Mąż umył ręce i usiadł przy stole. Talerz z barszczem już stał przed nim. Żona wkładała coś do torby.
„Znowu zbierasz datki dla wnuków?” – zapytał Jewgienij, kręcąc głową.
- No i co teraz zrobić? Masza ich urodziła, a ona i jej mąż cały dzień spędzają w pracy.
- Och, Irina, ani twoja córka, ani twoje wnuki cię nie kochają. Ty tylko marudzisz i marudzisz.
„Ale wszyscy kochają swatkę, jest miła, mieszka sama i jest miła dla wszystkich” – włożyła torbę do lodówki. „Jutro pójdę i ją wezmę”.
- Czy oni nie mają nic do jedzenia? Zarabiają więcej niż ty i ja.
- Nie jest jasne, co jedzą. A ich swatka kupuje im tylko słodycze.
- Dlatego wnuki ją kochają. A ty im wysyłasz mięso i śmietanę, – podał pusty talerz. – Dolej jeszcze!
— Słodycze powodują u nich ból zębów i żołądka.
Najedwszy się, mąż poszedł do pokoju i wziąwszy pilota do ręki, opadł na kanapę.
Irina przeszła na emeryturę w tym roku, a jej mężowi pozostały jeszcze trzy lata do emerytury. Choć karci córkę za „urodzenie trójki dzieci i brak czasu dla nich”, stara się jej pomóc. Dobrze, że jej wnuczka ma już dwanaście lat: pomaga jednemu bratu w odrabianiu lekcji, a drugiego zabiera do przedszkola, jeśli jego rodzice nie mają czasu, żeby go odebrać.
A Iriny nie lubią za jej surowy charakter; ona lubi, gdy wszystko jest uporządkowane.
W pokoju zadzwonił jej telefon komórkowy:
- Żenia, nie słyszysz? – krzyknęła z kuchni. – Weź mój telefon!
Rozmowy ustały i usłyszano zaniepokojony głos jej męża. Pośpiesznie wycierając ręce ręcznikiem, wpadła do pokoju:
- Co tam jest?
„Masza i Maksym mieli wypadek” – powiedział jej blady mąż.
- Jak… co ty mówisz? Co jest z nimi nie tak? Gdzie oni są?
— W traumatologii.
- Przygotuj się, idziemy! – łzy popłynęły z oczu Iriny.
Ubrali się w pośpiechu. A potem spojrzała na zegarek:
„Siódma? A wnuki są same. Co z nimi?”
- Żenia, zabierz mnie do wnuków i idź sam! Tylko oni tam zostali, pewnie głodni, a przed nami noc.
Złapała torbę z lodówki, włożyła do niej chleb, kiełbasę, mleko i pobiegła za mężem. Jej serce rozpadało się na kawałki, w szpitalu była jej córka i same wnuki.
Samochód zatrzymał się w pobliżu domu córki.
- Żenia, zadzwoń do mnie natychmiast, bez względu na to, co się stanie. Dzisiaj zostaję u nich na noc.
Wysiadła z samochodu i pobiegła do wejścia
Wszedłem do mieszkania. Wybiegł ośmioletni Oleg, średni wnuk:
- Baba Ira, mama i tata jeszcze nie przybyli.
— Gdzie jest Natasza?
„Dzień dobry, babciu” – najstarsza wnuczka wyszła z pokoju.
- A gdzie jest Pawlik?
„Babciu, jestem tutaj” – wyleciał skądś najmłodszy wnuk.
- Więc posłuchaj mnie! – powiedziała babcia stanowczo. – Mama i tata są w szpitalu, są chorzy. Będę z tobą dzisiaj.
- Babciu, co przyniosłaś? – zajrzała młodsza do torby.
„Teraz to uporządkujemy” – poszła do kuchni. „Jaki bałagan tam masz?”
Postawiłam czajnik na kuchence, umyłam naczynia i zaczęłam robić kanapki. Ale moje serce było tak niespokojne: jak się mają moja córka i zięć?
Jewgienij pobiegł do szpitala. Jego swatka stała na korytarzu, gorączkowo bawiąc się chusteczką.
