Victor siedział w największym audytorium uniwersytetu i upał dawał mu się we znaki.
„To jak Afryka, a nie środkowa część Rosji w maju” — pomyślał. No nic, do dyplomu pozostały trzy tygodnie…
A potem — pożegnanie z macierzystą uczelnią i przywitanie z dorosłym życiem i pracą w dziedzinie rozwoju IT
.Drzwi otworzyły się i do sali zajrzała głowa asystenta dziekana. „Przepraszam na chwilę. Potrzebujemy dwóch osób na wycieczkę do prywatnego sierocińca. Uczelnia zapewniła pomoc materialną w postaci żywności i odzieży dla dzieci. Wymagana jest eskorta samochodu i jego rozładunek.”
Viktor szturchnął łokciem swojego przyjaciela Mishkę. „Chodź, pójdziemy z tobą, nie mamy siły tu siedzieć — powiedział cicho. Mishka skinął głową. „Pójdziemy, pójdziemy”, powiedział głośno Victor. »No to chodź, przygotuj się«, odpowiedział asystent dziekana. Gazela, załadowana po brzegi, prychała pracowicie, gdy jechała szeroką leśną drogą. Było nieopisanie pięknie. Zaledwie 50 kilometrów od granic miasta, a było jak w bajce. W końcu ukazały się długie, niepomalowane wrota schroniska. Już na nich czekali. Ciąg dalszy w materiale wideo.