pogrążony we wspomnieniach Borys Nikołajewicz spokojnie jechał drogą wiodącą z lotniska do miasta, do swojego domu.
Droga nie była najlepsza, ciemna, bez jednej latarni. Ale tutaj udało się znacznie skrócić drogę, aby szybko wrócić do domu, w ramiona ukochanej żony.
W salonie cicho grała muzyka, mężczyzna nie mógł się doczekać gorącej kolacji, spotkań z żoną przy ulubionym filmie i pełnej idylli.
Nagle Borys gwałtownie zahamował. Na ciemnej drodze zobaczył i to przeważnie przez przypadek małą dziewczynkę. Stała jak duch na poboczu drogi.
Wygląda na około 5 lat, nie więcej. Stała z taką miną, jakby już jej nie obchodziło, że obok pędzą samochody i mogą ją potrącić niezauważenie.
Borys zatrzymał się i rozejrzał. Może jakaś beztroska matka porzuciła córkę. Ale nie, w pobliżu dziecka nie było ani jednej żywej duszy.
Ostrożnie wysiadł z samochodu i podszedł do dziewczyny. Patrzyli na siebie ze strachem, nie wiedząc, kto pierwszy przerwie wiszącą w powietrzu ciszę.
Dziewczyna wyglądała okropnie: brudna, w brudnych, podartych ubraniach, blada, chuda.
Próbował ją nakłonić do mówienia:
- „Proszę, powiedz mi, co się z tobą stało? Może potrzebujesz pomocy? Czy jesteś zagubiony?
Dziewczynka w milczeniu, bez słowa podała mężczyźnie zmiętą kartkę wyrwaną z zeszytu.
Z trudem rozróżniał niezdarny, niezdarny, dziecinny charakter pisma, a gdy przeczytał notatkę, zbladł i śmiertelnie się przestraszył, ale nie pokazując tego dziewczynie, powiedział stanowczo:
- „Szybko wsiadaj do samochodu, musimy się spieszyć!”
To, co napisano, wywołało u kierowcy gęsią skórkę i ogarnął go strach. Zdał sobie sprawę, że ma bardzo mało czasu.. Aby kontynuować, kliknij na zdjęcie.