- Lara, co tam?
— Coś stało mi się z głową i zraniłem rękę.
— A Masza?
„Nawet nie wiem” – i swatka znów zaczęła płakać. „Oni cię tam nie wpuszczają”.
Evgeny pobiegł w stronę sali operacyjnej. Drzwi nagle się otworzyły i wyszła pielęgniarka:
- Pańskiego syna wysłano na oddział szósty.
„Czy mogę do niego pójść?” Larisa pobiegła w jej stronę.
- Możesz, ale on śpi. Załóż szlafrok. Jest na wieszaku.
„Dziewczyno, dziewczyno” – Jewgienij rzucił się w jej stronę. „A jak się czuje Maria, jego żona?”
- Jest na sali operacyjnej. Operacja jeszcze się nie skończyła. Jesteś jej ojcem?
- Tak.
- Dam ci znać, kiedy się skończy.
Evgeny został sam na korytarzu. Wyjął telefon i wybrał numer żony:
„Co tam?” – rozległ się jej przestraszony głos.
- Masza jest na sali operacyjnej. Operacja jeszcze się nie skończyła. Maksym już został wysłany na oddział. Jest z nim jego swatka. Irina, nie płacz!
- Babciu, czemu płaczesz? – podeszła do niej wnuczka. – Coś się stało mamie i tacie.
- Natasza, mieli wypadek, teraz są w szpitalu.
- Co mu jest?
„Jeszcze nie wiem” – Irina próbowała otrzeć łzy z oczu, ale one wciąż płynęły. „Dziadek i babcia Lara są tam. Zadzwonią”.
- Oh!
- Natasza, nie mów jeszcze nic swoim braciom! Nie strasz ich!
Wnuczka skinęła głową i poszła do swojego pokoju.
- Zjadłaś już? – Babcia poszła do kuchni.
- Dziękuję, Babo Iro! – Oleg odszedł od stołu.
„Dziękuję, Baba Ira!” – powtórzył jego młodszy brat.
- Oleg, odrobiłeś pracę domową? Koniec roku już niedługo, dadzą ci złe oceny za rok.
„Babciu” – powiedział wnuk z protekcjonalnym uśmiechem – „w pierwszej klasie nie wystawiają ocen”.
- To już wszystko, idź do swojego pokoju!
Zaczęła zmywać naczynia. Spojrzała na telefon leżący na stole. I zadzwonił. Złapała:
- Co, Żenia?
— Masza została wysłana na oddział. Lekarz powiedział: narządy witalne nie są uszkodzone, ale będzie musiała leżeć w łóżku przez około dwa tygodnie.
„Powinieneś dziś z nią zostać” – powiedziała Irina przez łzy.
- Jasne, jasne! Zadzwonię teraz do pracy i powiem, że jutro nie przyjdę.
Maxim obudził się i rozejrzał się. Zobaczył swoją matkę siedzącą na krześle obok łóżka:
- Mamo, jak się czuje Masza?
- Och, synu, tak się cieszę, że się obudziłeś.
„Mamo, co się dzieje z Maszą?” – powtórzył pytanie syn.
— Nie wiem… miała operację…
Maksym próbował wstać, ale jęknął z bólu i opadł z powrotem na poduszkę.
- Och, synu, nie wstawaj! Zadzwonię teraz do lekarza.
- Mamo, idź i dowiedz się, co się dzieje z Maszą!
- Teraz, teraz! – kobieta pośpiesznie wyszła z pokoju.
Irina położyła dzieci spać, sama sobie pościeliła łóżko na kanapie. Ściszywszy głośność, położyła telefon obok siebie.
Nie mogłem zasnąć. Telefon zadzwonił cicho:
- Co, Żenia?
- Przyszła swatka, siedzi obok na oddziale z Maksymem. Oprzytomniał, wysłał matkę, żeby się dowiedziała, co jest nie tak z Maszą.
— A jak się czuje sam Maksym?
— Swatka powiedziała, że wszystko jest w porządku. Coś jest nie tak z moją ręką i uderzyłam się w głowę.
- Jak tylko Masza się obudzi, zadzwoń do mnie natychmiast!
- Dobrze, dobrze. Śpij!
- Co masz na myśli mówiąc spać!
Córka rano otworzyła oczy, zobaczyła ojca i wyszeptała:
- Tata…
- Kochanie, jak się masz?
„Nie wiem” – krzyknęła nagle ze strachem. „A jak się mają dzieci?”
- Spokojnie, spokojnie! Babcia jest z nimi. Połóż się i nie martw się!
- A co ze mną?
- Moje ręce i nogi są w porządku. Lekarz powiedział, że wypuszczą mnie za około dwa tygodnie. Zadzwonię teraz do mamy.
Wybrano numer:
- Irina, jesteś już obudzona?
- Nie, nie! Co tam jest?
— Moja córka się obudziła. Rozmawia. Prosi o telefon.
Maria podniosła słuchawkę i od razu usłyszała:
- Jak się masz, moja córko?
- Tata mówi: ręce i nogi są w porządku. Mamo, jak moje?
- Wszystko w porządku! Nie zostawię ich.
Babcia Irina spędziła cały tydzień z wnukami. Tydzień później jej zięć został wypisany ze szpitala. Stało się łatwiej. Jak łatwiej? Teraz może zostawić z nim tylko wnuki. A teraz jego ręka jest w gipsie, nie może jej zespawać, nie może jej oczyścić.
W sobotni poranek Maxim został sam z dziećmi. Jego teściowa poszła do szpitala, aby odwiedzić córkę, a jego matka przyjechała z wizytą.
- Babcia Lara przyjechała! – pobiegł do niej najmłodszy wnuk. – Przywiozłaś prezenty.
- Jasne, jasne! Jak mogę przyjść do mojego ukochanego wnuka bez prezentów?
Maksym wyjrzał z pokoju:
- Mamo, zostań z nimi, muszę usiąść przy laptopie.
- Jasne, jasne – ponaglił wnuka. – Pawlik, chodźmy do kuchni.
- Babciu Laro, czemu tak długo nie przychodziłaś? – wszedł do kuchni średni wnuk i usiadł przy stole.
- Twój tata był chory, musiałam go często odwiedzać – zaczęła wyjmować cukierki z torby. – Zobacz, jaki jogurt ci przyniosłam i ciasteczka czekoladowe.
- Babciu, a co ze słodyczami? – zapytał natychmiast Pawlik.
- Już, już, – wlała trochę do wazonu. – Najpierw zjedz trochę ciasteczek i jogurtu.
- O, co! – I najmłodszy wnuczek chwycił jednego cukierka.
- Natasza, chodź na śniadanie! – krzyknęła babcia.
Nie było odpowiedzi, więc poszła do pokoju wnuczki i powtórzyła:
- Natasza, idź zjeść śniadanie! Przyniosłam twój ulubiony jogurt.
„Nie chcę” – powiedziała wnuczka, nie odrywając wzroku od podręcznika. „Muszę odrobić pracę domową”.
- Natasza, jesteś chora?
- NIE.
„Tak, co ci jest?” dotknęła czoła.
- Baba Laro, dlaczego nie przyszłaś do nas przez cały tydzień?
- Twój tata był chory, a on jest moim synem.
„Nasza mama była bardziej chora i nadal jest chora” – spojrzała na nią wnuczka zupełnie niedziecinnym wzrokiem – „a babcia Irina nas nie porzuciła”.
Larisa spojrzała na wnuczkę tak, jakby widziała ją po raz pierwszy:
— Czy babcia Ira ci to mówiła?
„Ja sama mam już dwanaście lat” – dodała przyjaźnie, zerkając na babcię. „Bab Lara, nie obrażaj się! Okej?”
- Okej! – i poszedł do kuchni.
Irina wkrótce przybyła:
- Cześć, swatko! – Uśmiechnęła się radośnie. – Masza mówi, że w tym tygodniu zostanie wypisana.
„Okej” – Larisa skinęła głową. „Okej, idę! W domu jest dużo do zrobienia”.
Wyszła, a Irina zaczęła przygotowywać kolację dla wnuków i zięcia.